środa, 9 maja 2012

Szkocka.


Racjonalizm. Umysł mój pracuje na poczwórnych obrotach, aby w zalewie kłamstw, znaleźć choć cząstkę prawdy. Do czego to doszło, by człowiek musiał tak wytężać swoje siły żeby dostrzec to, co winno być oczywiste? Paradoksy. A ja się pocę. Pod groźbą gorączki, zapalenia płuc, mentalnej schizofrenii. Buduję własny świat wokół tego, który z dnia na dzień jest burzony, spłycany, grabiony z resztek zdrowego rozsądku.

Nie płaczę. Choć chciałbym. Choć powinienem. Nie godzę się. Nie jestem obojętny. Nie walczę. Nic mi po walce. Formuję plastelinowe ludki. Na prawdziwych za późno. Czasem myślę, że jestem ostoją. Widzę nadzieję, widzę innych, którzy nie walczą. Walka więcej buduję, niż niszczy. Wrogowie rosną w siłę, choć pozornie słabsi. Nienawidzę ich i kocham. Widzę drzwi.

Wychodzę.

Tu jest pięknie. Tu jest prawdziwie. W świecie bez świata, który widzą oczy. Kłamliwe, jak kobiety. Jak kobiety piękne pozornie. Fuzja. Znów się miesza. Bo on jest blisko. Na otwarcie pięści.

Okna na świat, w którym jest słońce. Świeci niemiłosiernie, nie domykam powiek. Dziś patrzę. Wciągam je nosem, wstrzykuję pod skórę. Sadomasochizm. Zboczenie codzienności. Iluzoryczna wata z arszeniku. Wolno mnie truje. Jest taka słodka.

Wracam i nie wiem. Znów patrzę w sufit. Jego biel zachwyca, pustość urzeka. Drążę, drążę, drążę. Co jest piękniejsze? Która z prawd prawdziwych? Tworzona, czy stworzona? Wierzyć sobie, czy im?

Wstrząśnięta, nie mieszana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz