duch
czy
dusza
uduchowić
czy
udusić?
(30.11.14)
niedziela, 30 listopada 2014
wtorek, 18 listopada 2014
poniedziałek, 17 listopada 2014
tryptyk nocniczy
poraz nasty
porażenie
wiecznością
pożar
dogłębi
poniżenie
______________
maleńki żalu zegarów
jeśli mnie tykasz w swych słychach
popółnocnych
wiedz, że ja
tu rozłożony na łożach
noży
przenośnych
nie
znoszę Cię
bez litości
_______________
witam jeśli by zechciał
Pan przyjrzeć się rzucić okiem
to może wtedy od biedy
w przypływie jesiennej litości
nazwałbymiPan to co
myślę nie wiem być może
jakimś słowem
bo sam
mam to niejako nibywkrwi
zakrzep
(17.11.14; 00:45)
porażenie
wiecznością
pożar
dogłębi
poniżenie
______________
maleńki żalu zegarów
jeśli mnie tykasz w swych słychach
popółnocnych
wiedz, że ja
tu rozłożony na łożach
noży
przenośnych
nie
znoszę Cię
bez litości
_______________
witam jeśli by zechciał
Pan przyjrzeć się rzucić okiem
to może wtedy od biedy
w przypływie jesiennej litości
nazwałbymiPan to co
myślę nie wiem być może
jakimś słowem
bo sam
mam to niejako nibywkrwi
zakrzep
(17.11.14; 00:45)
czwartek, 23 października 2014
duszęsięwTobie
duszę się w Tobie
niewypowiedziana powieść
niewywrzeszczany krzyk
niewykrztuszona flegma
wyplujmnie
siękleję
wnętrz
sięschnę
sięgnę
gniję
Cię
przeszyję
ledwie znoszę
wypatroszę
wbiję w szyję
aż po siódmy
krąg
(23.10.14)
niewypowiedziana powieść
niewywrzeszczany krzyk
niewykrztuszona flegma
wyplujmnie
siękleję
wnętrz
sięschnę
sięgnę
gniję
Cię
przeszyję
ledwie znoszę
wypatroszę
wbiję w szyję
aż po siódmy
krąg
(23.10.14)
sie je
dlaczego padasz dziś na deszcz
moja wolności absolutna
moja miłości przesmutna
ma mgiełko rozdarta rozkoszy
księżniczko zapachu
w rozsennieniu swym bezlistnym
mokrym od nocy
masz
na sobie krwawo-
żółtą sukienkę przedgnilnych koronek
szare Twe łono rozmiękła
obietnica
ścieżki Twe grząskie
droga na ścięcie
(23.10.14)
moja wolności absolutna
moja miłości przesmutna
ma mgiełko rozdarta rozkoszy
księżniczko zapachu
w rozsennieniu swym bezlistnym
mokrym od nocy
masz
na sobie krwawo-
żółtą sukienkę przedgnilnych koronek
szare Twe łono rozmiękła
obietnica
ścieżki Twe grząskie
droga na ścięcie
(23.10.14)
niedziela, 19 października 2014
droga wodna do Krakau
niebo leje się w dachówki
ok. wpół do piątej
południem
szare snopy na polach
wory ze śmieciami
migają mi jak nigdy dziury
po kretach
październikiem?
wprost
kapliczki przydrożne
(nikt się nie modli)
białobłękitne
(może dlatego, że
niebo leje się w dachówki)
serwisy wulkanizacje
błogosławione
na cztery strony ściany
trąba powietrzna
gdzieś
na
piątym planie
kurzu tuman biały
pewnie fabryka syropów
niegrzeczny bus
przekracza linię ciągłą
trzynastokrotnie
tranzystorownie
(16.10.14)
ok. wpół do piątej
południem
szare snopy na polach
wory ze śmieciami
migają mi jak nigdy dziury
po kretach
październikiem?
wprost
kapliczki przydrożne
(nikt się nie modli)
białobłękitne
(może dlatego, że
niebo leje się w dachówki)
serwisy wulkanizacje
błogosławione
na cztery strony ściany
trąba powietrzna
gdzieś
na
piątym planie
kurzu tuman biały
pewnie fabryka syropów
niegrzeczny bus
przekracza linię ciągłą
trzynastokrotnie
tranzystorownie
(16.10.14)
technopoezja
w sztuczny
krwioobieg wtłoczyć
się podskórnie
bezgłosie rozbębnień weź
mnie w swo
- je
malowane sidła stanów
epileptycznych ciemnibłyskawic
bąbek z sufitu
_____________________
w martwym przedwiecznym
uniesieniu jesteśmy
nagłym
rozżarzeniem
supernowych
(16-17.10.14)
krwioobieg wtłoczyć
się podskórnie
bezgłosie rozbębnień weź
mnie w swo
- je
malowane sidła stanów
epileptycznych ciemnibłyskawic
bąbek z sufitu
_____________________
w martwym przedwiecznym
uniesieniu jesteśmy
nagłym
rozżarzeniem
supernowych
(16-17.10.14)
sobota, 11 października 2014
środa, 8 października 2014
niesmaki
jesteś taka słodka
hej hej
ptysiu cukierku łyżko miodu
hej
podejdźże tu hej
hejże
ho
zaglądnę w łańcuch Twój
polisacharyczny
i wtedy na stycznych
biegunach goryczy i
słodu
solić będę od tyłu i przodu
(08.10,14)
hej hej
ptysiu cukierku łyżko miodu
hej
podejdźże tu hej
hejże
ho
zaglądnę w łańcuch Twój
polisacharyczny
i wtedy na stycznych
biegunach goryczy i
słodu
solić będę od tyłu i przodu
(08.10,14)
putrizm
twarz Twa zdarty łeb
kromka chleba
czerstwa jesteś
sucha jak
mielizn Twoich sól
maślana
dlaczego dlaczego
mijasz chmury
tak bezdzietnie
/ dlaczego dlaczego
przewrotnie na boki
szał
kał
(08.10.14)
kromka chleba
czerstwa jesteś
sucha jak
mielizn Twoich sól
maślana
dlaczego dlaczego
mijasz chmury
tak bezdzietnie
/ dlaczego dlaczego
przewrotnie na boki
szał
kał
(08.10.14)
niedziela, 5 października 2014
takie o takie tam
we mnie
próżnia kosmiczna
zdrętwień
wypluj mnie
czarna dziuro
szyderstwa
we mnie
próżnia komiczna
poliuretanów
szklane dziury
marne rury
hot kutury
we mnie
próżność jambiczna
skrzypiec z patyków
dziurawe spodnie
dziura
na dupie
(05.10.14)
próżnia kosmiczna
zdrętwień
wypluj mnie
czarna dziuro
szyderstwa
we mnie
próżnia komiczna
poliuretanów
szklane dziury
marne rury
hot kutury
we mnie
próżność jambiczna
skrzypiec z patyków
dziurawe spodnie
dziura
na dupie
(05.10.14)
takie tam takie o
nie mam na nic krzty
czasu
drobinki milkliwej
zapamiętania
w pędzie przesiedzeń
bezdzietnych
sączę się
splunięcie
po
splunięciu
w znudzony brud chodników
chodnik pluje mi na buty
tu
jestem
malowany ja
tylokolorowy
światłem i
tu
ja
ja
tylko
tyk
ty
tylko
tyk
(05.10.14)
czasu
drobinki milkliwej
zapamiętania
w pędzie przesiedzeń
bezdzietnych
sączę się
splunięcie
po
splunięciu
w znudzony brud chodników
chodnik pluje mi na buty
tu
jestem
malowany ja
tylokolorowy
światłem i
tu
ja
ja
tylko
tyk
ty
tylko
tyk
(05.10.14)
wtorek, 30 września 2014
Mój Królewiec
jestem błotem ścieżek kasztanowych
naocznie świadczę
wszak
depczą po mnie
lekkie stopy filozofów
ich zatłuszczone wątroby i liście
rozumów
iście
teoretyczno-praktycznych
śmierdzą
(27.09.14)
naocznie świadczę
wszak
depczą po mnie
lekkie stopy filozofów
ich zatłuszczone wątroby i liście
rozumów
iście
teoretyczno-praktycznych
śmierdzą
(27.09.14)
wiersz złosny
czasem się w Tobie gubię
ni
to
tak
rozmarzenie
w ciepło cielesne rytmicznych niedoskonałości
mam cię zła
na
przytul
ność
czasem dość bezkształtnie
czasem
na wylot
ale mam
(25.09.14)
ni
to
tak
rozmarzenie
w ciepło cielesne rytmicznych niedoskonałości
mam cię zła
na
przytul
ność
czasem dość bezkształtnie
czasem
na wylot
ale mam
(25.09.14)
fru
Mieszam się z powietrzem opalonym grymasem skrzywienia zębów. To, czego szukałem, w nieregularnych kłębach, w odparowaniach doczesnych, w tym ostatecznym przegmatwaniu najmniej rzeczywistej z rzeczywistości - rzeczywistości słowa, rozmywa się teraz bezbrzeżnie w niezrozumiały mętlik zrezygnowania, przeironienia, przepatosienia, wypatroszenia. Mielę własny ogon - coraz dalej od realności, gryzę, w głębsze coraz nierozeznanie i bezprawie. Bo czyż istnieje jeszcze coś, co jest w stanie nadać mi kształt? Brak mi, brak, wszak wbić się po szyję, tak na wylot krwawy, ale jak?
Wszystko już zostało niewypowiedziane.
Wszystko już zostało niewypowiedziane.
fin
jest to
nasłuchiwanie
nowego rozpoczęcia
rozwikłania
bezustannego wirowania
kształtów
próba
ostatnia
wymierzenia policzka
(20.09.14)
nasłuchiwanie
nowego rozpoczęcia
rozwikłania
bezustannego wirowania
kształtów
próba
ostatnia
wymierzenia policzka
(20.09.14)
piątek, 12 września 2014
pociąganie
w bezsnach
bezciebnych
na niebach pobladłych
od kałuż jałowej namiętności
kropel
rozpływam się ekscentrycznie
w kolistość gorzką
kształtów
nierytmicznych
(00:23; 02.09.14)
bezciebnych
na niebach pobladłych
od kałuż jałowej namiętności
kropel
rozpływam się ekscentrycznie
w kolistość gorzką
kształtów
nierytmicznych
(00:23; 02.09.14)
bokość
schodząc miarowo
w przestrzeń bez przestrzeni
w ciszę bez ciszy
w przedwieczny niepokój
bezdechów
zmieniam barwę
krzyku
(10.09.14)
w przestrzeń bez przestrzeni
w ciszę bez ciszy
w przedwieczny niepokój
bezdechów
zmieniam barwę
krzyku
(10.09.14)
wtorek, 26 sierpnia 2014
CO(NH2)2
w
roznocniczeniach palusznych
na
dnach chłodnych przepłynięć
strumyków wąskich strużek
gdzie
których
pomiędzy za uszy rozciągane
cichości
stają się
natęchwilę
natenczas
wiecznym
drążeniem
dolin
bezkształtnych
(25.08.14)
roznocniczeniach palusznych
na
dnach chłodnych przepłynięć
strumyków wąskich strużek
gdzie
których
pomiędzy za uszy rozciągane
cichości
stają się
natęchwilę
natenczas
wiecznym
drążeniem
dolin
bezkształtnych
(25.08.14)
niedziela, 24 sierpnia 2014
środa, 20 sierpnia 2014
kobiety rynkiczne
[pobladłe]
są
na ogół
bezwiednie prze-
p(o)łowione
w bezczuciowości
rozsiedzeń swoich ławczanych
dzieweczki
na pstryk
fiku mik
takie, że same
się pchają
w mrugnięcia
nieświadome
(20.08.14)
są
na ogół
bezwiednie prze-
p(o)łowione
w bezczuciowości
rozsiedzeń swoich ławczanych
dzieweczki
na pstryk
fiku mik
takie, że same
się pchają
w mrugnięcia
nieświadome
(20.08.14)
gdy nie było zasięgu
telefony miały trzy głowy
na każdą cyferkę pewna
wieloznaczna wielokrotność
która dopiero w fontystycznej
transparentności niepozornego
znaku wielokropka otrzymywała
niejako wartość bezznaczeniową
to znaczy w kompletny nonsens
ukuta i z kompletnego nonsensu
wywiodła tak, że można by
się przejrzeć jak w przestrzeniach
międzygwiezdnych rozmarłe
odbicia supernowych
(20.08.14)
na każdą cyferkę pewna
wieloznaczna wielokrotność
która dopiero w fontystycznej
transparentności niepozornego
znaku wielokropka otrzymywała
niejako wartość bezznaczeniową
to znaczy w kompletny nonsens
ukuta i z kompletnego nonsensu
wywiodła tak, że można by
się przejrzeć jak w przestrzeniach
międzygwiezdnych rozmarłe
odbicia supernowych
(20.08.14)
piątek, 8 sierpnia 2014
Wyimaginowane rozmowy duńskie (LIRYKI DUŃSKIE)
z P.
P: Halo?
B: Jestem na przestrzał.
P: Więc nie śpisz? Nie śnisz?
B: Czasami.
P: Brudno?
B: Zawsze.
z P2.
B: P, morze jak?
P2: Może być.
(02.08.14)
P: Halo?
B: Jestem na przestrzał.
P: Więc nie śpisz? Nie śnisz?
B: Czasami.
P: Brudno?
B: Zawsze.
z P2.
B: P, morze jak?
P2: Może być.
(02.08.14)
ogólnie raczej zagmatwane to wszystko, te stosunki i grille (LIRYKI DUŃSKIE)
widelcozofia
rozrzucone w płomień
iskry międzyplanetarne
przegorączkowania
stan przedpożarowy
nieznośna ciepłość nocy wietrznych
______
Zofia ma
dwanaście lat
zalążki piersi pod
koszulkiem mokrym od niewinności
Zofia!
Fi!
Fi!
Zosieńko!
złota ty wybrzdękowiona
Filo po kraty.
________
Halo! Alo! kiedy tu nie
można
tak od tak
więc nos do nosa
zderz jeżozwierzy
falowanie na
noch za nic nie rozgarnę
(02.08.14; V, FZZ)
rozrzucone w płomień
iskry międzyplanetarne
przegorączkowania
stan przedpożarowy
nieznośna ciepłość nocy wietrznych
______
Zofia ma
dwanaście lat
zalążki piersi pod
koszulkiem mokrym od niewinności
Zofia!
Fi!
Fi!
Zosieńko!
złota ty wybrzdękowiona
Filo po kraty.
________
Halo! Alo! kiedy tu nie
można
tak od tak
więc nos do nosa
zderz jeżozwierzy
falowanie na
noch za nic nie rozgarnę
(02.08.14; V, FZZ)
wczorajsze zapisane telefonicznie (LIRYKI DUŃSKIE)
czas jest płonącą żyrafą wiecznych melancholii
nieboskłon robi skłon
po pięty
nadęty
skłaniałbym się
wyuczone po stukroć płyny gwiezdne
w bezświetlny plan
koła
nieuwierzenie
zwierzęce
sisza nie si
rozszum
mil
kliwy
siwy
bunt porządków
tu
dotknij czy, parzy
mleczny krzyk
kominiarzy
tu
dotknij czy, swędzi
kasztani pakt
żołędzi
rozłóż
nogi na krzyż
wstydliwa piranio mogił
pisarzyn
niewstanie
(31.07.14; CW, FZZ)
nieboskłon robi skłon
po pięty
nadęty
skłaniałbym się
wyuczone po stukroć płyny gwiezdne
w bezświetlny plan
koła
nieuwierzenie
zwierzęce
sisza nie si
rozszum
mil
kliwy
siwy
bunt porządków
tu
dotknij czy, parzy
mleczny krzyk
kominiarzy
tu
dotknij czy, swędzi
kasztani pakt
żołędzi
rozłóż
nogi na krzyż
wstydliwa piranio mogił
pisarzyn
niewstanie
(31.07.14; CW, FZZ)
Ciebie rozbieram na udka i nóżki (LIRYKI DUŃSKIE)
w rozbiorach gramatycznych
zdań Twoich ciusznych
w bezpodmiotowość dłoni domyślność
rzucam się wołaczem w garbaty karb deklinacji
M> mytyję
D> ciemniebienas
C> mitonambie
B> nasbieciemnie
N> tonamnąbąmi
Msc> nabiestomnie
W> .......................
(30.07.14; WHBl, FZZ)
zdań Twoich ciusznych
w bezpodmiotowość dłoni domyślność
rzucam się wołaczem w garbaty karb deklinacji
M> mytyję
D> ciemniebienas
C> mitonambie
B> nasbieciemnie
N> tonamnąbąmi
Msc> nabiestomnie
W> .......................
(30.07.14; WHBl, FZZ)
muszleki (LIRYKI DUŃSKIE)
po pas
blond głowy
w roztworze
soli
galaretowatej miękkości poparzeń
wpadają w sieć
ostateczności absolutnych
rozciąga się
opalona struna
ciał sztucznie męskich
obcisłych spod
odchodzą dalej
nie widać już wcale
za chmurą
tylko deszcz
szary
zgniła śmietana
(27.07.14; LW, PIW, MOR)
blond głowy
w roztworze
soli
galaretowatej miękkości poparzeń
wpadają w sieć
ostateczności absolutnych
rozciąga się
opalona struna
ciał sztucznie męskich
obcisłych spod
odchodzą dalej
nie widać już wcale
za chmurą
tylko deszcz
szary
zgniła śmietana
(27.07.14; LW, PIW, MOR)
suchay (LIRYKI DUŃSKIE)
wytłumacz
czy moze istnieć
w rzeczywistościach uwiędłych pomimo
miłość metempsychoestetyczna fuzja
kolorów i soków wzajem
trawiennych
żółci ustrojowych płynów słodki
zapach
?
opowiedz
historię z pogranicza
eteru i ekstremu
złoto-drewnianą
rozdrzazgo
w dżez
wszystko w niej
cisza w niej
rebelia przeciw
napluj
fszpik
rozgryź nektarynarkotyczne poddanie
moje
tożsamość sama woli
i anty
wtedy
dopiero można
wziąć się
spode łba
(23.07.14; ŁW, PIW)
czy moze istnieć
w rzeczywistościach uwiędłych pomimo
miłość metempsychoestetyczna fuzja
kolorów i soków wzajem
trawiennych
żółci ustrojowych płynów słodki
zapach
?
opowiedz
historię z pogranicza
eteru i ekstremu
złoto-drewnianą
rozdrzazgo
w dżez
wszystko w niej
cisza w niej
rebelia przeciw
napluj
fszpik
rozgryź nektarynarkotyczne poddanie
moje
tożsamość sama woli
i anty
wtedy
dopiero można
wziąć się
spode łba
(23.07.14; ŁW, PIW)
Jezioro ELektryczne {Pneumatyczne} (LIRYKI DUŃSKIE)
roz-
brat
kaczki
trzcinne podpluskiwanie
w wodę
raz
godowe
i dwa
w miast raz
sam
w rytm
ryki, tyki, co?
grh grh
to żaby?
czyraki?
nieważkie ważki wiecznie rozważne
na liściach rozmytych
nieuzasadnione he he
rypki w szubienicach pałek
nierozwinięte
do
jeszcze z ogonkami
kiedy odpadnie
MI
?
(19.07.14; FZZ, PIW)
brat
kaczki
trzcinne podpluskiwanie
w wodę
raz
godowe
i dwa
w miast raz
sam
w rytm
ryki, tyki, co?
grh grh
to żaby?
czyraki?
nieważkie ważki wiecznie rozważne
na liściach rozmytych
nieuzasadnione he he
rypki w szubienicach pałek
nierozwinięte
do
jeszcze z ogonkami
kiedy odpadnie
MI
?
(19.07.14; FZZ, PIW)
piszę Do was (LIRYKI DUŃSKIE)
z bezdennej otchłani bladobłękitnej atlantydy sedesu
tysiącem
zaplutej cząstek
organicznych brunatności
nad stan wyeksplodowany
tykliwy ziołorealny bomb
mojej duszy
defekatywnej
nadchodzi potop
mityczne zaczadzenie na wylot
namiotów "międzyświata"
przez własne ekskrementy
tak jak można również udławić się językiem
albo wodą z brodziku
w zasadzie można udławić się wszystkim
PLAGA JAMAJSKA
(13.07.14, FZZ, THC, PIW)
tysiącem
zaplutej cząstek
organicznych brunatności
nad stan wyeksplodowany
tykliwy ziołorealny bomb
mojej duszy
defekatywnej
nadchodzi potop
mityczne zaczadzenie na wylot
namiotów "międzyświata"
przez własne ekskrementy
tak jak można również udławić się językiem
albo wodą z brodziku
w zasadzie można udławić się wszystkim
PLAGA JAMAJSKA
(13.07.14, FZZ, THC, PIW)
czwartek, 24 lipca 2014
Piórgdakanie
odbijam się w złoto-zielonej toni
monotonii
znudzonym wykrzywieniem warg
niecałowanych
gdzieś jest, moja Cicha
w rozczapirzoności piór kaczych
gdzie jest, moj Cich
w muszo-komarzym tańcu
szeptów koło ucha
?
gdzi jes
w zeschłości wolnej liści
gdz
spalonej
słońcem
gd
Ty
labirynty guana
na
po
wierzchni lekkie
rozrytmizowanie
fal
nasłuch Cię
ja
naśmierć
(24.07.14)
monotonii
znudzonym wykrzywieniem warg
niecałowanych
gdzieś jest, moja Cicha
w rozczapirzoności piór kaczych
gdzie jest, moj Cich
w muszo-komarzym tańcu
szeptów koło ucha
?
gdzi jes
w zeschłości wolnej liści
gdz
spalonej
słońcem
gd
Ty
labirynty guana
na
po
wierzchni lekkie
rozrytmizowanie
fal
nasłuch Cię
ja
naśmierć
(24.07.14)
sobota, 7 czerwca 2014
Meine kleine Morgensmusik
Chciałbym byś choć raz
zapragnęła mnie tak
od stóp do głów
nagim krzykiem tęsknoty
Chciałbym byś choć raz
zapragnęła tak
śmiałością wiatru
bez półnut i półpauz
Chciałbym by choć raz
owładnęła nas
szczerość uniesienia
tchnieniem nocnej melodii
szepcąc
niemgliście
o światach
dawno
zapomnianych
(07.06.14)
zapragnęła mnie tak
od stóp do głów
nagim krzykiem tęsknoty
Chciałbym byś choć raz
zapragnęła tak
śmiałością wiatru
bez półnut i półpauz
Chciałbym by choć raz
owładnęła nas
szczerość uniesienia
tchnieniem nocnej melodii
szepcąc
niemgliście
o światach
dawno
zapomnianych
(07.06.14)
niedoszłe trójwersy
jesteś być może
wątłym pragnieniem
kłamstwem zachłannym
nocy samotnych
jesteś być może
nieśmiałym szeptem
uwiędłych motyli
jesteś być może
milczeniem pocałunków
rzucanych w eter
jesteś być może
morzem ucichłym
po falach sztormu
jesteś
być może
(07.06.14)
wątłym pragnieniem
kłamstwem zachłannym
nocy samotnych
jesteś być może
nieśmiałym szeptem
uwiędłych motyli
jesteś być może
milczeniem pocałunków
rzucanych w eter
jesteś być może
morzem ucichłym
po falach sztormu
jesteś
być może
(07.06.14)
impresje truskawkowe
szturmująco
opalizujący
bełkot o pium
filozofia okna
rozklamkowanie w nieistnienie
smugi samolotów
nieba bez
i krzykliwych przemilczeń
wybłękitnienia ni
stąd
ni
zowąd
(06.06.14)
opalizujący
bełkot o pium
filozofia okna
rozklamkowanie w nieistnienie
smugi samolotów
nieba bez
i krzykliwych przemilczeń
wybłękitnienia ni
stąd
ni
zowąd
(06.06.14)
niedziela, 1 czerwca 2014
Polipologia
słowa odliczam
w pociągnięciach różdżek
nibymistyczne popiskiwania
cichych zachodów
słońce oświetla słonecznik
słonecznik słońcem rozświetlony
przyziemnie
zbite w grupki łupiny
ścieżek
dokoła siedzą
nadzy między drzewami
sączą ostatnie śniadanie
starzy i pognici
późnowiosenni
mają we włosach
siwy szept
kamieni
ci, którzy chodzą
to raczej ewenementy
rozwydrzeni od czasu
do czasu
skołatani
w hałasie kroków
samość ma smak próchna
(01.06.14)
w pociągnięciach różdżek
nibymistyczne popiskiwania
cichych zachodów
słońce oświetla słonecznik
słonecznik słońcem rozświetlony
przyziemnie
zbite w grupki łupiny
ścieżek
dokoła siedzą
nadzy między drzewami
sączą ostatnie śniadanie
starzy i pognici
późnowiosenni
mają we włosach
siwy szept
kamieni
ci, którzy chodzą
to raczej ewenementy
rozwydrzeni od czasu
do czasu
skołatani
w hałasie kroków
samość ma smak próchna
(01.06.14)
poniedziałek, 26 maja 2014
piroklastycyzm
teleolo-
pompeje
lawintruzye
skalne przełamania warst
dekadąs
oczopląs
oczu wypalenie
martwe kamienie
ludzi zatrzymanych
w połowie
przeczucia
pompeje
lawintruzye
skalne przełamania warst
dekadąs
oczopląs
oczu wypalenie
martwe kamienie
ludzi zatrzymanych
w połowie
przeczucia
Gog
radość
to milczenie martwych punktów
na krawędzi nieba
rozmazany obrót
złote półkola
drogi ubitego mleka
upitego
bez skrzyżowań
to milczenie martwych punktów
na krawędzi nieba
rozmazany obrót
złote półkola
drogi ubitego mleka
upitego
bez skrzyżowań
czwartek, 8 maja 2014
107
liście poruszają się
statycznie
w niemych obrotach wiatru
podwójność kadru
złoty podział okiennic
zieloność nasycona
porannością nieba
dachy w bezruchu
czerwone jak z bajek podziurawione
plastry sera
szarzeje się
z nagła
przechmurzenie
wolność kropli maleńka
spadalnie rozpluskana
ciemność twarzy
-nie
-wy
-raź
-nie
-nie
głosów rozszum
rozhuk
zapach deszczu
spokój
pokój
(09.05.14; 107)
statycznie
w niemych obrotach wiatru
podwójność kadru
złoty podział okiennic
zieloność nasycona
porannością nieba
dachy w bezruchu
czerwone jak z bajek podziurawione
plastry sera
szarzeje się
z nagła
przechmurzenie
wolność kropli maleńka
spadalnie rozpluskana
ciemność twarzy
-nie
-wy
-raź
-nie
-nie
głosów rozszum
rozhuk
zapach deszczu
spokój
pokój
(09.05.14; 107)
[chod]
P.
przechodzę częstopod oknem
wietrznie jak nigdy
wiecznie cichy
kwiatostan rozstroju
w górę rzucane kamienie
spojrzeń bladych popołudniem
odbite
oddane
szyb głuche niewestchnienia
krzyczę nieśmiało
strun rozkrwawieniem
- Dotknij mnie.
poruszenie firany
szaro-żółte skinienie
martwych pragnień, teraz
jasne
wszystko
i nic
(08.05.14)
poniedziałek, 21 kwietnia 2014
nieśność
dawno
nie milczałem już tak
głośno
__ __ __
odmierz
ołówkiem moją
kruchość
czarno-białą
__ __ __
przepraszam
za siebie
i za się
i za to, że
jestem za mało
za bardzo
zbyt
rozlewam się suchałza
suchanoc
cichanoc
małanoc
wyprószenie
prochliwość moja
ckliwość
przekochana
inaczej nie może
być
bywam rozwlekły
przewlekły chorobliwie
chybotliwie
mam milion skupień stanów
__ __ __
zna mnie Pani
nie zna
w odbiciach zachodów
zanikam
jak widmo
__ __ __
przyłóż mnie do ucha
czy słyszysz może?
ja łkanie
ja rozedrganie
ja smutność roześmiana
Pani moich przetchnień
wytchnień
natchnień
zrozum
nie rozum
jestem
hiper
bolą
(21.04.14)
nie milczałem już tak
głośno
__ __ __
odmierz
ołówkiem moją
kruchość
czarno-białą
__ __ __
przepraszam
za siebie
i za się
i za to, że
jestem za mało
za bardzo
zbyt
rozlewam się suchałza
suchanoc
cichanoc
małanoc
wyprószenie
prochliwość moja
ckliwość
przekochana
inaczej nie może
być
bywam rozwlekły
przewlekły chorobliwie
chybotliwie
mam milion skupień stanów
__ __ __
zna mnie Pani
nie zna
w odbiciach zachodów
zanikam
jak widmo
__ __ __
przyłóż mnie do ucha
czy słyszysz może?
ja łkanie
ja rozedrganie
ja smutność roześmiana
Pani moich przetchnień
wytchnień
natchnień
zrozum
nie rozum
jestem
hiper
bolą
(21.04.14)
wtorek, 8 kwietnia 2014
wieje w modrzewie spadają z gałęzi
gwi
rozgwiżdżone
ale
- Zrozum je, to tak
samo z
siebie
wyrywa je z gałęzi
się
hop
i splasłe
na bruk
przyjmują wtedy
barwy rewolucyjne
malutkie samczyki
i większe
teraz jednakowe
groszki
na spódniczce
- Halo! Halo! tu radio
groszkowe
chucham i dmucham i spływam
na stacji
grube sztapydło
co w pękach
i jękach
na szyjach korale
czerstwone
niczym chleb
- Odbiór! Odbiór! tu trzeci gwiazdozbiór
kogucie pianie
zezwalamy na lądowanie
więc lądlęguję się
rozmelodia zwycięski marsz
marszszarmancki
Imperator w stroju kaczym
pytam panów
- Cóż to znaczy?
- Znaczy co?
- Znaczy się.
- Sytuacja kryptokrytyczna
to znaczy się
znaczy co
lecą zupełnie niekontrolowane
na dziób na ogon
- A ten dlaczego nie ma nogi?
- Bo niepełnoptasi.
(08.04.14)
rozgwiżdżone
ale
- Zrozum je, to tak
samo z
siebie
wyrywa je z gałęzi
się
hop
i splasłe
na bruk
przyjmują wtedy
barwy rewolucyjne
malutkie samczyki
i większe
teraz jednakowe
groszki
na spódniczce
- Halo! Halo! tu radio
groszkowe
chucham i dmucham i spływam
na stacji
grube sztapydło
co w pękach
i jękach
na szyjach korale
czerstwone
niczym chleb
- Odbiór! Odbiór! tu trzeci gwiazdozbiór
kogucie pianie
zezwalamy na lądowanie
więc lądlęguję się
rozmelodia zwycięski marsz
marszszarmancki
Imperator w stroju kaczym
pytam panów
- Cóż to znaczy?
- Znaczy co?
- Znaczy się.
- Sytuacja kryptokrytyczna
to znaczy się
znaczy co
lecą zupełnie niekontrolowane
na dziób na ogon
- A ten dlaczego nie ma nogi?
- Bo niepełnoptasi.
(08.04.14)
do Pani wiersz z wyrzutem
Dlaczegom ja przy Pani tak się
rozranił
dlaczegom przewieczornił
hm?
bo Pani ma usta
jak młoda kapusta
jakże nie kochać się w nich?
bo Pani ma nogi
jak ruskie pierogi
jakby tu posolić
żeby nie przesolić?
wyfasolić?
bo Pani ma oczy
których kangur nie przeskoczy
bo Pani
bo Pani
tak cała na wspak
jak rak
Och Pani, dlaczego
masz serce z klocków Lego
Och Pani, dlaczego
wyjadasz mi komórki
jak strzał z dwururki
hm?
(08.04.14)
rozranił
dlaczegom przewieczornił
hm?
bo Pani ma usta
jak młoda kapusta
jakże nie kochać się w nich?
bo Pani ma nogi
jak ruskie pierogi
jakby tu posolić
żeby nie przesolić?
wyfasolić?
bo Pani ma oczy
których kangur nie przeskoczy
bo Pani
bo Pani
tak cała na wspak
jak rak
Och Pani, dlaczego
masz serce z klocków Lego
Och Pani, dlaczego
wyjadasz mi komórki
jak strzał z dwururki
hm?
(08.04.14)
Шульц
rozwijamy się
my
materiał
szafek narożnych
w wariantach tyle
przegałęzień
oczy wytłoczy jak
z jajek wydmuszki
gdzie
w którą stronę
szyld
szew
w szynkwasie
Szterben
popatrz! mała igiełko
jak w Tobie miękną
suchości włókien
gór! mnie nie wypościerz
pod Twoją pościel
wnijdę półbokiem
położę oko
w szklankę głęboką
zaleję wrzątkiem
z małym wyjątkiem
ach! słuchaj mnie
jak szecze
le
szczesze
cze sze le le
szcze
cze le
sze
(08.04.14)
my
materiał
szafek narożnych
w wariantach tyle
przegałęzień
oczy wytłoczy jak
z jajek wydmuszki
gdzie
w którą stronę
szyld
szew
w szynkwasie
Szterben
popatrz! mała igiełko
jak w Tobie miękną
suchości włókien
gór! mnie nie wypościerz
pod Twoją pościel
wnijdę półbokiem
położę oko
w szklankę głęboką
zaleję wrzątkiem
z małym wyjątkiem
ach! słuchaj mnie
jak szecze
le
szczesze
cze sze le le
szcze
cze le
sze
(08.04.14)
niedziela, 6 kwietnia 2014
kobieta i grzebień
ileż razy
można
wyczesać się
poezji nieświadoma
w maleńkiej lampie
słońca
szept
krzycz
ospała
na wonnej tafli ciała
rozmiękłe oczy
toną weń
różowość pysznych
ścieżek
czy muchy muszą?
cokolwiek
(06.04.14)
można
wyczesać się
poezji nieświadoma
w maleńkiej lampie
słońca
szept
krzycz
ospała
na wonnej tafli ciała
rozmiękłe oczy
toną weń
różowość pysznych
ścieżek
czy muchy muszą?
cokolwiek
(06.04.14)
czwartek, 27 marca 2014
selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny
kole
beczka
roztargniony liść jednostronnie
słonecznie
prześmignięty
wi
ka
wi
ka
wi
się
złoty
przezłocony
przepalony
nie ma
ści
li
o o o
oddychają
przez uszy
bo mają
(27.03.13; S15)
beczka
roztargniony liść jednostronnie
słonecznie
prześmignięty
wi
ka
wi
ka
wi
się
złoty
przezłocony
przepalony
nie ma
ści
li
o o o
oddychają
przez uszy
bo mają
(27.03.13; S15)
wtorek, 25 marca 2014
poniedziałek, 17 marca 2014
teatr szmeatr
karmię mdłą waszą próżność
aktorzy
bez oczu
bez uszu
bez nosów
wychodząc naprzeciw wam krzykom
i siwym skręconym
włosom w puklach
zagmatwanych
gdzie są wasze dotyki
te nibypieszczące
macania
gdzie śmiech i płakanie
gdzie rozbestwienie
wyanielenie
scalenie
krew na scenie
?
(12.03.14; FZZ)
aktorzy
bez oczu
bez uszu
bez nosów
wychodząc naprzeciw wam krzykom
i siwym skręconym
włosom w puklach
zagmatwanych
gdzie są wasze dotyki
te nibypieszczące
macania
gdzie śmiech i płakanie
gdzie rozbestwienie
wyanielenie
scalenie
krew na scenie
?
(12.03.14; FZZ)
środa, 5 marca 2014
Sztrałs
jak milczysz
tak i ja
na dwa
pas
w naszym walcu
połamańcu
czuć ów rozdźwięk
arytmiczny
na pachnącej skroni nocy
o północy
bigamiczny
(05.03.13)
tak i ja
na dwa
pas
w naszym walcu
połamańcu
czuć ów rozdźwięk
arytmiczny
na pachnącej skroni nocy
o północy
bigamiczny
(05.03.13)
wróble fekalia mamią przyjemność kontemplacji chodników
niewiarygodne
w jak niewysłowioną harmonię
łączy się
śpiew ptaków z Trzecią Symfonią
okalenie
cze nie
duszy
szu
duszy
chrobot
kiedy
rozchodzi się między latarniami
tembr ulicy
przegniecenie
widok na linie
przeje
-chanie
-chamie
chodzą same światła
na szczudłach szczurzych
___________________________________
chciałbym tak
z papierosowości
albo
nałożyć się na
niemilczenie
i zwierzęco zdwoić
w
na
tężeniu
(02.03.15)
w jak niewysłowioną harmonię
łączy się
śpiew ptaków z Trzecią Symfonią
okalenie
cze nie
duszy
szu
duszy
chrobot
kiedy
rozchodzi się między latarniami
tembr ulicy
przegniecenie
widok na linie
przeje
-chanie
-chamie
chodzą same światła
na szczudłach szczurzych
___________________________________
chciałbym tak
z papierosowości
albo
nałożyć się na
niemilczenie
i zwierzęco zdwoić
w
na
tężeniu
(02.03.15)
poniedziałek, 10 lutego 2014
obserwacja zaoknia
noc
przychodzi raz na kilka dni
masz
ot, w gwiazdach zamkniętą całą tajemnicę
przesilenia
patrz
w milczeniu kałuży
czyż nie nuży
Cię fakt
jej milczenia?
(09.02.14)
przychodzi raz na kilka dni
masz
ot, w gwiazdach zamkniętą całą tajemnicę
przesilenia
patrz
w milczeniu kałuży
czyż nie nuży
Cię fakt
jej milczenia?
(09.02.14)
Stukot
X milczy, ja wykrwawiam się na ławkę, ludzie patrzą na mnie zgoła morderczo. Kiedy idę tak cały we krwi, szalikowo zaschnięty, oczy ich wędrujące z góry na dół zdają się przyklejać, przylegać do mnie ściśle, niby szukając ofiary, żarłoczne i chciwe. Kolejno umykają rozpękane kostki bruku, platoniczny blask latarni nadaje postrzępionej skórze dłoni niewyraźny karmazynowo-złoty połysk. Z ich nosów wydobywa się dym, powietrze cuchnie siarką, delikatnie w pewnych akcentach czekoladowe roztapia się na rozżarzonych pomarańczowo fasadach kamienic, wtedy chłonięte przezeń światło przenika dogłębnie całą materię Rynku, wprowadzając zastany od dawna fundament w niewyraźną, subtelną wibrację.
Kropla. Jedna. Wzbija tuman pary. Biało-szare kłęby w nieznośnie arytmicznym tańcu, nakładane na siebie, przepływające wzajemnie. Drugi. Tuman pary obok. Dłonie zbliżają się, dotykają skroplenia - poczucie ulgi, czas wydaje się zwalniać, wraz z trzecią łzą następuje zupełne niemal zatrzymanie. Zmienia się zapach kolorów, kolory zapachów...
Coś w oddali... słychać... jakby. Stukot. Kot z setką nóg. Może to Bóg? Nie, Bóg nie ma wąsów.
(10.02.14)
Kropla. Jedna. Wzbija tuman pary. Biało-szare kłęby w nieznośnie arytmicznym tańcu, nakładane na siebie, przepływające wzajemnie. Drugi. Tuman pary obok. Dłonie zbliżają się, dotykają skroplenia - poczucie ulgi, czas wydaje się zwalniać, wraz z trzecią łzą następuje zupełne niemal zatrzymanie. Zmienia się zapach kolorów, kolory zapachów...
Coś w oddali... słychać... jakby. Stukot. Kot z setką nóg. Może to Bóg? Nie, Bóg nie ma wąsów.
(10.02.14)
sobota, 8 lutego 2014
nieznajoma
Musimy się spieszyć
zanim wiatr wypali nam papierosy - powiedziała
zmrużyła oko
jedno smutniejsze od drugiego
i rozdymiła się
tak nagle,
że ledwie zdążyłem
niezdążyć
(08.02.13)
zanim wiatr wypali nam papierosy - powiedziała
zmrużyła oko
jedno smutniejsze od drugiego
i rozdymiła się
tak nagle,
że ledwie zdążyłem
niezdążyć
(08.02.13)
sobota, 1 lutego 2014
Schlammmusik
Noszę Panią
zdwojoną w nacisku
masa przez powierzchnię
gdy
rozmemłana słów błotnistość
ochlapuje nam spodnie
potęga tych zanurzeń tkwi
jak mniemam
w rozmarźliwości ostatnich dni
taki film
czeski film
tragiwróblokomedia
(01.02.14)
zdwojoną w nacisku
masa przez powierzchnię
gdy
rozmemłana słów błotnistość
ochlapuje nam spodnie
potęga tych zanurzeń tkwi
jak mniemam
w rozmarźliwości ostatnich dni
taki film
czeski film
tragiwróblokomedia
(01.02.14)
środa, 29 stycznia 2014
wtorek, 21 stycznia 2014
Za wiszeniem jest ścieżka papierośnicza
idę
miasto zamglało
jakby mu nie zależało
na mnie
całe zeźlone
obrasta w biel
hotel trzy gwiazdki
zapada w ziemię
styczniowość senna
żydowski cmentarz
był chyba
kiedyś
dziura w płocie
latarnie w złocie
(21.01.14)
miasto zamglało
jakby mu nie zależało
na mnie
całe zeźlone
obrasta w biel
hotel trzy gwiazdki
zapada w ziemię
styczniowość senna
żydowski cmentarz
był chyba
kiedyś
dziura w płocie
latarnie w złocie
(21.01.14)
poniedziałek, 20 stycznia 2014
Reberth
zgasła ziemia
oczy poety zaszły mgłą
poeta jest przytwierdzony do ziemi
jak kotwica
czasem
rzadko wbija się wkręca
głebiej
przez morza szarych diamentów
aż po jądro
jądro jest więzieniem
wiecznym sparzeniem
nieprzerwanym topieniem się odrastaniem
powolnym skóry
płacz poety jest próbą
porwaniem się
z kroplą wody na
ocean lawy
nad poetą nic nie ma
krzyk ptaków, na które
być może nie działa
grawitacja
kolisty ruch świateł zawieszonych
na krawędzi sufitu
zgasła ziemia
oczy poety zaszły mgłą
poeta nie ma nic więcej prócz ziemi
poeta jest dzieckiem ziemi
znienawidzonym
zrzuconym ze skały
niedookreśleniem
ziemia parzy na poetę z pobłażaniem
to znaczy
nie mówi wprost
czeka aż przemówi
jeśli nie przemówi
zakręca koło
zgasła ziemia
oczy poety zaszły mgłą
ostatni raz rzuca mętne spojrzenie w paszczę diabła
rozpada się
(20.01.14)
oczy poety zaszły mgłą
poeta jest przytwierdzony do ziemi
jak kotwica
czasem
rzadko wbija się wkręca
głebiej
przez morza szarych diamentów
aż po jądro
jądro jest więzieniem
wiecznym sparzeniem
nieprzerwanym topieniem się odrastaniem
powolnym skóry
płacz poety jest próbą
porwaniem się
z kroplą wody na
ocean lawy
nad poetą nic nie ma
krzyk ptaków, na które
być może nie działa
grawitacja
kolisty ruch świateł zawieszonych
na krawędzi sufitu
zgasła ziemia
oczy poety zaszły mgłą
poeta nie ma nic więcej prócz ziemi
poeta jest dzieckiem ziemi
znienawidzonym
zrzuconym ze skały
niedookreśleniem
ziemia parzy na poetę z pobłażaniem
to znaczy
nie mówi wprost
czeka aż przemówi
jeśli nie przemówi
zakręca koło
zgasła ziemia
oczy poety zaszły mgłą
ostatni raz rzuca mętne spojrzenie w paszczę diabła
rozpada się
(20.01.14)
wtorek, 14 stycznia 2014
Analiza polonistyczna żywota
egzegeza
na czynniki pierwsze
rozłożone
nogi
tu może trochę nazbyt
może niezbyt
wyzbyt
odbyt
axis mundi
anus mundi
(14.01.14)
na czynniki pierwsze
rozłożone
nogi
tu może trochę nazbyt
może niezbyt
wyzbyt
odbyt
axis mundi
anus mundi
(14.01.14)
Moje wcielenia dziewiętnastowieczne
konradem
kordianem
henrykiem
będę
jestem
byłem
na raz
pojedynczo
po kolei
ironia czy
fatum
fatum ironii?
(d.n.)
kordianem
henrykiem
będę
jestem
byłem
na raz
pojedynczo
po kolei
ironia czy
fatum
fatum ironii?
(d.n.)
impoflekcja
jutro
gdy poezji nie ma od wczoraj
na ścianach wiszą wyblakłe portrety
o rety
na portretach twarze bez nosów
kilo wrzosów
zapomnij o bladych Rosjankach
blond włosów spalonych płomieniach
wyniknij sam z szumu świecy
pozmieniaj
i zerwij z murów obrazy
mistrzów i mistrzyń
osmalonych
rozedrzyj płótna witraży
wejdź w Zonę
napromieniuj czaszkę
aż wypadną
po kolei
oczy
(14.01.14; 01:13; FZZ)
gdy poezji nie ma od wczoraj
na ścianach wiszą wyblakłe portrety
o rety
na portretach twarze bez nosów
kilo wrzosów
zapomnij o bladych Rosjankach
blond włosów spalonych płomieniach
wyniknij sam z szumu świecy
pozmieniaj
i zerwij z murów obrazy
mistrzów i mistrzyń
osmalonych
rozedrzyj płótna witraży
wejdź w Zonę
napromieniuj czaszkę
aż wypadną
po kolei
oczy
(14.01.14; 01:13; FZZ)
czwartek, 9 stycznia 2014
dzisiejszo-biblioteczne
przeroletujmy się
okiennie
w płynności natchnień
i przetchnień
w odcięciach powietrznych
zanurzeń
burzę
zastany ład
przed i
popokojów
w nich grają
piszczałki
nieorganiczne
(09.01.14)
okiennie
w płynności natchnień
i przetchnień
w odcięciach powietrznych
zanurzeń
burzę
zastany ład
przed i
popokojów
w nich grają
piszczałki
nieorganiczne
(09.01.14)
niedziela, 5 stycznia 2014
EROTYK IV
Nowy świat. Paroksyzm ostatni uczuciowy obrzydził mi zupełnie smak tytoniu. Nowe smaki, smaki ust, smaki skóry. Delikatność smaków subtelna dziewiczość coś nieprzeniknionego. Wpatrzenie oczne gdzieś pomiędzy szarością, a zielenią niebieską, w zależności od kątów odległości światła, węższe, znów szersze, ciągłe, trwające. Wpatrzenie po stukroć.
Poznanie po kolei, epistemologia kobieca, wędrowanie dłonne w dół w górę, badanie powierzchni: gładko-chropowate faktury, falbanistość ciepła przenikająca gdzieś spomiędzy żylnych połączeń, przyłączeń tętnic rozżarzonych, powietrza nadmierne wypływanie osadzające się na zmarzniętej powierzchni okularu.
Ledwo, są takie ledwe, wymuskane, ot prześlizgnięcia się po sobie wzajem. Raz czerwone, porozrywane, rozdziurowane kaniony przez swoją wyschłość przewlekłą. I jest marznięcie. W tym wszystkim najgorsze - świadomość wistości rzeczy potęgowana rozleniwieniem fatalnym temperatury. I kanapy, przekrzywienie i na nowo w odmiennej pozycji powtórzenie, rytualne prawie, choć za krótko by mówić.
Co do smaków jeszcze szczegół pewien herbaciany, wychwycony- goździk w sosie z wody, chyba imbir, w każdym razie do wrzenia filiżanki z dwoma uchami (uszami).
Oprócz smaków czas nowy, zmiana liczb, pewnej konfiguracji, ot synkretyzm (syntetyzm) między trwaniem i nietrwaniem. Silbezność. Namuzuj mnie, ja chcę się wytchniusić w końcu po tym przeniezwykłowaniu.
(01.01.13)
Poznanie po kolei, epistemologia kobieca, wędrowanie dłonne w dół w górę, badanie powierzchni: gładko-chropowate faktury, falbanistość ciepła przenikająca gdzieś spomiędzy żylnych połączeń, przyłączeń tętnic rozżarzonych, powietrza nadmierne wypływanie osadzające się na zmarzniętej powierzchni okularu.
Ledwo, są takie ledwe, wymuskane, ot prześlizgnięcia się po sobie wzajem. Raz czerwone, porozrywane, rozdziurowane kaniony przez swoją wyschłość przewlekłą. I jest marznięcie. W tym wszystkim najgorsze - świadomość wistości rzeczy potęgowana rozleniwieniem fatalnym temperatury. I kanapy, przekrzywienie i na nowo w odmiennej pozycji powtórzenie, rytualne prawie, choć za krótko by mówić.
Co do smaków jeszcze szczegół pewien herbaciany, wychwycony- goździk w sosie z wody, chyba imbir, w każdym razie do wrzenia filiżanki z dwoma uchami (uszami).
Oprócz smaków czas nowy, zmiana liczb, pewnej konfiguracji, ot synkretyzm (syntetyzm) między trwaniem i nietrwaniem. Silbezność. Namuzuj mnie, ja chcę się wytchniusić w końcu po tym przeniezwykłowaniu.
(01.01.13)
czwartek, 2 stycznia 2014
Mocz krów bengalskich karmionych liśćmi mango.
przylgnęło coś do mnie
ot
namitowienie śmiechu warte
jak koc
a w to wszystko pot
taki tam kot
Bartek pozbieraj!
wyścieraj się
rozbielaj
(pu
enta)
__ __ __ __ __
muzo
bluzo
tak Ci nabluzgam
z swej niemyśleniowości
czy bardziej uzo
za dużo
bez MU
(01.01.13)
ot
namitowienie śmiechu warte
jak koc
a w to wszystko pot
taki tam kot
Bartek pozbieraj!
wyścieraj się
rozbielaj
(pu
enta)
__ __ __ __ __
muzo
bluzo
tak Ci nabluzgam
z swej niemyśleniowości
czy bardziej uzo
za dużo
bez MU
(01.01.13)
wiersz pierwszy od końca
rejestruję
oko kamery
zmienną głębią nastrojów
w przerwach pomiędzy
Tobą
zamilknienia grobowe
obok tej starej chińskiej chaty
Pamiętasz?
przechodząc gaszę latarnie
zapamiętuję na krzyż
w przerwach pomiędzy
okiem a dłonią
Czy składamy się z czegoś więcej
niż
gwałtowne poruszenia powietrza?
(02.01.14)
oko kamery
zmienną głębią nastrojów
w przerwach pomiędzy
Tobą
zamilknienia grobowe
obok tej starej chińskiej chaty
Pamiętasz?
przechodząc gaszę latarnie
zapamiętuję na krzyż
w przerwach pomiędzy
okiem a dłonią
Czy składamy się z czegoś więcej
niż
gwałtowne poruszenia powietrza?
(02.01.14)
Subskrybuj:
Posty (Atom)