A ja czekam
na kolejne
niekontrolowane
słów połamania
przy nich
spoczywa mój duch
i to
co nazywam szczerością
zagadek
A ja zwlekam
i wlewam
wszystko za wczasu
to czas i kobiety
zatrzymane wpół ruchu
wskazówki
odchodzą jak stały stan skupienia
i dziś, to atut
kiedy ja chcę tylko wejść
by się pożegnać
(31.12.12)
poniedziałek, 31 grudnia 2012
piątek, 28 grudnia 2012
spacer
Chowam słońce za liśćmi kartonowych drzew
ulica ucieka spod nóg jak
zając
z talerza
warkot kół i biel i czerwień szlabanu
opadają na głowę fragmenty kolejnych gwiazd
wystygłe pióropusze
szaleństwa tańczących na przystanku
tubylców
i mijające
mijające migania świateł na przejściach
przejazdach
przeczołgach
przetłoczone zakłady rutynowej higieny
publicznej
marskości, arytmie, depresje, nadciśnienia
potrafiące chodzić
na dwóch nogach
(28.12.12)
ulica ucieka spod nóg jak
zając
z talerza
warkot kół i biel i czerwień szlabanu
opadają na głowę fragmenty kolejnych gwiazd
wystygłe pióropusze
szaleństwa tańczących na przystanku
tubylców
i mijające
mijające migania świateł na przejściach
przejazdach
przeczołgach
przetłoczone zakłady rutynowej higieny
publicznej
marskości, arytmie, depresje, nadciśnienia
potrafiące chodzić
na dwóch nogach
(28.12.12)
cholesterol
wędrując od stóp wgłąb
są małe zatory
i przewężenia
zupełnie nieznane dotąd
zakamarki
zwały tłuszczu
(28.12.12; 3:43)
są małe zatory
i przewężenia
zupełnie nieznane dotąd
zakamarki
zwały tłuszczu
(28.12.12; 3:43)
Przechadzki po bezsenności
Noce, których nie pamiętam
za każdym razem brutalnie ostatnie
przyswajania
myśli odrzuconych
mimochodem w palących
się świec
odurzeniu
telewizoryczna naiwność
puste butelki po coca
coli
zwęglone wpół zapałki
i cienie rzucane przez nagie
członki mego ciała
one są tu
te, których nie ma
jak zawsze
prowizoryczne
i nie do końca
dokończone
przechadzki po
bezsenności
(28.12.12; 03:41)
za każdym razem brutalnie ostatnie
przyswajania
myśli odrzuconych
mimochodem w palących
się świec
odurzeniu
telewizoryczna naiwność
puste butelki po coca
coli
zwęglone wpół zapałki
i cienie rzucane przez nagie
członki mego ciała
one są tu
te, których nie ma
jak zawsze
prowizoryczne
i nie do końca
dokończone
przechadzki po
bezsenności
(28.12.12; 03:41)
czwartek, 27 grudnia 2012
kontemplacja afirmacji woli żucia
Moje oko jest świadkiem
nazbyt naocznym
poszatkowań i przemieleń
całych małych światków,
które tak jak i ono
chciałyby się zawiesić
niby na haczyk
(27.12.12)
nazbyt naocznym
poszatkowań i przemieleń
całych małych światków,
które tak jak i ono
chciałyby się zawiesić
niby na haczyk
(27.12.12)
niedziela, 23 grudnia 2012
Pianista
Przystawiam do ucha
przełaje
kolejnych obrazów bez przenikliwości
stop, galopujący tętent
uderzeń pięśćmi
udaję się weń
daremnym pluskiem półtonów
oglądam, przelatujących liczb
niezliczoność
zależności
i te, między nimi, wspólne
rezonanse
tkliwości
syntetyczne
za krótkie mam palce
do Chopina
(23.12.12)
przełaje
kolejnych obrazów bez przenikliwości
stop, galopujący tętent
uderzeń pięśćmi
udaję się weń
daremnym pluskiem półtonów
oglądam, przelatujących liczb
niezliczoność
zależności
i te, między nimi, wspólne
rezonanse
tkliwości
syntetyczne
za krótkie mam palce
do Chopina
(23.12.12)
piątek, 21 grudnia 2012
i nad kropką
Wydaje mi się, ze niedługo umrę. Czuję jak zaciska się.
Guzik z pętelką
Szarzyzna.
Gdzieś w obrazach przeszłości.
Są obrzydłe usta.
Sznury i Igły.
Paskudność literatury pięknej.
Brak symetrii płatków.
I.
Nad kropką.
(21.12.12)
Guzik z pętelką
Szarzyzna.
Gdzieś w obrazach przeszłości.
Są obrzydłe usta.
Sznury i Igły.
Paskudność literatury pięknej.
Brak symetrii płatków.
I.
Nad kropką.
(21.12.12)
tak, w obliczu
Wysysam się na cztery strony świata
gdzieś tu są małe błękitne domki
z nieb
kolory są dzisiaj śniegowym odbiciem
w bezwstydzie tkanek
i nieładzie elektronowych okrązeń
przystanki
na cześć i
na przeciw
tam, gdzie załamuje się światło
(21.12.12)
gdzieś tu są małe błękitne domki
z nieb
kolory są dzisiaj śniegowym odbiciem
w bezwstydzie tkanek
i nieładzie elektronowych okrązeń
przystanki
na cześć i
na przeciw
tam, gdzie załamuje się światło
(21.12.12)
czwartek, 20 grudnia 2012
środa, 19 grudnia 2012
żółnierzyki z ołowiu
K.T.
niemość
natenczas jest
najwymowniejszym z rozwiązań; ja już
nic nie mam, to
czwarta pora roku- zrozumiałe,
że opada
się bezwolnie
szarówka, spaceruję z nią po parku
latarką
rozbija
rozwija mi ścieżki za
i przed
mgłą
jest tu
w ziarnach skroplonej wody
bardziej niż w głowie
siedemdziesiąt cztery poziomy nasilenia
przykładam ją do ust
wyglądam wtedy nadzwyczaj
zabawnie
kruki nawet
śmieją się
czarne
będąc tu tak
dosłownie
krążę po pozorności metafor
i zdaję się
odnajdywać
brak dna
Dłonie nieczyste od
samogwałtów
teraz w powietrzu wisząca
woń cyrografów
otacza krzyż zapadłych kamienic
powybijane
z rytmu
bębny
żołnierzyków z ołowiu
(19.12.12)
niemość
natenczas jest
najwymowniejszym z rozwiązań; ja już
nic nie mam, to
czwarta pora roku- zrozumiałe,
że opada
się bezwolnie
szarówka, spaceruję z nią po parku
latarką
rozbija
rozwija mi ścieżki za
i przed
mgłą
jest tu
w ziarnach skroplonej wody
bardziej niż w głowie
siedemdziesiąt cztery poziomy nasilenia
przykładam ją do ust
wyglądam wtedy nadzwyczaj
zabawnie
kruki nawet
śmieją się
czarne
będąc tu tak
dosłownie
krążę po pozorności metafor
i zdaję się
odnajdywać
brak dna
Dłonie nieczyste od
samogwałtów
teraz w powietrzu wisząca
woń cyrografów
otacza krzyż zapadłych kamienic
powybijane
z rytmu
bębny
żołnierzyków z ołowiu
(19.12.12)
chociaż
Wprawdzie przynajmniej wylizać
to jest
nieokazały rodzaj konsumpcji
w której skrobie się jakby
warstwami
powierzchowność
tak dojść można
oralną modlitwą przez
jeziora szamba krowiej podłości
i celuidową warstwę negatywu
prosto do
jądra
jest coś w tym
że
ma stwórcą siłę uwalniania
nieprzypadkowych sekwencji poruszeń
i zatrzymań
czego to nie
robi się
dla chwili
ucieczki
(19.12.12)
to jest
nieokazały rodzaj konsumpcji
w której skrobie się jakby
warstwami
powierzchowność
tak dojść można
oralną modlitwą przez
jeziora szamba krowiej podłości
i celuidową warstwę negatywu
prosto do
jądra
jest coś w tym
że
ma stwórcą siłę uwalniania
nieprzypadkowych sekwencji poruszeń
i zatrzymań
czego to nie
robi się
dla chwili
ucieczki
(19.12.12)
niedziela, 16 grudnia 2012
tak to jest
Apollo miał muzy
Freud penisa
Nietzsche Zaratustrę
a gdzie
moje
zółte papiery?
(16.12.12)
Freud penisa
Nietzsche Zaratustrę
a gdzie
moje
zółte papiery?
(16.12.12)
gospodarka pikuje
liczę na
regres
kalkulatorze
czy liczba ofiar wzrosłaby
gdyby Jezus nie chodził
po wodzie?
(16.12.12)
regres
kalkulatorze
czy liczba ofiar wzrosłaby
gdyby Jezus nie chodził
po wodzie?
(16.12.12)
poniatowski
Terrarium, tam
zamknąłem jadowite
i ostre zęby
by
nie pogryzły gości czwartkowych
obiadów
(16.12.12)
zamknąłem jadowite
i ostre zęby
by
nie pogryzły gości czwartkowych
obiadów
(16.12.12)
pierniki ze źródeł termalnych Torunia
W siedemdziesiątym czwartym
o dziwo
Europa nie miała ani
jednego siwego
włosa
(16.12.12)
o dziwo
Europa nie miała ani
jednego siwego
włosa
(16.12.12)
Czarny Jacek
swiat zbliża się
na
niebezpieczną odległość; pora
wyjść mu naprzeciw
manewrem flankującym
(16.12.12)
na
niebezpieczną odległość; pora
wyjść mu naprzeciw
manewrem flankującym
(16.12.12)
dla A z wyrazami spokoju ducha wierszyk
pamiętam
jak dziś częstowanie trawą
ą
ą
po drodze do trzygodzinnych pożegnań
na parkingu pod urzędem
stanu
cywilnego
zadość tradycji oddana po trzykroć
w miękkości
ustnych
jam
komary i
BEL
MON
DO
(16.12.12)
jak dziś częstowanie trawą
ą
ą
po drodze do trzygodzinnych pożegnań
na parkingu pod urzędem
stanu
cywilnego
zadość tradycji oddana po trzykroć
w miękkości
ustnych
jam
komary i
BEL
MON
DO
(16.12.12)
Vicky Cristina Amfetamina
To jak pociagnięcia pędzla
nigdy nie potrafiłem malować
ani wyrzucać
farb
w kąt
(16.12.12)
nigdy nie potrafiłem malować
ani wyrzucać
farb
w kąt
(16.12.12)
homofobia
Zgubiłem subtelność
skrzyczany spisek klawiszy fortepianu
oskarża mnie o
manipulację
przy pedałach
(16.12.12)
skrzyczany spisek klawiszy fortepianu
oskarża mnie o
manipulację
przy pedałach
(16.12.12)
sobota, 15 grudnia 2012
To ostatnia niedziela
To ostatnia niedziela
kłamią że sobota
ja jestem kim jesteś Ty?
rzęsy i brwi
widzę się wstydzę brzydzę
może na poły być czy żyć
przykładam do ucha słuchawkę
słucham tego dnia nie
grucham jak gołąbek w kapuście
przyjeżdżam pod okna i gram
pam pam pam
nigdy nie znałem nut osobiście
tylko z widzenia
widzę je
przejrzyście
mówią że, nie ma jak
wejść i można tylko chodzić w
koło
przynęty, ja ryba co?
ot, mała sonata i romantyk bez głowy
doniczka z parapetu i zapach
zapach jej perfum...
zjawiłem się znienacka
może w tym leży wina
beczka
wypita
i dlatego nie chcesz po warkoczu
mnie wpuścić na górę
jutro poniedziałek
nie, jutro futro
(16.12.12)
kłamią że sobota
ja jestem kim jesteś Ty?
rzęsy i brwi
widzę się wstydzę brzydzę
może na poły być czy żyć
przykładam do ucha słuchawkę
słucham tego dnia nie
grucham jak gołąbek w kapuście
przyjeżdżam pod okna i gram
pam pam pam
nigdy nie znałem nut osobiście
tylko z widzenia
widzę je
przejrzyście
mówią że, nie ma jak
wejść i można tylko chodzić w
koło
przynęty, ja ryba co?
ot, mała sonata i romantyk bez głowy
doniczka z parapetu i zapach
zapach jej perfum...
zjawiłem się znienacka
może w tym leży wina
beczka
wypita
i dlatego nie chcesz po warkoczu
mnie wpuścić na górę
jutro poniedziałek
nie, jutro futro
(16.12.12)
refleksja nocna
Może to błąd że
nie upajam się niczym
i przyjmuję świat taką abstrakcją jaką jest
w rzeczywistości
(16.12.12)
nie upajam się niczym
i przyjmuję świat taką abstrakcją jaką jest
w rzeczywistości
(16.12.12)
piątek, 14 grudnia 2012
idą święta, idą święta, a Jezus to przynęta
Transformacje grubej kreski
następują na co dzień
przy stołach, na których
winien rodzić się
Jezus
(13.12.12)
następują na co dzień
przy stołach, na których
winien rodzić się
Jezus
(13.12.12)
O sytuacji politycznej krajów złotego wychodka
Luźne porozłączania połączeń nerwowych
wprawiły mnie iście w nastrój leżącej krowy
to jest
wznowiły nieprzepartą chęć machania ogonem
i odstraszania much kłębiących się gdzieś
daleko poza zasięgiem wzroku
mówiąc lekko
żartobliwie
wzmożony apetyt na trawę
i wzmożoną przemianę materii
przemieliłem żując jak
gumę
do żucia
przykłady z stoickich filozofów
stan ten na wskroś
aproduktywny
nazwany nie wiedzieć dlaczego
stanem zielonych placków
przecież zasilić metanem mógł połowę osiedli
południowo-zachodnich stanów północnej Korei
chociaż oni pewnie zbudowali by z tego
bomby
(13.12.12)
wprawiły mnie iście w nastrój leżącej krowy
to jest
wznowiły nieprzepartą chęć machania ogonem
i odstraszania much kłębiących się gdzieś
daleko poza zasięgiem wzroku
mówiąc lekko
żartobliwie
wzmożony apetyt na trawę
i wzmożoną przemianę materii
przemieliłem żując jak
gumę
do żucia
przykłady z stoickich filozofów
stan ten na wskroś
aproduktywny
nazwany nie wiedzieć dlaczego
stanem zielonych placków
przecież zasilić metanem mógł połowę osiedli
południowo-zachodnich stanów północnej Korei
chociaż oni pewnie zbudowali by z tego
bomby
(13.12.12)
O fałszywości kobiet co kłamią, ze mają niebieskie oczy
Zieleń oczu kobiet o niebieskich oczach
największym słyszalnym kłamstwem
pfu, kpiną
to jest ten rodzaj tęczówki
w którą się wsiąka jak atrament
zalałem ją w trupa
przeżyłem kilkanaście lat
i myślę że jestem,
więc jestem
koneserem przygwożdżeń do muru
nie uwierzysz
monogamia to widocznie nie mój fetysz,
bo wciąż szukam w tych dziurach bez dna szmaragdów
i szpilek do wbijania w poduszeczki
martwy konceptualizm trwających
w rzece
wyrzeczeń
Nibylandia- peron 147
(14.12.12)
największym słyszalnym kłamstwem
pfu, kpiną
to jest ten rodzaj tęczówki
w którą się wsiąka jak atrament
zalałem ją w trupa
przeżyłem kilkanaście lat
i myślę że jestem,
więc jestem
koneserem przygwożdżeń do muru
nie uwierzysz
monogamia to widocznie nie mój fetysz,
bo wciąż szukam w tych dziurach bez dna szmaragdów
i szpilek do wbijania w poduszeczki
martwy konceptualizm trwających
w rzece
wyrzeczeń
Nibylandia- peron 147
(14.12.12)
rymogrzbietupołamanie homonimii
Jestem czymś
jak gdyby nigdy niczym
sprzecznym w sprzeczności przeciwieństw
konformistą pragmatycznie pragnącym komfortu
filią porannych filmów porno filuterności
achem
ochem
uchem
z piwnym brzuchem
ruchem nieruchliwości w nadmiarze pospolitych ruszeń
wybrzuszeń w fotelu wgnieceń
bezczynnych
jak tarczyca
(14.12.12)
jak gdyby nigdy niczym
sprzecznym w sprzeczności przeciwieństw
konformistą pragmatycznie pragnącym komfortu
filią porannych filmów porno filuterności
achem
ochem
uchem
z piwnym brzuchem
ruchem nieruchliwości w nadmiarze pospolitych ruszeń
wybrzuszeń w fotelu wgnieceń
bezczynnych
jak tarczyca
(14.12.12)
środa, 12 grudnia 2012
rżnąc Platona w dupę
A więc są
światy równoległe
wzajemnie niezawiśle nienawistne
światy własnych odbić rozbicia identyczności
galaktyki półmaterii
gdzie jedno niczym jest więc jak przeciwieństwem drugiego
niepełnym nigdy w swym prostym ułamku
oto małe mikrokosmosy
(12.12.12)
światy równoległe
wzajemnie niezawiśle nienawistne
światy własnych odbić rozbicia identyczności
galaktyki półmaterii
gdzie jedno niczym jest więc jak przeciwieństwem drugiego
niepełnym nigdy w swym prostym ułamku
oto małe mikrokosmosy
(12.12.12)
Przegrzanie systemów automatycznej transkrypcji myśli częściowo urojonych
Czterdziesty drugi stopień moralnego wykończenia
rozłam między wzburzoną żądzą mordu, a pieczołowicie skrywanym pragnieniem czułości
oto podróż przez zieleń krwi i czerwień łąk
krąg
(12.12.12)
rozłam między wzburzoną żądzą mordu, a pieczołowicie skrywanym pragnieniem czułości
oto podróż przez zieleń krwi i czerwień łąk
krąg
(12.12.12)
wtorek, 11 grudnia 2012
poniedziałek, 10 grudnia 2012
synkretyzm
Zmiany wysokości
są przerwaniem ciągłości zawieszenia w przestrzeni
ćwir
ćwir
ćwir
pozycja x y
stosunki funkcji
parabolicznośc moralności
matematyzując kolejne pojęcia deregulujące ciśnienie krwi
nie
nie ma już
są
rzeczy ponad i pod
rozum
bezwzględność: wartości ujemnej dodatniość
kłamstwo
figur niewymiernych logicznie rzecz biorąć
sześciennych klatek
to to, co nazywamy dusznośćią
sterylność
(10.12.12)
są przerwaniem ciągłości zawieszenia w przestrzeni
ćwir
ćwir
ćwir
pozycja x y
stosunki funkcji
parabolicznośc moralności
matematyzując kolejne pojęcia deregulujące ciśnienie krwi
nie
nie ma już
są
rzeczy ponad i pod
rozum
bezwzględność: wartości ujemnej dodatniość
kłamstwo
figur niewymiernych logicznie rzecz biorąć
sześciennych klatek
to to, co nazywamy dusznośćią
sterylność
(10.12.12)
popadam w coś na kształt szarej konsumpcji kosmicznej masy
A więc to ja
martwy po trzyroć
dziś umrzeć mam po raz czwarty
to staje się już rutyną
wszystko płynie
i ja płynę
tym razem nie pod prąd
(10.12.12)
martwy po trzyroć
dziś umrzeć mam po raz czwarty
to staje się już rutyną
wszystko płynie
i ja płynę
tym razem nie pod prąd
(10.12.12)
piątek, 7 grudnia 2012
ostatnie kuszenie Chrysusa
Szkoda, że Cię nia ma
gdy jesteś tak pośrednio
żelazkiem przyłożonym do rany
próżno szukać w niej
miejsc
nieskażonych
to jest ta chęć płonięcia
na co dzień
(07.12.12)
gdy jesteś tak pośrednio
żelazkiem przyłożonym do rany
próżno szukać w niej
miejsc
nieskażonych
to jest ta chęć płonięcia
na co dzień
(07.12.12)
środa, 5 grudnia 2012
Wielka Improwizacja
Zarecytuję Panią dziś
tak, jak niegdyś recytowałem wiersze
dziś będę w każdej Pani literze
w każdej pauzie i przecinku
dziś będę w krzykach i szeptach
pozorach i pewności
Pani to wiersz wolny
podobny do wiatru
to Pani jest dziełem,
gdy ja tylko rzemieślnikiem
(05.12.12)
tak, jak niegdyś recytowałem wiersze
dziś będę w każdej Pani literze
w każdej pauzie i przecinku
dziś będę w krzykach i szeptach
pozorach i pewności
Pani to wiersz wolny
podobny do wiatru
to Pani jest dziełem,
gdy ja tylko rzemieślnikiem
(05.12.12)
sobota, 1 grudnia 2012
kopiując
Nie ma już
w dziewiątej
ponad jest tylko przyszłość
naiwność niezrozumienia
szaleństwo niewinności zbliżonej do horyzontu
klepsydry obłość
przedkładasz się w szyk ustawnych ćwierci i połów
pasaży i pożegnań
lokum
tutaj układasz się do snu
w miękki puch zapadły ciężar
pióra
(30.11.12)
w dziewiątej
ponad jest tylko przyszłość
naiwność niezrozumienia
szaleństwo niewinności zbliżonej do horyzontu
klepsydry obłość
przedkładasz się w szyk ustawnych ćwierci i połów
pasaży i pożegnań
lokum
tutaj układasz się do snu
w miękki puch zapadły ciężar
pióra
(30.11.12)
piątek, 30 listopada 2012
smycz
Paliłem palindromy na palach palm Palm Beach
w niczym nie przypominały starego dobrego
Podhala
czym jest ta wolność
jeśli nie więzieniem?
(30.11.12)
w niczym nie przypominały starego dobrego
Podhala
czym jest ta wolność
jeśli nie więzieniem?
(30.11.12)
Magnetyzer
A gdyby tak dać w wątpliwość się poddać
trzeciej wartości logiki
czy możliwe jest nie być
prawdą
ani fałszem?
jest gdzieś między palcami tysięcznych implikacji
supeł na nici Ariadny
0 i 1
(30.11.12)
trzeciej wartości logiki
czy możliwe jest nie być
prawdą
ani fałszem?
jest gdzieś między palcami tysięcznych implikacji
supeł na nici Ariadny
0 i 1
(30.11.12)
Fryderyk
Wstawał grudzień
nie był już tym samym ptakiem co kiedyś
nie wstawał
ani się nie kładł
tkwił, więdł, trwałże gdzieś
w zawieszeniu
miedzy wonią imbiru, pomarańczy i hibiskusa
(30.11.12)
nie był już tym samym ptakiem co kiedyś
nie wstawał
ani się nie kładł
tkwił, więdł, trwałże gdzieś
w zawieszeniu
miedzy wonią imbiru, pomarańczy i hibiskusa
(30.11.12)
Posłaniająsię
Oto czwarta faza księżyca
zasnęłaś jak świeca
puch!
i siwy dym
przyrostki, przedrostki, zarostki dokładam do imion
wtedy nie są już nimi
ale mają je w sobie
(30.11.12)
zasnęłaś jak świeca
puch!
i siwy dym
przyrostki, przedrostki, zarostki dokładam do imion
wtedy nie są już nimi
ale mają je w sobie
(30.11.12)
konkursyll
Dziś przeczytałem tę książkę po raz drugi
tym razem bez Kobiety Technicznej
pół roku jak kolejny raz zbieram laury
wtedy były to uśmiechy
dziś, ach...
nagrody rzeczowe
(data ważności)
tym razem bez Kobiety Technicznej
pół roku jak kolejny raz zbieram laury
wtedy były to uśmiechy
dziś, ach...
nagrody rzeczowe
(data ważności)
środa, 28 listopada 2012
Agon
Przyłóż mnie do rany
będę Twoim zakażeniem
gangreną
tej nocy
koc
niejałowy
i sto powodów
by odnaleźć
(28.11.12)
będę Twoim zakażeniem
gangreną
tej nocy
koc
niejałowy
i sto powodów
by odnaleźć
(28.11.12)
rymowanka bezlitosna
Przyległość
Podległość
Odległość
Zaległość
prędkość dziecka w wózku razy masa mózgu
gdyby kózka nie skakała, to by dziecka nie powiła
kiła
(28.11.12)
Podległość
Odległość
Zaległość
prędkość dziecka w wózku razy masa mózgu
gdyby kózka nie skakała, to by dziecka nie powiła
kiła
(28.11.12)
goryle bez mgły
Alpy to wysokie góry
a nuż żyją w nich małpy
pazury tępo wbite w chmury
który to już raz?
A czas wykrawa w nich kształty
(28.11.12)
a nuż żyją w nich małpy
pazury tępo wbite w chmury
który to już raz?
A czas wykrawa w nich kształty
(28.11.12)
Tu, łapię ostrość
agonalny
portal do półostatecznośći
jesienna, górska bryza
jesteś mleczem na łące
zające
przytupnięty
kolor pod kolorem
deptające
się przez się odciski
wyliczenia i
poranne bóle łokcia
to schemat
kalendarzyk
terminarz
przynoszę dobre wieści
niebieski ostatecznie zaliczony do oficjalnej listy kolorów
pfu
pfu
pfu
teatralny najazd na
mikrodetal
teraz to w końcu mogę iść do nieba
(28.11.12)
portal do półostatecznośći
jesienna, górska bryza
jesteś mleczem na łące
zające
przytupnięty
kolor pod kolorem
deptające
się przez się odciski
wyliczenia i
poranne bóle łokcia
to schemat
kalendarzyk
terminarz
przynoszę dobre wieści
niebieski ostatecznie zaliczony do oficjalnej listy kolorów
pfu
pfu
pfu
teatralny najazd na
mikrodetal
teraz to w końcu mogę iść do nieba
(28.11.12)
poniedziałek, 26 listopada 2012
górołaz
Aktorstwo w kinach alternatyw
ranem czapki wstają z głów
ciało w dywanie
dzisiaj nie krwawi
tarcia na lini
mężczyzna-kobieta
(24 XI 12)
ranem czapki wstają z głów
ciało w dywanie
dzisiaj nie krwawi
tarcia na lini
mężczyzna-kobieta
(24 XI 12)
C20H25N3O
Iluzje
jesteś mistrzynią
nie bądź dziś mną, ani tamtą
nie bądź
za długo
w ogrodzie
wróć na obiad
(26 XI 12)
jesteś mistrzynią
nie bądź dziś mną, ani tamtą
nie bądź
za długo
w ogrodzie
wróć na obiad
(26 XI 12)
C12H22O11
Paroksyzm
jest w tym coś więcej niż rozkosz ulotna?
krzta snu na łyżce
sypany kryształ po kryształku żywot
wprost do od poprzez herbatę
tak ciężko jest
wejść w reakcję
kostki do brydża
znajome kształty
zlepek, zbitka
sylab
sposób przygotowania- min. 70 °
skad?
gdy wszędzie dokoła nędzne 36
(26 XI 12)
jest w tym coś więcej niż rozkosz ulotna?
krzta snu na łyżce
sypany kryształ po kryształku żywot
wprost do od poprzez herbatę
tak ciężko jest
wejść w reakcję
kostki do brydża
znajome kształty
zlepek, zbitka
sylab
sposób przygotowania- min. 70 °
skad?
gdy wszędzie dokoła nędzne 36
(26 XI 12)
C17H21NO4
Jeszcze nie tak dawno
całkiem niedawno
wciągałem Cię nałogowymi poruszeniami piersiowej klatki
nie liczyła się
stała grawitacji
i otępienia
filtry to
złodzieje minerałów
przecier wynaturzeń klarowny
jestem na odległość dzbanka
herbatę mam
zamknięty w fusie ogień
i słodką woń mandarynek
świeczniki spękały,
choć niebo ma księżyc
w kształcie rogala
(26 XI 12)
całkiem niedawno
wciągałem Cię nałogowymi poruszeniami piersiowej klatki
nie liczyła się
stała grawitacji
i otępienia
filtry to
złodzieje minerałów
przecier wynaturzeń klarowny
jestem na odległość dzbanka
herbatę mam
zamknięty w fusie ogień
i słodką woń mandarynek
świeczniki spękały,
choć niebo ma księżyc
w kształcie rogala
(26 XI 12)
piątek, 23 listopada 2012
LAT X
Przylegam do Ciebie ściśle
niczym druga skóra
choć jestem tą pierwszą
Obłapiam Cię
Ja-dziwadło bez rąk
wyuzdanie
to zmysłowość niemożliwości
autoerotyzm
wymiana gazowa, regulacja temperatury
To ja jestem tym co widzisz,
kiedy nie patrzysz
To ja- poszarpany
odarty sam z siebie
to Ty- jakim pragnie Cię
powierzchowność
(23.11.12)
niczym druga skóra
choć jestem tą pierwszą
Obłapiam Cię
Ja-dziwadło bez rąk
wyuzdanie
to zmysłowość niemożliwości
autoerotyzm
wymiana gazowa, regulacja temperatury
To ja jestem tym co widzisz,
kiedy nie patrzysz
To ja- poszarpany
odarty sam z siebie
to Ty- jakim pragnie Cię
powierzchowność
(23.11.12)
Ciało
Oblany betonem szkielet pozoru
jesteśmy karą za bezlitosny
brak świadomości
ach
och
uch
(23.11.12)
jesteśmy karą za bezlitosny
brak świadomości
ach
och
uch
(23.11.12)
kochanki Freuda
Śnią mi się
pocałunki
tak obce i nielogiczne
kolejny dzień z rzędu
ledwie wyczuwalny pod grubą warstwa czerwonej szminki
puls lodowatej krwi
zbyt wolny
przykładanie ust do ust
suchych
to odczucia głęboko
nieistniejące
obracam się w labiryncie abstraktów
fizyczności rozumianej ściśle
nieświadomości kochanków
przekrzyk
przez zaciśnięte zęby
nieokiełznana wymiana organiczności związków
mimochodem
to są tylko wyobrażenia
pory popółnocnej
nic w nich z szczerości
rzeczy wiszących
(23.11.12)
pocałunki
tak obce i nielogiczne
kolejny dzień z rzędu
ledwie wyczuwalny pod grubą warstwa czerwonej szminki
puls lodowatej krwi
zbyt wolny
przykładanie ust do ust
suchych
to odczucia głęboko
nieistniejące
obracam się w labiryncie abstraktów
fizyczności rozumianej ściśle
nieświadomości kochanków
przekrzyk
przez zaciśnięte zęby
nieokiełznana wymiana organiczności związków
mimochodem
to są tylko wyobrażenia
pory popółnocnej
nic w nich z szczerości
rzeczy wiszących
(23.11.12)
podsumowanie żywotu insekta
Szarpany ryk rany
AAA
BBB
CCC
filateliści szukają okazji
marazm mrówek wzmaga determinację ich
aż trzeszczą klasery
DDD
EEE
FFF
kolekcjonując życia czerwonych krwinek
krwawią na czerwono
GGG
HHH
III
nic
(21.11.12)
AAA
BBB
CCC
filateliści szukają okazji
marazm mrówek wzmaga determinację ich
aż trzeszczą klasery
DDD
EEE
FFF
kolekcjonując życia czerwonych krwinek
krwawią na czerwono
GGG
HHH
III
nic
(21.11.12)
wtorek, 20 listopada 2012
dialog jest formą podawczą
Nie stać mnie na to
by być
a co dopiero
by nie być
dylematy marionetki
zaraz wstanę i
upadnę
oto dialog z upadłym
chrzęst i trzask!
i nie i tak!
i tak i
może
nieraz to śmiech mnie pozera
pożera przeżarcia smutkiem skutek
figa
jestem u firmamentu
by spaść
bo to jest to
sens
Ha!, iżby sens leżeć miał w pogrążeniu?
to chcesz powiedzieć?
Nie liczę słów Twoich,
bo to jest chwila
ułamek
Czyżby? azali chwilą jest czekanie?
nie ma w takim razie teraźniejszości
układasz się do snu
czy śpisz, by się obudzić
czy śpisz, by śnić?
śnię, by żyć dwa razy wolniej
wolniej, więc to jest cel- wolność
celem jest koniec
więc koniec jest wolnośćią
gdzież wszak moje łańcuchy?
przeszłość jest łańcuchem
wyzbądź się jej
oto chmura
oto mgła
to ja
para, dyszysz ledwo dziadku
czyż nie Ty księżycem
a ja Twoim zaćmieniem?
(19.11.12)
by być
a co dopiero
by nie być
dylematy marionetki
zaraz wstanę i
upadnę
oto dialog z upadłym
chrzęst i trzask!
i nie i tak!
i tak i
może
nieraz to śmiech mnie pozera
pożera przeżarcia smutkiem skutek
figa
jestem u firmamentu
by spaść
bo to jest to
sens
Ha!, iżby sens leżeć miał w pogrążeniu?
to chcesz powiedzieć?
Nie liczę słów Twoich,
bo to jest chwila
ułamek
Czyżby? azali chwilą jest czekanie?
nie ma w takim razie teraźniejszości
układasz się do snu
czy śpisz, by się obudzić
czy śpisz, by śnić?
śnię, by żyć dwa razy wolniej
wolniej, więc to jest cel- wolność
celem jest koniec
więc koniec jest wolnośćią
gdzież wszak moje łańcuchy?
przeszłość jest łańcuchem
wyzbądź się jej
oto chmura
oto mgła
to ja
para, dyszysz ledwo dziadku
czyż nie Ty księżycem
a ja Twoim zaćmieniem?
(19.11.12)
poniedziałek, 19 listopada 2012
Darek
Gdzie się podziała metafizyka
kąpieli w wannie?
ach
nie ma jej
nie ma
nie
Gdzie się podziały
bocianie gniazda
śnieg, śnieg, śnieg w lecie?
ach
nie ma ich
nie ma
nie
Gdzie się pochowały liczby
z alfabetu
tu są
tam są
w zbiorze x ∈ <-∞; +∞>
kąpieli w wannie?
ach
nie ma jej
nie ma
nie
Gdzie się podziały
bocianie gniazda
śnieg, śnieg, śnieg w lecie?
ach
nie ma ich
nie ma
nie
Gdzie się pochowały liczby
z alfabetu
tu są
tam są
w zbiorze x ∈ <-∞; +∞>
Jarmusch
Nie ma poetów bez papierosów
i kawy
porannego kaszlu do łez
Nie ma poetów bez
oczu w oddali
rozbiegań
sinych z przemarznięcia knykci
Nie ma poetów bez
ciszy posiedzeń
i ospałych przemówień grzmotu
Nie ma
nie ma
nie ma
czarcich ogonów bez diabła
blizn bez ran
tam
nie ma serc
bez krwi pulsu
choćby raz na minutę
(19.11.12)
i kawy
porannego kaszlu do łez
Nie ma poetów bez
oczu w oddali
rozbiegań
sinych z przemarznięcia knykci
Nie ma poetów bez
ciszy posiedzeń
i ospałych przemówień grzmotu
Nie ma
nie ma
nie ma
czarcich ogonów bez diabła
blizn bez ran
tam
nie ma serc
bez krwi pulsu
choćby raz na minutę
(19.11.12)
odpowiedzi na które nie ma pytań
Pytasz mnie jak to jest
umrzeć
odpowiadam, że dokładnie tak jak się urodzić
tylko w drugą stronę
swoisty powrót do łona
podróż rodnymi kanalami
przez ideę wprost do eteru
Pytasz mnie jak to jest
się urodzić
dokładnie tak jak umrzeć, odpowiadam
Pytasz mnie jak
żyć
śmiejąc się, odchodzę, w kieszeni trzymając szesnasty listopada
(16.11.12)
umrzeć
odpowiadam, że dokładnie tak jak się urodzić
tylko w drugą stronę
swoisty powrót do łona
podróż rodnymi kanalami
przez ideę wprost do eteru
Pytasz mnie jak to jest
się urodzić
dokładnie tak jak umrzeć, odpowiadam
Pytasz mnie jak
żyć
śmiejąc się, odchodzę, w kieszeni trzymając szesnasty listopada
(16.11.12)
Mr.66
Spotykamy się ponownie
w bezlitosnym paśmie sprzeczności i lęków
w młodości ogniskach
zadymionych
przy witrynie sklepu z butami
gdzie staliśmy kiedyś
zarośnięci
po trzech dniach ślepej tułaczki
pamiętam jak dziś Twój
trzydniowy smród
i skłonność do psychoanalizy
zlane potem prześcieradła
(19.11.12)
w bezlitosnym paśmie sprzeczności i lęków
w młodości ogniskach
zadymionych
przy witrynie sklepu z butami
gdzie staliśmy kiedyś
zarośnięci
po trzech dniach ślepej tułaczki
pamiętam jak dziś Twój
trzydniowy smród
i skłonność do psychoanalizy
zlane potem prześcieradła
(19.11.12)
wtorek, 6 listopada 2012
dziękuje
Za niedbale namalowane obłoki
czerwieni niebios nocnej tajemnicy
i szarość gwiazd przygaszonych
źrenic nieśmiałych spojrzeniem
Za wiatru dłoni frywolnych
zapach jesiennych przemoknięć liści
opadłych powiek zawiśnęć
za obraz, który sam się maluje
rytmiką pociągnięć obcych barw kresek
harmonią powitań codziennych
za symfonię bezdźwięków
cichych stuków ciszy
klekotań zamarłych ciągłości
i błysków świateł cienistość
dziękuję
(05 X 12)
czerwieni niebios nocnej tajemnicy
i szarość gwiazd przygaszonych
źrenic nieśmiałych spojrzeniem
Za wiatru dłoni frywolnych
zapach jesiennych przemoknięć liści
opadłych powiek zawiśnęć
za obraz, który sam się maluje
rytmiką pociągnięć obcych barw kresek
harmonią powitań codziennych
za symfonię bezdźwięków
cichych stuków ciszy
klekotań zamarłych ciągłości
i błysków świateł cienistość
dziękuję
(05 X 12)
poniedziałek, 5 listopada 2012
Rzygam Tobą
o Wielka!
po kropelce kropelka
spływa po bucie torsji kształtna rzeka
godzina po godzinie
kotłując się płynie
od głowy ku ziemi
wstążeczka zielenii
wędrówki ludów
gospodarka polityka
śmierć z nudów
a zegar tyk, tyk,
tyka
dość emigracji
organizacji
środowisk
kotłowisk mlodzieży buntu
encepence w której ręce
makron pasta
FINITO BASTA!
(nie przyznaję się do tych tworów, więc nie mają daty, ni przestrzeni powstania)
o Wielka!
po kropelce kropelka
spływa po bucie torsji kształtna rzeka
godzina po godzinie
kotłując się płynie
od głowy ku ziemi
wstążeczka zielenii
wędrówki ludów
gospodarka polityka
śmierć z nudów
a zegar tyk, tyk,
tyka
dość emigracji
organizacji
środowisk
kotłowisk mlodzieży buntu
encepence w której ręce
makron pasta
FINITO BASTA!
(nie przyznaję się do tych tworów, więc nie mają daty, ni przestrzeni powstania)
czwartek, 1 listopada 2012
Rytuał
Zwiastuje nieunikniona burzę
hipnotyzer na klęczkach
wahadłem w lewo i prawo
puls
powtarzalny rytm uderzeń dzwonów
hermetyczność przestrzeni
Nisko
pochylają głowy
niewiasty w czarnych kapturach
Unoszony kilka centymetrów nad własną głową
wznosi kapłan
dar w ofierze
powietrzu
Nisko
pochylają głowy
niewiasty w czarnych kapturach
Nie przestaje zaskakiwać
tryb w zegarze
szum oklasków
rzuconych w echo
Nisko
pochylają głowy
niewiasty w czarnych kapturach
(01.11. 12)
hipnotyzer na klęczkach
wahadłem w lewo i prawo
puls
powtarzalny rytm uderzeń dzwonów
hermetyczność przestrzeni
Nisko
pochylają głowy
niewiasty w czarnych kapturach
Unoszony kilka centymetrów nad własną głową
wznosi kapłan
dar w ofierze
powietrzu
Nisko
pochylają głowy
niewiasty w czarnych kapturach
Nie przestaje zaskakiwać
tryb w zegarze
szum oklasków
rzuconych w echo
Nisko
pochylają głowy
niewiasty w czarnych kapturach
(01.11. 12)
parafraza Różewicza na dzień przed
Czas na mnie, w ręce mam pięć ziaren kurzu
Czas nagli, na głowie dwa siwe włosy
Co z sobą zabrać
garnek złota
niepotrzebny
zbędnych słów pojemność
patrzcie, jak staję się
popiołem
(31 X 12)
Czas nagli, na głowie dwa siwe włosy
Co z sobą zabrać
garnek złota
niepotrzebny
zbędnych słów pojemność
patrzcie, jak staję się
popiołem
(31 X 12)
chemia
Świat spływa
jestem policzalnym elementem przestrzeni
nutą w oktawie
chlapnięć i plusków
Spadające cząstki grawitacji
to zaburzenia sił
nierówność powierzchni
podróżuję wertykalnie lżejszy o pięć
atomów wodoru
(28 X 12)
jestem policzalnym elementem przestrzeni
nutą w oktawie
chlapnięć i plusków
Spadające cząstki grawitacji
to zaburzenia sił
nierówność powierzchni
podróżuję wertykalnie lżejszy o pięć
atomów wodoru
(28 X 12)
niedziela, 21 października 2012
wspomnienie pewnego czerwcowego dnia
Wtedy nie było tu przekleństw malowanych na drzewie
liście były niej żółte
a Twoja skóra pachniała wiosną
miałem w dłoni książkę
i czytałem wers po wersie
opowiadania, które chciałaś usłyszeć
leżałaś z głową w chmurach
i oddychałaś
od czasu do czasu
bezgłośnie
szeptałaś, bym mówił głośniej czy wolniej
wtedy nie było dwóch słońc
i liści pod nogami
nie było kurtek na ramionach
a w nas żyły
tylko słowa
książek kupionych za
5 zł
(21 X 12)
liście były niej żółte
a Twoja skóra pachniała wiosną
miałem w dłoni książkę
i czytałem wers po wersie
opowiadania, które chciałaś usłyszeć
leżałaś z głową w chmurach
i oddychałaś
od czasu do czasu
bezgłośnie
szeptałaś, bym mówił głośniej czy wolniej
wtedy nie było dwóch słońc
i liści pod nogami
nie było kurtek na ramionach
a w nas żyły
tylko słowa
książek kupionych za
5 zł
(21 X 12)
16:24
Polowanie na skrawek światła,
ażeby się ogrzać chwilowo
chwilę przed zachodem
wtedy budynki nie rzucają cienia
na ławki ratusza
gołębie wibrują
pajęczyny natarczywie wplątywane
we włosy
to stare rozmowy
starych ludzi
spacery insektów między literami
to śmiechy i płacz fontanny
to kolory wchłaniane przez kamienice
wędrówki nut kawiarnianych
zapachów przypalanej zupy jarzynowej
i nagły grzmot
trzepot skrzydeł
przemieszczenie o metr
nowe ziarna
(21 X 12)
ażeby się ogrzać chwilowo
chwilę przed zachodem
wtedy budynki nie rzucają cienia
na ławki ratusza
gołębie wibrują
pajęczyny natarczywie wplątywane
we włosy
to stare rozmowy
starych ludzi
spacery insektów między literami
to śmiechy i płacz fontanny
to kolory wchłaniane przez kamienice
wędrówki nut kawiarnianych
zapachów przypalanej zupy jarzynowej
i nagły grzmot
trzepot skrzydeł
przemieszczenie o metr
nowe ziarna
(21 X 12)
Fuga
Zaległem między resztkami niedopalonych papierosów
w szczelinach
poprzecinanych fragmentarycznie szachownic
otoczony cząstkami pobitych butelek
i gdzieniegdzie porośnięty kępkami niechcianej trawy
Zaległem gdzieś między dziobaniem, a preżuwaniem
trzepotem skrzydeł
krzykiem dzieci goniących własne ogony
determinizm
chęć dojrzenia skutku
tu, od dołu
wszystko zdaje się większe
i mniej warte uwagi
jest tylko dogasanie
i mgły przejściowe
dym ulatujący
stawanie się i rozpływanie
to tylko refleksy świateł
i cienie rzucane przez latarnie
to nadeptywanie stóp
tętent tysięcy dwunożnch koni
to pędzenie
za światłem
(21 X 12)
w szczelinach
poprzecinanych fragmentarycznie szachownic
otoczony cząstkami pobitych butelek
i gdzieniegdzie porośnięty kępkami niechcianej trawy
Zaległem gdzieś między dziobaniem, a preżuwaniem
trzepotem skrzydeł
krzykiem dzieci goniących własne ogony
determinizm
chęć dojrzenia skutku
tu, od dołu
wszystko zdaje się większe
i mniej warte uwagi
jest tylko dogasanie
i mgły przejściowe
dym ulatujący
stawanie się i rozpływanie
to tylko refleksy świateł
i cienie rzucane przez latarnie
to nadeptywanie stóp
tętent tysięcy dwunożnch koni
to pędzenie
za światłem
(21 X 12)
Z obrazu Dalego
Czas śpi w zegarach
za trzydzieści siedem pierwsza
jest jakby nieśmiałością liśći
pożółkłych
i jesiennego słońca natarczywością
Zakładano z góry, że wszystko
przemija z wiatrem
lecz co, jeśli on
zapomni, by wiać
Zostajesz dziś do południa
tu, w tej trawie
nie licząc źdźbeł kolejno przewróconych
będziesz niczym więcej
jak tylko uległością pod dziobem gołębia
naiwna
o jeden wymiar mniej
niemnożona przez sekundy
Nie wierzę w to,
że światło nie dociera tu
w mgnieniu oka
(21 X 12)
za trzydzieści siedem pierwsza
jest jakby nieśmiałością liśći
pożółkłych
i jesiennego słońca natarczywością
Zakładano z góry, że wszystko
przemija z wiatrem
lecz co, jeśli on
zapomni, by wiać
Zostajesz dziś do południa
tu, w tej trawie
nie licząc źdźbeł kolejno przewróconych
będziesz niczym więcej
jak tylko uległością pod dziobem gołębia
naiwna
o jeden wymiar mniej
niemnożona przez sekundy
Nie wierzę w to,
że światło nie dociera tu
w mgnieniu oka
(21 X 12)
Kodon STOP
STOP
Kilometry nad
Kilometry do
Celu
Wątpliwość
Decyzja
Skok
Obojętność
Lot
Los
Poddanie
Turbulencje
Wątpliwość
Stabilizacja
Spokój
i powolna droga na dno
(15 X 12)
Kilometry nad
Kilometry do
Celu
Wątpliwość
Decyzja
Skok
Obojętność
Lot
Los
Poddanie
Turbulencje
Wątpliwość
Stabilizacja
Spokój
i powolna droga na dno
(15 X 12)
kobiety
To jest zobojętnienie
i brak skrupułów
to gra
o niezdefiniowane
To bezczelność
par biegnących za rękę
ich zazdrość
o każdy łyk powietrza
To marność
oddechów przyspieszonych
bieg zwolniony
o pół
To szczerość
nieszczerych wyznań
kłamstw kapryśnych
okrutność
To żar
tłumiony przez
codzienność
(15 X 12)
i brak skrupułów
to gra
o niezdefiniowane
To bezczelność
par biegnących za rękę
ich zazdrość
o każdy łyk powietrza
To marność
oddechów przyspieszonych
bieg zwolniony
o pół
To szczerość
nieszczerych wyznań
kłamstw kapryśnych
okrutność
To żar
tłumiony przez
codzienność
(15 X 12)
zwątpienie
Co Ja mam prócz tego miasta
hejnału trzy razy na dobę
słonecznika w dłoni,
który zaraz rzucę na mróz
Co ja mam prócz zimna
i drgawek bezlitosnych
dziury między żebrami
i twardości chusteczek
Co ja mam teraz
gdy nie mam nic
Co miałem wtedy,
gdy miałem wszystko?
(13 X 12)
hejnału trzy razy na dobę
słonecznika w dłoni,
który zaraz rzucę na mróz
Co ja mam prócz zimna
i drgawek bezlitosnych
dziury między żebrami
i twardości chusteczek
Co ja mam teraz
gdy nie mam nic
Co miałem wtedy,
gdy miałem wszystko?
(13 X 12)
piątek, 12 października 2012
Załom
Nie wierzę
zawsze byłem słabej wiary
lecz to był Bóg, w którego nie sposób
po prostu nie wierzyć
(12 X 12)
zawsze byłem słabej wiary
lecz to był Bóg, w którego nie sposób
po prostu nie wierzyć
(12 X 12)
Po raz ostatni
Gdyby nie poezja, nie miałbym nikogo
teraz, gdy odpływasz do innego portu
jedynym ratunkiem jest wykrzyczeć
spiętrzone fale sztormu oceanu
który się tłoczy w mej piersi niemiłosiernie
i wylać z siebie gorycz całą i frustrację
Czy to tak prosto wszelakoż wyzbyć
się prądów, które niegdyś, a i wciąż
budzą się do żcia co rano i nie
zasypiają chociażby na chwilę, mącąc
i ożywiając to, co raz atoli
przyzwały do życia i czego
zabić się nie da chyba ni nożem
ni oszczepem, ni suszą okrutną
Niczym to jednak przy okrutności
słów Twoich i pocałunków płowych
miodzie zatęchłym
nie chcę weń wierzyć
nie wierzę
nie mogę wierzyć
swiaty nie umierają w tydzień
(12 X 12)
teraz, gdy odpływasz do innego portu
jedynym ratunkiem jest wykrzyczeć
spiętrzone fale sztormu oceanu
który się tłoczy w mej piersi niemiłosiernie
i wylać z siebie gorycz całą i frustrację
Czy to tak prosto wszelakoż wyzbyć
się prądów, które niegdyś, a i wciąż
budzą się do żcia co rano i nie
zasypiają chociażby na chwilę, mącąc
i ożywiając to, co raz atoli
przyzwały do życia i czego
zabić się nie da chyba ni nożem
ni oszczepem, ni suszą okrutną
Niczym to jednak przy okrutności
słów Twoich i pocałunków płowych
miodzie zatęchłym
nie chcę weń wierzyć
nie wierzę
nie mogę wierzyć
swiaty nie umierają w tydzień
(12 X 12)
środa, 10 października 2012
wiesz
Wiesz
to są takie szpilki wbijane na przemian
z opadającymi na czoło kroplami kwasu
to drobinki szkła w oku
i gwoździe na plecach fakirskie
wiesz
to są
te dni, które chciałbym
zatrzasnąć w piwnicy
(10 X 12)
to są takie szpilki wbijane na przemian
z opadającymi na czoło kroplami kwasu
to drobinki szkła w oku
i gwoździe na plecach fakirskie
wiesz
to są
te dni, które chciałbym
zatrzasnąć w piwnicy
(10 X 12)
"Bóg mieszka w męskiej toalecie"
"Tu mieszka Bóg!"- krzyczeli
z drugiego końca męskiej toalety. spłukałem
wodę, zabarwiła się na zielono, to te
kostki tak farbują napomknąłem w myślach
to była prawda
ręką opusciłem, otworzyłem i zamknąłem
za sobą drzwi. spojrzałem
na nich z poliowaniem. Bóg przecież
nie może mieszkać w szalecie
fuk fuk odfuknęli śmiechem i oblali
mnie wodą bezczelnie kranową, tak
że suszyłem spodnie przez pół godziny,
a we włosach wciąż jeszcze mam resztki nieprzyjemnej wilgoci
nigdy nie zwątpię,
że Bóg tedy mieszka w toalecie
(10 X 12)
z drugiego końca męskiej toalety. spłukałem
wodę, zabarwiła się na zielono, to te
kostki tak farbują napomknąłem w myślach
to była prawda
ręką opusciłem, otworzyłem i zamknąłem
za sobą drzwi. spojrzałem
na nich z poliowaniem. Bóg przecież
nie może mieszkać w szalecie
fuk fuk odfuknęli śmiechem i oblali
mnie wodą bezczelnie kranową, tak
że suszyłem spodnie przez pół godziny,
a we włosach wciąż jeszcze mam resztki nieprzyjemnej wilgoci
nigdy nie zwątpię,
że Bóg tedy mieszka w toalecie
(10 X 12)
poniedziałek, 8 października 2012
CZERWONY
To nie tak, ze jestem kolorem
i niczym poza
częstotliwością drgań
wahadło przestrzeni
i dotyk niefizyczności
ograniczeń prysk bezdźwięczny
możliwość kominacji
i rozkłądu na elementy
pierwotne
to ja i mój szyk
zazdrość krwi
teomorfizm
byt transcendentny
umiejscowienie na tęczy
poznaj mnie, gdy
zapadam w sen
i nie ma mnie mnie
w odbiciu Waszych oczu
(08 X 12)
i niczym poza
częstotliwością drgań
wahadło przestrzeni
i dotyk niefizyczności
ograniczeń prysk bezdźwięczny
możliwość kominacji
i rozkłądu na elementy
pierwotne
to ja i mój szyk
zazdrość krwi
teomorfizm
byt transcendentny
umiejscowienie na tęczy
poznaj mnie, gdy
zapadam w sen
i nie ma mnie mnie
w odbiciu Waszych oczu
(08 X 12)
niedziela, 7 października 2012
wszystko
Jesteś zjawiskiem
zmiennością burzy
i tęczą ze skarbem na końcu
jesteś piorunem
hukiem i błyskiem
zachodem i wschodem
słońca
jesteś suszą i deszczem
wiosną i nieurodzajem
niezbadanym ogrodem raju
i piekłem najdzikszym
jesteś płaczem i śmiechem
cieniem i blaskiem
półcieniem
solą i miodem
wytrawna i słodka
jesteś bytem i niebytem
pustką i
całością
(07.10.12)
zmiennością burzy
i tęczą ze skarbem na końcu
jesteś piorunem
hukiem i błyskiem
zachodem i wschodem
słońca
jesteś suszą i deszczem
wiosną i nieurodzajem
niezbadanym ogrodem raju
i piekłem najdzikszym
jesteś płaczem i śmiechem
cieniem i blaskiem
półcieniem
solą i miodem
wytrawna i słodka
jesteś bytem i niebytem
pustką i
całością
(07.10.12)
czwartek, 4 października 2012
ko
To jest ta
bezgraniczność
że nie wiem kiedy jest mnie mniej
o całokształt
siedzę na głowie
oto odpowiedź,
że swiat nie jest tam
gdzie winien był być
oraz
iż
tak
jesteś
gdzie?
to jedno
a drugie
gdzie są one?
te u stóp
całe w pianie
(04.10.12)
bezgraniczność
że nie wiem kiedy jest mnie mniej
o całokształt
siedzę na głowie
oto odpowiedź,
że swiat nie jest tam
gdzie winien był być
oraz
iż
tak
jesteś
gdzie?
to jedno
a drugie
gdzie są one?
te u stóp
całe w pianie
(04.10.12)
wtorek, 2 października 2012
ćwierć kropki
Może jestem
może nie
siódma za dwie
mnie za piętnaście
Ciebie dwa po
to są rozstaje
czasoprzestrzeni
figlarnej
płynów ustrojowych zamkniętego obiegu
pułapki
przybliżeń oddaleń
transfokacji
czarno na białym
statyka ruchów
i zmiany głębi ostrości
kontrapunkt
;
(2 X 12)
może nie
siódma za dwie
mnie za piętnaście
Ciebie dwa po
to są rozstaje
czasoprzestrzeni
figlarnej
płynów ustrojowych zamkniętego obiegu
pułapki
przybliżeń oddaleń
transfokacji
czarno na białym
statyka ruchów
i zmiany głębi ostrości
kontrapunkt
;
(2 X 12)
poniedziałek, 1 października 2012
Trzy kropki
Yu ja
jestem dla Ciebie
pytaniem na odpowiedź
zapachem otwieranej książki
zmierzchem i świtem
tabletką na sen i przebudzenie
Dotknij mnie teraz koniuszkiem języka
Dyfuzja
Chcę wejść tam, gdzie mnie jeszczze
nie było
zasłoń zasłony
i zgaś nocną lampkę
będziemy układać puzzle
(29 IX 12)
jestem dla Ciebie
pytaniem na odpowiedź
zapachem otwieranej książki
zmierzchem i świtem
tabletką na sen i przebudzenie
Dotknij mnie teraz koniuszkiem języka
Dyfuzja
Chcę wejść tam, gdzie mnie jeszczze
nie było
zasłoń zasłony
i zgaś nocną lampkę
będziemy układać puzzle
(29 IX 12)
Kropka
Zastygam w niemyśli
to jest płacz urojony
i niemoc
bezsilna
namaluj raz jeszcze, Panie
świat
i to, co w nim najdoskonalszze
mnie masz w ofierze
ja i tak nie wierzę
to kino zamyka się
i w sali projekcji
nie ma nic, prócz oddechów
ciężkości
względny, ważę się
mnie weź
weź mnie
oddaję
w zamian
milczę
to są stany odarcia
z godności
(27 IX 2012)
to jest płacz urojony
i niemoc
bezsilna
namaluj raz jeszcze, Panie
świat
i to, co w nim najdoskonalszze
mnie masz w ofierze
ja i tak nie wierzę
to kino zamyka się
i w sali projekcji
nie ma nic, prócz oddechów
ciężkości
względny, ważę się
mnie weź
weź mnie
oddaję
w zamian
milczę
to są stany odarcia
z godności
(27 IX 2012)
poniedziałek, 24 września 2012
kto
Dotknij mnie
teraz, gdy parzę
obdarty z estetyki
z ciała i duszy
Zanikam
Zanikam
Zanikam
Poddaj pod wątpliwość
błąd stylistyczny
iloczyn jeden przez zero
Puk
Puk
Puk
Tu ktoś więcej niż nikt
tu nikt razy pół
przeźrocze
(24.09.12)
teraz, gdy parzę
obdarty z estetyki
z ciała i duszy
Zanikam
Zanikam
Zanikam
Poddaj pod wątpliwość
błąd stylistyczny
iloczyn jeden przez zero
Puk
Puk
Puk
Tu ktoś więcej niż nikt
tu nikt razy pół
przeźrocze
(24.09.12)
procesy
To jak zamknięcie oka
Gdzie jestem teraz
Gdzie byłem przed
Alternatywy
Hiperbolizuję
szept powietrzny
szum liści
KRZYCZ!
On, w białym płaszczu
Ja
bez czucia w powiekach
układam się
składam
rozkładam
zakładam
Martwy
w trzecim stadium gnicia
(24.09.12)
Gdzie jestem teraz
Gdzie byłem przed
Alternatywy
Hiperbolizuję
szept powietrzny
szum liści
KRZYCZ!
On, w białym płaszczu
Ja
bez czucia w powiekach
układam się
składam
rozkładam
zakładam
Martwy
w trzecim stadium gnicia
(24.09.12)
piątek, 21 września 2012
Szybki szkic
Czyż więcej czymś jestem
niźli szeptem
i miętą w ustach
słowem wpół przemilczanym
Paralotnia
tu prąd
i gwałtowna podróż
szok metempsychotyczny
Plaga to jest to co przed oczyma
niedopieszcenia
jęki reżyserowane przyśpieszenia tętna
dziury w asfalcie
czerń bieli
biel czerni
skala szarości
(21.09.12)
niźli szeptem
i miętą w ustach
słowem wpół przemilczanym
Paralotnia
tu prąd
i gwałtowna podróż
szok metempsychotyczny
Plaga to jest to co przed oczyma
niedopieszcenia
jęki reżyserowane przyśpieszenia tętna
dziury w asfalcie
czerń bieli
biel czerni
skala szarości
(21.09.12)
mimoza
Pod krzyżem
z ogniem
i bez mysli narętnych
z Tobą daleko i wysoko
głową przy ziemi
tu ja
pukam znowu
otwórz tak, jak niegdyś otwierałaś
roześmiana
kamień z natury jest twardy
ja tylko mam kości i skórę
i serce z gąbki
wpław przez jezioro
wieczorową porą
(19.09.12)
z ogniem
i bez mysli narętnych
z Tobą daleko i wysoko
głową przy ziemi
tu ja
pukam znowu
otwórz tak, jak niegdyś otwierałaś
roześmiana
kamień z natury jest twardy
ja tylko mam kości i skórę
i serce z gąbki
wpław przez jezioro
wieczorową porą
(19.09.12)
sobota, 8 września 2012
(in) Ty mnie
Tu, gdzie mnie ciągniesz za sobą
do nieba
języków
i zębów ostrych jak igły
do piekła dreszczów tańca
jędrności pagórków imiennych
zastygam w nadruchu
czy nadal mam imię
i czy nadał mam twarz
w grymasie
odtajam ja kra
jeziorna
cztery minuty do północy
oddech mam wciąż Twój
za uchem
(08.09.12)
do nieba
języków
i zębów ostrych jak igły
do piekła dreszczów tańca
jędrności pagórków imiennych
zastygam w nadruchu
czy nadal mam imię
i czy nadał mam twarz
w grymasie
odtajam ja kra
jeziorna
cztery minuty do północy
oddech mam wciąż Twój
za uchem
(08.09.12)
poniedziałek, 3 września 2012
kowal
Jesień mam w głowie
i przed oczyma
Ciebie trzykrotnie wzmożoną
złotą
w liści spadzie ponurym zatartą
zagubioną w umierającej trawie
Są tu i uszy lasu ukryte w tłumie
bezgłośnych jaskiń przejeżdżających tkanek
ongiś rzek płynących
dziś schnących potoków znudzenia
kamieni huk jarmarczny spod kół
szał zapadłych oczodołów koron drzew
to młot gdzieś za płotem
kuje nam podkowy
(03.09.12)
i przed oczyma
Ciebie trzykrotnie wzmożoną
złotą
w liści spadzie ponurym zatartą
zagubioną w umierającej trawie
Są tu i uszy lasu ukryte w tłumie
bezgłośnych jaskiń przejeżdżających tkanek
ongiś rzek płynących
dziś schnących potoków znudzenia
kamieni huk jarmarczny spod kół
szał zapadłych oczodołów koron drzew
to młot gdzieś za płotem
kuje nam podkowy
(03.09.12)
wtorek, 28 sierpnia 2012
przy słowie
otoczony przez okręgi
orbit idei
mam sweter w paski i dziure w okolicy łokcia
do tego wzrok za i przed
i przed za, i za przed
okulary z dziurkami na światło
wicher we włosach
i mowy niezrozumiałej pojętność
jestem koniem darowanym
bez zębów
(28.08.12)
orbit idei
mam sweter w paski i dziure w okolicy łokcia
do tego wzrok za i przed
i przed za, i za przed
okulary z dziurkami na światło
wicher we włosach
i mowy niezrozumiałej pojętność
jestem koniem darowanym
bez zębów
(28.08.12)
niedziela, 26 sierpnia 2012
przeprowadzka
Po piętrach się wspinam
do Ciebie
osobowości
na ściance wspinaczki bezlitosnej
machasz tam z góry
i uśmiechsz się zalotnie
ja pot tłoczę i łzy przejrzyste
patrz, jakim jest maluczki
wysokość
nie do pokonania
schemat powtarzanych ruchów
ku upadkowi
(26.08.12)
do Ciebie
osobowości
na ściance wspinaczki bezlitosnej
machasz tam z góry
i uśmiechsz się zalotnie
ja pot tłoczę i łzy przejrzyste
patrz, jakim jest maluczki
wysokość
nie do pokonania
schemat powtarzanych ruchów
ku upadkowi
(26.08.12)
Bar pod Łbem
Bar
ja piję na schwał
orkiestra wciąż gra
muzyki nie słychać już
Ja
stężony we krwi
otwieram jej drzwi
ona wychodzi od tak
Marsz
przed siebie i w tył
nie zabroni nikt
nikt nie piśnie słowa
Tak
albo też nie
ja nie gram w tą grę
rozum mam w słoiku, a serce
na półce
mam Twoją sukienkę w kwiaty
i zapach lipcowych popołudni
(26.08.12)
ja piję na schwał
orkiestra wciąż gra
muzyki nie słychać już
Ja
stężony we krwi
otwieram jej drzwi
ona wychodzi od tak
Marsz
przed siebie i w tył
nie zabroni nikt
nikt nie piśnie słowa
Tak
albo też nie
ja nie gram w tą grę
rozum mam w słoiku, a serce
na półce
mam Twoją sukienkę w kwiaty
i zapach lipcowych popołudni
(26.08.12)
tylko, czyli za mało
Gdy . nie pozwala dokończyć zdania
Gdy czasownik to zbyt mało, by w nim zawrzeć treść
chcianą
a podmioty są tylko podmiotami
słowem
ja jestem pustym
powietrzem zachłannym
przestrzenią bolesnej transfuzji krwi
mysli nieopisanych
sercem
Ty jesteś bijącą
otchłąnią
jeziorem topielców swych dusz
wrzących
olej jest tylko olejem
woda jest tylko wodą
(26.08.12)
Gdy czasownik to zbyt mało, by w nim zawrzeć treść
chcianą
a podmioty są tylko podmiotami
słowem
ja jestem pustym
powietrzem zachłannym
przestrzenią bolesnej transfuzji krwi
mysli nieopisanych
sercem
Ty jesteś bijącą
otchłąnią
jeziorem topielców swych dusz
wrzących
olej jest tylko olejem
woda jest tylko wodą
(26.08.12)
dzielone na dwa
Pewien
ja serce mam na desce
Ty w ręce masz nóż
kurz
umarłych wspomnień spod powiek zmęczonych
zdmuchuje wicher Twojej niepewności
alergiczka
masochistka
(data niepewna)
ja serce mam na desce
Ty w ręce masz nóż
kurz
umarłych wspomnień spod powiek zmęczonych
zdmuchuje wicher Twojej niepewności
alergiczka
masochistka
(data niepewna)
poniedziałek, 13 sierpnia 2012
płowość
Płowość
to jestem ja i kawałek
szarlotki
w kawiarni za rogiem
to ja i odbicie w kałuźy
uśmiech fałszywie
prawdziwy
to ja i szczęście
cztery wargi
nikły skok dla ludzkości
(13.08.12)
to jestem ja i kawałek
szarlotki
w kawiarni za rogiem
to ja i odbicie w kałuźy
uśmiech fałszywie
prawdziwy
to ja i szczęście
cztery wargi
nikły skok dla ludzkości
(13.08.12)
środa, 8 sierpnia 2012
Pamięć do twarzy
W takich chwilach chciałbym być malarzem
by na zawsze Cię zatrzymać
taką
zamkniętą w kartce
zaklętą w linii pędzla
Zapomniec mogę o kim były słowa
podatne na interpretację
plastyczne
Leżysz,
zielone oczy widzę, mimo iż
opuszczone masz powieki
Zapamiętam
lecz nie oddam ich
piórem
(08.08.12)
by na zawsze Cię zatrzymać
taką
zamkniętą w kartce
zaklętą w linii pędzla
Zapomniec mogę o kim były słowa
podatne na interpretację
plastyczne
Leżysz,
zielone oczy widzę, mimo iż
opuszczone masz powieki
Zapamiętam
lecz nie oddam ich
piórem
(08.08.12)
na kanapie
Śpisz
zgięta w pół
jak dziecko w łonie matki
Szkicuję twój portret
choć żaden ze mnie malarz
dusz
Trzymasz się
jakbyś uciec miała
niewiadomo przed kim
nie wiadomo skąd
Oddychasz
jakbyś śniła
pewnie śpisz
zapytam o czym, odpowiesz:
nie pamiętam
Co jest w tych snach
że bluzki czerwień tak się zwija
a Ty wypuszczasz powietrze
jakbyś chciała ulecieć
(08.08.12)
zgięta w pół
jak dziecko w łonie matki
Szkicuję twój portret
choć żaden ze mnie malarz
dusz
Trzymasz się
jakbyś uciec miała
niewiadomo przed kim
nie wiadomo skąd
Oddychasz
jakbyś śniła
pewnie śpisz
zapytam o czym, odpowiesz:
nie pamiętam
Co jest w tych snach
że bluzki czerwień tak się zwija
a Ty wypuszczasz powietrze
jakbyś chciała ulecieć
(08.08.12)
wtorek, 7 sierpnia 2012
EVIDA
Neon
Temperatura
patrzę wgłąb
tam lampa
cztery kolory
wołasz mnie
nie odwrócę się
bo to
jak klatka filmu
trwa krócej
niż chwilę
(07.08.12)
Temperatura
patrzę wgłąb
tam lampa
cztery kolory
wołasz mnie
nie odwrócę się
bo to
jak klatka filmu
trwa krócej
niż chwilę
(07.08.12)
czwartek, 2 sierpnia 2012
Metafora kompotu
Ja dziś mam się
zanadto
pół na pół
jak jabłko
co się potłukło spadając z drzewa
lęk przed nożami
które garściami
wyżynają miąższ
mój
niewinny
płukam się na kompot
lecz tam będę tylko
jednym z dwudziestu siedmiu
rozgotowanych jabłek
(01.08.12)
zanadto
pół na pół
jak jabłko
co się potłukło spadając z drzewa
lęk przed nożami
które garściami
wyżynają miąższ
mój
niewinny
płukam się na kompot
lecz tam będę tylko
jednym z dwudziestu siedmiu
rozgotowanych jabłek
(01.08.12)
kroisz paprykę
Pachniesz sobą
trochę mną
i czosnkiem
wiesz że
taką zjem Cię
rozkosznie
masz ci los
że o włos
mam Ciebie
będziesz tu siedzieć
póki
księżyc trzy razy do okna
nie zastuka
(01.08.12)
trochę mną
i czosnkiem
wiesz że
taką zjem Cię
rozkosznie
masz ci los
że o włos
mam Ciebie
będziesz tu siedzieć
póki
księżyc trzy razy do okna
nie zastuka
(01.08.12)
poniedziałek, 30 lipca 2012
(deus ex) MACHINA
Odpadła Ci sprężynka
da się przyzwyczaić
do chrobotu trybów
i asynchronicznej pracy silnika
(ulewasz się jak gorący olej
parzysz; pełzniesz po linii produkcji)
nawet da się Cię
polubić
taką
paradoskonałą
(29.07.12)
da się przyzwyczaić
do chrobotu trybów
i asynchronicznej pracy silnika
(ulewasz się jak gorący olej
parzysz; pełzniesz po linii produkcji)
nawet da się Cię
polubić
taką
paradoskonałą
(29.07.12)
CHIRURDZY
Oglądam Cię jak serial
codziennie nowy scenariusz
i nowy romans
z przystojnym lekarzem w białym kitlu
(29.07.12)
codziennie nowy scenariusz
i nowy romans
z przystojnym lekarzem w białym kitlu
(29.07.12)
żarłacz
Ja myślę dziś krzywo
wstyd bo
popadam w coś
jakby rytm
nieregularnych oddechów
oddalam się
od błękitnych sfer osobowości
skutek skutku skutkiem
nie przywiązywać wagi do przyczyn
nie liczyć się
jak w kasie monety
rażony jestem gromem
wyrzutów i pretensiji
własnych
ogniw łańcuchów pokarmowych
łańcuchów przeżycia
ja dusze konsumuję
na przystawkę
(29.07.12)
wstyd bo
popadam w coś
jakby rytm
nieregularnych oddechów
oddalam się
od błękitnych sfer osobowości
skutek skutku skutkiem
nie przywiązywać wagi do przyczyn
nie liczyć się
jak w kasie monety
rażony jestem gromem
wyrzutów i pretensiji
własnych
ogniw łańcuchów pokarmowych
łańcuchów przeżycia
ja dusze konsumuję
na przystawkę
(29.07.12)
niedziela, 29 lipca 2012
głębiej
W tej ciszy jest coś
jak trawa
szum
chyba wiatr
pieści mnie językiem
dotykiem
jednego tysiąca małych zgrabnych igieł
jestem fakirem
fakirem jestem
chcę byś mnie kłuła
czuła
jak zawsze
mała i zwinna
niewinna
(29.07.12)
jak trawa
szum
chyba wiatr
pieści mnie językiem
dotykiem
jednego tysiąca małych zgrabnych igieł
jestem fakirem
fakirem jestem
chcę byś mnie kłuła
czuła
jak zawsze
mała i zwinna
niewinna
(29.07.12)
sobota, 21 lipca 2012
kostnica
Kostniałaś dziś
bo to kostnica
tu się nie bawi, nie tańczy
nie pije
nawet krwi
odganiasz się od much
sterylność narzędzi
rozpruwa cię na wylot
na policzkach masz róż jeszcze
a paluszki już ładnie sine
(21.07.12)
bo to kostnica
tu się nie bawi, nie tańczy
nie pije
nawet krwi
odganiasz się od much
sterylność narzędzi
rozpruwa cię na wylot
na policzkach masz róż jeszcze
a paluszki już ładnie sine
(21.07.12)
rozłaka
Fatamorgana
to ty, ta sama
co trzy dni temu
choć może ciut chudsza
lekko zapadły
ruchomy piasek
pustynny wicher
włosów blond
ciepłe dni
zimne noce
wyschnięte usta
zamocz je tu
i napój
łoskot roślinności martwej
gdzieś z lewej pod żebrami
rozhyl no je
zerwę
zmielę na mąkę
(21.07.12)
to ty, ta sama
co trzy dni temu
choć może ciut chudsza
lekko zapadły
ruchomy piasek
pustynny wicher
włosów blond
ciepłe dni
zimne noce
wyschnięte usta
zamocz je tu
i napój
łoskot roślinności martwej
gdzieś z lewej pod żebrami
rozhyl no je
zerwę
zmielę na mąkę
(21.07.12)
zasłony
Po sennej stronie dwuwymiarowości
oczy jak węgle zamknięte
w strachu przed cieniem
własnych powiek
obracam się po orbitach źrenic
brunatnych tęczówek
widmach przeżytego dnia
rytmicznych uderzeń o organiczną
kalkę
odbitych
luki w pamięci
luki w pamięci
co się tak kręci?
to tylko świat,
a w nim ja
wywołany jak zdjęcie w ciemni
Boga
otaczam się marzeń przyszłych aureolą złocistą
składam jak prześcieradło
biały być chcę i zmiękczony
mam płyn i proszek-
jedno w żyłę
drugie
prosto do nosa
(21 VII 12, 00:58)
oczy jak węgle zamknięte
w strachu przed cieniem
własnych powiek
obracam się po orbitach źrenic
brunatnych tęczówek
widmach przeżytego dnia
rytmicznych uderzeń o organiczną
kalkę
odbitych
luki w pamięci
luki w pamięci
co się tak kręci?
to tylko świat,
a w nim ja
wywołany jak zdjęcie w ciemni
Boga
otaczam się marzeń przyszłych aureolą złocistą
składam jak prześcieradło
biały być chcę i zmiękczony
mam płyn i proszek-
jedno w żyłę
drugie
prosto do nosa
(21 VII 12, 00:58)
sobota, 14 lipca 2012
Erotyk III
Jeśli Cię kochać to w poezji słodkich gajów malinowych
Jeśli całować to przy blasku i pieszczącym cieple świec
Jeśli dotykać Twoich piersi półkoliście księżycowych
To tylko czule i namiętnie, skomleć do nich niby pies
Zaprawdę milion masz kwiatów w sobie letnich i wiosennych
i milion topniejących w słodyczy sopli lodu
Usta jak i ręce nocą umieraja z głodu
by rankiem przyssać się i sięgnąć znowu skarbów swoich cennych
Miast ciała obraz masz artysty, pełen nut subtelnych liń
Na pięciolinii świata leżysz gdzieś między wiolinem i basem
Kasownik krzyczy po krzyżyku "Mój półtonie teraz giń!"
Lecz nie dla śmierci w takcie miejsce, idzie się ożenić z czasem
Moje serce jest talerzem
na którym sam leżę
i zjadasz mnie w całości
mimo ptaków zazdrości
Jesteś marzeniem, blaskiem słońca
i powietrza słodkim tchnieniem
Jesteś w próżni kroplą deszczu
Przeprowadzam fotosyntezę
(14. 07.12)
Jeśli całować to przy blasku i pieszczącym cieple świec
Jeśli dotykać Twoich piersi półkoliście księżycowych
To tylko czule i namiętnie, skomleć do nich niby pies
Zaprawdę milion masz kwiatów w sobie letnich i wiosennych
i milion topniejących w słodyczy sopli lodu
Usta jak i ręce nocą umieraja z głodu
by rankiem przyssać się i sięgnąć znowu skarbów swoich cennych
Miast ciała obraz masz artysty, pełen nut subtelnych liń
Na pięciolinii świata leżysz gdzieś między wiolinem i basem
Kasownik krzyczy po krzyżyku "Mój półtonie teraz giń!"
Lecz nie dla śmierci w takcie miejsce, idzie się ożenić z czasem
Moje serce jest talerzem
na którym sam leżę
i zjadasz mnie w całości
mimo ptaków zazdrości
Jesteś marzeniem, blaskiem słońca
i powietrza słodkim tchnieniem
Jesteś w próżni kroplą deszczu
Przeprowadzam fotosyntezę
(14. 07.12)
transpsychotyczna
Przyśnił mi się las łamanych barier
zwykłych kolejowych
filharmonia trzasku, rajski gaj
którą na wskroś przecina trakt
pociągu zapomnienia
W terkocie kół żelaznych drogi
obrotów pełni zgrzytów księżycowych
jest blask kolejnych odbić nieba
królestwa snów, bliskości gwiazd
Umiera po widnokrąg
wszelka świadomość, lisów śmiech
zwrotnice znów posłuszne Bogu
wolnych wiatrów, głębi mórz
Te same ścieżki
na zachód i wschód
Te same
na północ-południe
w miliardzie odmian
ludzkich słów
(14 VII 12)
zwykłych kolejowych
filharmonia trzasku, rajski gaj
którą na wskroś przecina trakt
pociągu zapomnienia
W terkocie kół żelaznych drogi
obrotów pełni zgrzytów księżycowych
jest blask kolejnych odbić nieba
królestwa snów, bliskości gwiazd
Umiera po widnokrąg
wszelka świadomość, lisów śmiech
zwrotnice znów posłuszne Bogu
wolnych wiatrów, głębi mórz
Te same ścieżki
na zachód i wschód
Te same
na północ-południe
w miliardzie odmian
ludzkich słów
(14 VII 12)
piątek, 13 lipca 2012
szybko ścięta
Pisz mi wiersze
o trzeciej
wolne
kochanku nocy
służalcu dnia
Odtajaju wolno
jak galareta
miej strukturę
gnieść się daj
(13 VII 12)
o trzeciej
wolne
kochanku nocy
służalcu dnia
Odtajaju wolno
jak galareta
miej strukturę
gnieść się daj
(13 VII 12)
ja kupuję kwiaty, które przywożą busem
Noc jest słonecznikiem
płatki ma
co spadają tak do cna
żółte jak banan
obrastają w powietrze
i niecierpliwość niezasypiania
ale w nich jest tyle
głów pięć
czarnych jak sadza
ostatnio mają nawet zgrabne nogi
dużo piją
(13 VII 12)
płatki ma
co spadają tak do cna
żółte jak banan
obrastają w powietrze
i niecierpliwość niezasypiania
ale w nich jest tyle
głów pięć
czarnych jak sadza
ostatnio mają nawet zgrabne nogi
dużo piją
(13 VII 12)
linoskoczek
Balansujesz
ja mam trzy lata
i ubezpieczenie, gwarancje
gdy chodzę na linie
nie mam się o co bać
bo przecież wypłacą mi
co do grosza
czasem myślę by spaść
umyślnie
i tak się wykręcić rozsądnie
udawać że boli
stoję tu
i stopa się kołysze na boki
dziś zapomniałem pałki do balansu
na dole nie ma siatki
jest tylko błoto
i odchody słoni
(13.06.12)
ja mam trzy lata
i ubezpieczenie, gwarancje
gdy chodzę na linie
nie mam się o co bać
bo przecież wypłacą mi
co do grosza
czasem myślę by spaść
umyślnie
i tak się wykręcić rozsądnie
udawać że boli
stoję tu
i stopa się kołysze na boki
dziś zapomniałem pałki do balansu
na dole nie ma siatki
jest tylko błoto
i odchody słoni
(13.06.12)
ona
przyszła do mnie / mówiła że jest chomikiem
całowałem ją jak zwykle
długo i boleśnie
miała słodkie łzy jak landrynki
mówiłem, że też czasem płaczę- tylko bez łez
na sucho
uśmiechała się filmowo
jak dojrzały owoc
miała na sobie bluzkę w gałęzie
(12.06.12)
całowałem ją jak zwykle
długo i boleśnie
miała słodkie łzy jak landrynki
mówiłem, że też czasem płaczę- tylko bez łez
na sucho
uśmiechała się filmowo
jak dojrzały owoc
miała na sobie bluzkę w gałęzie
(12.06.12)
pojemnoś·ć
Czasem kieszenie zbyt małe
by pomieścić złoto całe
co nam wypływa z warg
niczym dwa potoki
płytki i głęboki
wraz złączone w rzekę uciech
wielkich i drobnych
tonie w niej
każdy strach
(12.07.12)
by pomieścić złoto całe
co nam wypływa z warg
niczym dwa potoki
płytki i głęboki
wraz złączone w rzekę uciech
wielkich i drobnych
tonie w niej
każdy strach
(12.07.12)
piątek, 6 lipca 2012
w przybliżeniu
7253 pocałunki
ja nie mam już ust
ja nie mam już głowy
co dzień zostawiasz część siebie
pomadki
do włosów gumki
chusteczki
co dzień jemże ja cię na nowo
od stóp do głów
Nie mam siły, by nie mieć siły
za bardzo łaknę
składników energetycznych
(04.06.12)
ja nie mam już ust
ja nie mam już głowy
co dzień zostawiasz część siebie
pomadki
do włosów gumki
chusteczki
co dzień jemże ja cię na nowo
od stóp do głów
Nie mam siły, by nie mieć siły
za bardzo łaknę
składników energetycznych
(04.06.12)
wtorek, 3 lipca 2012
herbata w fusach
Filtry powietrza
Ja pachnę szamponem ogórkowym
nie ma nic
co by go mogło zmyć
tańczę w pałacu miękkich pocałunków truskawkowych
z nutką kiwi
i dyskretnym powietrza pęcherzyków pobulgotywaniem
Ulatniam się
Utleniam się
w uścisku czerwonych materiałów nieprzemakalnych
co się raz klei,
znów zaś się trzęsie
dreszcze płyną z deszczem
Bonsoir
(03.06.12)
Ja pachnę szamponem ogórkowym
nie ma nic
co by go mogło zmyć
tańczę w pałacu miękkich pocałunków truskawkowych
z nutką kiwi
i dyskretnym powietrza pęcherzyków pobulgotywaniem
Ulatniam się
Utleniam się
w uścisku czerwonych materiałów nieprzemakalnych
co się raz klei,
znów zaś się trzęsie
dreszcze płyną z deszczem
Bonsoir
(03.06.12)
sobota, 30 czerwca 2012
magia zachodu przełomu czerwca i lipca
Najpiękniejsze w zachodzącym słońcu są cienie
i myśli z nimi związane
myśli wyjątkowo niecieniste
Potem jest harmonia
barw
przechodzących od bezlitosnej czerni
po letnie pomarańcze i cytrynową żółć
Szept fontann i symetria drzew
dotyk wiatru pieszczący
we wrzącym piekle czerwcowego skwaru
wybawiciel
Schodek dla mrówki jest jak Mount Everest
Słońce nas pali to samo
(30.06.12)
i myśli z nimi związane
myśli wyjątkowo niecieniste
Potem jest harmonia
barw
przechodzących od bezlitosnej czerni
po letnie pomarańcze i cytrynową żółć
Szept fontann i symetria drzew
dotyk wiatru pieszczący
we wrzącym piekle czerwcowego skwaru
wybawiciel
Schodek dla mrówki jest jak Mount Everest
Słońce nas pali to samo
(30.06.12)
życie
Bal
nie znasz kroków tego tańca
więc kręcisz się w kółko
czym jest rytm?
czym jest powtarzalność schematów?
wirujesz namiętnie
jakby to świat, a nie ty zataczał obroty
spod stóp krzeszesz iskry
i rozpalasz, choć winnaś raczej budzić uśmiech
Pędzisz zbyt szybko
bym dogonił Cię oczami
więc też się kręcę
jak by nie było nic więcej
prócz spojrzeń klatek uchwyconych
(30.06.12)
nie znasz kroków tego tańca
więc kręcisz się w kółko
czym jest rytm?
czym jest powtarzalność schematów?
wirujesz namiętnie
jakby to świat, a nie ty zataczał obroty
spod stóp krzeszesz iskry
i rozpalasz, choć winnaś raczej budzić uśmiech
Pędzisz zbyt szybko
bym dogonił Cię oczami
więc też się kręcę
jak by nie było nic więcej
prócz spojrzeń klatek uchwyconych
(30.06.12)
Pani w turkusowej sukience
Nie znałem nawet Twojego nazwiska
ale tak pięknie się uśmiechałaś,
że i o tym zapomniałem na chwilę
zresztą na współ z resztą świata
Tu mam rękę, patrz
Tu masz biodra, patrz
Teraz zapomnę i siebie,
ale tak pięknie się uśmiechałaś
Falujesz mi przed oczami, takaś lekka i wiotka!
że nawet oddech mój Cię porusza
Odłóż na chwilę te strony zaległe
Odłóż na chwilę wzrok subiekcji
Ja nie chcę życia
Ja nie chcę dnia nawet
Ja nie chcę godziny
Bledniesz,
gdy ja chcę tylko
Twoich bioder
(29.06.12)
ale tak pięknie się uśmiechałaś,
że i o tym zapomniałem na chwilę
zresztą na współ z resztą świata
Tu mam rękę, patrz
Tu masz biodra, patrz
Teraz zapomnę i siebie,
ale tak pięknie się uśmiechałaś
Falujesz mi przed oczami, takaś lekka i wiotka!
że nawet oddech mój Cię porusza
Odłóż na chwilę te strony zaległe
Odłóż na chwilę wzrok subiekcji
Ja nie chcę życia
Ja nie chcę dnia nawet
Ja nie chcę godziny
Bledniesz,
gdy ja chcę tylko
Twoich bioder
(29.06.12)
niewdzięczność
Kiść liści wyrwałem kwiatom
i rzuciłem Ci pod nogi
Ty mówisz, że chciałaś płatków
Masz ogon syreny i język żmii
tak delikatne masz łuski...
że śnię
nawet o gadach
(29.06.12)
i rzuciłem Ci pod nogi
Ty mówisz, że chciałaś płatków
Masz ogon syreny i język żmii
tak delikatne masz łuski...
że śnię
nawet o gadach
(29.06.12)
posiadanie II
Tik
tak
tok
tik
tak
tok
Farby mają papierowe wąsy
Jowisz ma Europę
A ja zegar
(29.06.12)
tak
tok
tik
tak
tok
Farby mają papierowe wąsy
Jowisz ma Europę
A ja zegar
(29.06.12)
posiadanie
Tak
zamiast oczu mam półtora zdania
i blade pojęcie
ja się nazywam Widzącym Szerzej?
klapki ma świat na oczach, jeśli w to wierzy
mam tylko ją
i trzy stany skupienia
(29.06.12)
zamiast oczu mam półtora zdania
i blade pojęcie
ja się nazywam Widzącym Szerzej?
klapki ma świat na oczach, jeśli w to wierzy
mam tylko ją
i trzy stany skupienia
(29.06.12)
składowe
Torby słowików puchu
szybują tak szybują
nie zatrzymują się w pół drogi
choć przecież w niewoli
ogarniają mnie w pół ramieniem
i fruwam wraz z nimi
To tylko pióra!
Ale kiedyś to były ptaki
(29.06.12)
szybują tak szybują
nie zatrzymują się w pół drogi
choć przecież w niewoli
ogarniają mnie w pół ramieniem
i fruwam wraz z nimi
To tylko pióra!
Ale kiedyś to były ptaki
(29.06.12)
fakt
Nie muszę mieć
Śmieszy mnie brak cierpienia
teraz jest jasno
i może dlatego mam uśmiech na twarzy
to jest ironia
to jest nadzieja
na przespaną noc
(29.06.12)
Śmieszy mnie brak cierpienia
teraz jest jasno
i może dlatego mam uśmiech na twarzy
to jest ironia
to jest nadzieja
na przespaną noc
(29.06.12)
piątek, 29 czerwca 2012
inferno
Jam jest Panem świata
i jam jest jego zgubą
Jam jest Panem świata
i jam jest jego zgubą
Jam jest Panem świata
i jam jest jego zgubą
malowanym królikiem o wyuzdanych ustach
aktorki francuskiego spektaklu dla dorosłych
i jam jest rozdartą Ofelią
Jam jest tancerzem i choreografem
teatru marionetek
nikt nie ma tylu sznurków
nikt nie ma takiej sceny
nikt takich nie ma świateł
kręcą o mnie film
porno
(29 VI 12)
i jam jest jego zgubą
Jam jest Panem świata
i jam jest jego zgubą
Jam jest Panem świata
i jam jest jego zgubą
malowanym królikiem o wyuzdanych ustach
aktorki francuskiego spektaklu dla dorosłych
i jam jest rozdartą Ofelią
Jam jest tancerzem i choreografem
teatru marionetek
nikt nie ma tylu sznurków
nikt nie ma takiej sceny
nikt takich nie ma świateł
kręcą o mnie film
porno
(29 VI 12)
harfa
Ile masz strun
i za które ciagnąć
by Cię wprawić w drgania
Ile masz strun
i za które ciągnąć
by wydobyć dźwięk
Jak grasz mi tak czasami
to myślę, że Cię znam
lecz nie można ufać
harfom nienastrojonym
Dzieli nas dysonans
(29.06.12)
i za które ciagnąć
by Cię wprawić w drgania
Ile masz strun
i za które ciągnąć
by wydobyć dźwięk
Jak grasz mi tak czasami
to myślę, że Cię znam
lecz nie można ufać
harfom nienastrojonym
Dzieli nas dysonans
(29.06.12)
magazyn wyrobów gotowych
W dwóch wymiarach
łatwiej przychodzą słowa
i pocałunki
rzeczy nie mają głębi
nie ma zagrożeń
można ślizgać się i pływać
po sobie nawzajem
Są tylko dwa kierunki
dół i góra
można poruszać naprzemiennie
lub raz i nie wrócić
Pomalowane ściany
w tęcze
tyle jest dylematów
z jednym rozwiązaniem
ile odcieni miedzy fioletem, a czerwienią
mienią się mienią
w podłodze kamienie
na scenie
aktorzy bez twarzy
(29 VI 12)
łatwiej przychodzą słowa
i pocałunki
rzeczy nie mają głębi
nie ma zagrożeń
można ślizgać się i pływać
po sobie nawzajem
Są tylko dwa kierunki
dół i góra
można poruszać naprzemiennie
lub raz i nie wrócić
Pomalowane ściany
w tęcze
tyle jest dylematów
z jednym rozwiązaniem
ile odcieni miedzy fioletem, a czerwienią
mienią się mienią
w podłodze kamienie
na scenie
aktorzy bez twarzy
(29 VI 12)
jezioro
Jak gdzieś tracić mam głowę
to w poezji
między wierszami
między rymem płaczącym, a tanecznym
w głębi metafor śpiewnych
w dali nocnych epitetów
pośród kolejnych uogólnień obrazowych
Tu można się gubić
i szukać
Tu można być
i znikać
Tu można kochać
i nienawidzić
bez krzywych zwierciadeł
Kartki nie pamiętają czasu
przygody
chwile to tylko znaki
kropki linie koła
i łza atramentu
Tam gubić się można
kochać i nienawidzić
(28-29 VI 12)
to w poezji
między wierszami
między rymem płaczącym, a tanecznym
w głębi metafor śpiewnych
w dali nocnych epitetów
pośród kolejnych uogólnień obrazowych
Tu można się gubić
i szukać
Tu można być
i znikać
Tu można kochać
i nienawidzić
bez krzywych zwierciadeł
Kartki nie pamiętają czasu
przygody
chwile to tylko znaki
kropki linie koła
i łza atramentu
Tam gubić się można
kochać i nienawidzić
(28-29 VI 12)
poniedziałek, 25 czerwca 2012
śniadanie z ołówkiem
Kolorów nie ma na rysunkach
wszystkie jakby czarno-białe
i niedbale
wyrzeźbione
gdzie w nich harmonie te uległe?
z
-a-
mazane
ilekroć się staram poskładać je w nuty
rozdzierają niewdzięcznie
na ćwiartki
lekarstw już brak duszy pełzającej
od lewa do prawa
od dołu do góry
siwieją włosy od burz
przenikanie
tak luźnych konceptów
nabitych na magnes
układa się jak płatki na mleku
owsiane
(25.06.12) FzZ
wszystkie jakby czarno-białe
i niedbale
wyrzeźbione
gdzie w nich harmonie te uległe?
z
-a-
mazane
ilekroć się staram poskładać je w nuty
rozdzierają niewdzięcznie
na ćwiartki
lekarstw już brak duszy pełzającej
od lewa do prawa
od dołu do góry
siwieją włosy od burz
przenikanie
tak luźnych konceptów
nabitych na magnes
układa się jak płatki na mleku
owsiane
(25.06.12) FzZ
Subskrybuj:
Posty (Atom)