Wtedy nie było tu przekleństw malowanych na drzewie
liście były niej żółte
a Twoja skóra pachniała wiosną
miałem w dłoni książkę
i czytałem wers po wersie
opowiadania, które chciałaś usłyszeć
leżałaś z głową w chmurach
i oddychałaś
od czasu do czasu
bezgłośnie
szeptałaś, bym mówił głośniej czy wolniej
wtedy nie było dwóch słońc
i liści pod nogami
nie było kurtek na ramionach
a w nas żyły
tylko słowa
książek kupionych za
5 zł
(21 X 12)
niedziela, 21 października 2012
16:24
Polowanie na skrawek światła,
ażeby się ogrzać chwilowo
chwilę przed zachodem
wtedy budynki nie rzucają cienia
na ławki ratusza
gołębie wibrują
pajęczyny natarczywie wplątywane
we włosy
to stare rozmowy
starych ludzi
spacery insektów między literami
to śmiechy i płacz fontanny
to kolory wchłaniane przez kamienice
wędrówki nut kawiarnianych
zapachów przypalanej zupy jarzynowej
i nagły grzmot
trzepot skrzydeł
przemieszczenie o metr
nowe ziarna
(21 X 12)
ażeby się ogrzać chwilowo
chwilę przed zachodem
wtedy budynki nie rzucają cienia
na ławki ratusza
gołębie wibrują
pajęczyny natarczywie wplątywane
we włosy
to stare rozmowy
starych ludzi
spacery insektów między literami
to śmiechy i płacz fontanny
to kolory wchłaniane przez kamienice
wędrówki nut kawiarnianych
zapachów przypalanej zupy jarzynowej
i nagły grzmot
trzepot skrzydeł
przemieszczenie o metr
nowe ziarna
(21 X 12)
Fuga
Zaległem między resztkami niedopalonych papierosów
w szczelinach
poprzecinanych fragmentarycznie szachownic
otoczony cząstkami pobitych butelek
i gdzieniegdzie porośnięty kępkami niechcianej trawy
Zaległem gdzieś między dziobaniem, a preżuwaniem
trzepotem skrzydeł
krzykiem dzieci goniących własne ogony
determinizm
chęć dojrzenia skutku
tu, od dołu
wszystko zdaje się większe
i mniej warte uwagi
jest tylko dogasanie
i mgły przejściowe
dym ulatujący
stawanie się i rozpływanie
to tylko refleksy świateł
i cienie rzucane przez latarnie
to nadeptywanie stóp
tętent tysięcy dwunożnch koni
to pędzenie
za światłem
(21 X 12)
w szczelinach
poprzecinanych fragmentarycznie szachownic
otoczony cząstkami pobitych butelek
i gdzieniegdzie porośnięty kępkami niechcianej trawy
Zaległem gdzieś między dziobaniem, a preżuwaniem
trzepotem skrzydeł
krzykiem dzieci goniących własne ogony
determinizm
chęć dojrzenia skutku
tu, od dołu
wszystko zdaje się większe
i mniej warte uwagi
jest tylko dogasanie
i mgły przejściowe
dym ulatujący
stawanie się i rozpływanie
to tylko refleksy świateł
i cienie rzucane przez latarnie
to nadeptywanie stóp
tętent tysięcy dwunożnch koni
to pędzenie
za światłem
(21 X 12)
Z obrazu Dalego
Czas śpi w zegarach
za trzydzieści siedem pierwsza
jest jakby nieśmiałością liśći
pożółkłych
i jesiennego słońca natarczywością
Zakładano z góry, że wszystko
przemija z wiatrem
lecz co, jeśli on
zapomni, by wiać
Zostajesz dziś do południa
tu, w tej trawie
nie licząc źdźbeł kolejno przewróconych
będziesz niczym więcej
jak tylko uległością pod dziobem gołębia
naiwna
o jeden wymiar mniej
niemnożona przez sekundy
Nie wierzę w to,
że światło nie dociera tu
w mgnieniu oka
(21 X 12)
za trzydzieści siedem pierwsza
jest jakby nieśmiałością liśći
pożółkłych
i jesiennego słońca natarczywością
Zakładano z góry, że wszystko
przemija z wiatrem
lecz co, jeśli on
zapomni, by wiać
Zostajesz dziś do południa
tu, w tej trawie
nie licząc źdźbeł kolejno przewróconych
będziesz niczym więcej
jak tylko uległością pod dziobem gołębia
naiwna
o jeden wymiar mniej
niemnożona przez sekundy
Nie wierzę w to,
że światło nie dociera tu
w mgnieniu oka
(21 X 12)
Kodon STOP
STOP
Kilometry nad
Kilometry do
Celu
Wątpliwość
Decyzja
Skok
Obojętność
Lot
Los
Poddanie
Turbulencje
Wątpliwość
Stabilizacja
Spokój
i powolna droga na dno
(15 X 12)
Kilometry nad
Kilometry do
Celu
Wątpliwość
Decyzja
Skok
Obojętność
Lot
Los
Poddanie
Turbulencje
Wątpliwość
Stabilizacja
Spokój
i powolna droga na dno
(15 X 12)
kobiety
To jest zobojętnienie
i brak skrupułów
to gra
o niezdefiniowane
To bezczelność
par biegnących za rękę
ich zazdrość
o każdy łyk powietrza
To marność
oddechów przyspieszonych
bieg zwolniony
o pół
To szczerość
nieszczerych wyznań
kłamstw kapryśnych
okrutność
To żar
tłumiony przez
codzienność
(15 X 12)
i brak skrupułów
to gra
o niezdefiniowane
To bezczelność
par biegnących za rękę
ich zazdrość
o każdy łyk powietrza
To marność
oddechów przyspieszonych
bieg zwolniony
o pół
To szczerość
nieszczerych wyznań
kłamstw kapryśnych
okrutność
To żar
tłumiony przez
codzienność
(15 X 12)
zwątpienie
Co Ja mam prócz tego miasta
hejnału trzy razy na dobę
słonecznika w dłoni,
który zaraz rzucę na mróz
Co ja mam prócz zimna
i drgawek bezlitosnych
dziury między żebrami
i twardości chusteczek
Co ja mam teraz
gdy nie mam nic
Co miałem wtedy,
gdy miałem wszystko?
(13 X 12)
hejnału trzy razy na dobę
słonecznika w dłoni,
który zaraz rzucę na mróz
Co ja mam prócz zimna
i drgawek bezlitosnych
dziury między żebrami
i twardości chusteczek
Co ja mam teraz
gdy nie mam nic
Co miałem wtedy,
gdy miałem wszystko?
(13 X 12)
piątek, 12 października 2012
Załom
Nie wierzę
zawsze byłem słabej wiary
lecz to był Bóg, w którego nie sposób
po prostu nie wierzyć
(12 X 12)
zawsze byłem słabej wiary
lecz to był Bóg, w którego nie sposób
po prostu nie wierzyć
(12 X 12)
Po raz ostatni
Gdyby nie poezja, nie miałbym nikogo
teraz, gdy odpływasz do innego portu
jedynym ratunkiem jest wykrzyczeć
spiętrzone fale sztormu oceanu
który się tłoczy w mej piersi niemiłosiernie
i wylać z siebie gorycz całą i frustrację
Czy to tak prosto wszelakoż wyzbyć
się prądów, które niegdyś, a i wciąż
budzą się do żcia co rano i nie
zasypiają chociażby na chwilę, mącąc
i ożywiając to, co raz atoli
przyzwały do życia i czego
zabić się nie da chyba ni nożem
ni oszczepem, ni suszą okrutną
Niczym to jednak przy okrutności
słów Twoich i pocałunków płowych
miodzie zatęchłym
nie chcę weń wierzyć
nie wierzę
nie mogę wierzyć
swiaty nie umierają w tydzień
(12 X 12)
teraz, gdy odpływasz do innego portu
jedynym ratunkiem jest wykrzyczeć
spiętrzone fale sztormu oceanu
który się tłoczy w mej piersi niemiłosiernie
i wylać z siebie gorycz całą i frustrację
Czy to tak prosto wszelakoż wyzbyć
się prądów, które niegdyś, a i wciąż
budzą się do żcia co rano i nie
zasypiają chociażby na chwilę, mącąc
i ożywiając to, co raz atoli
przyzwały do życia i czego
zabić się nie da chyba ni nożem
ni oszczepem, ni suszą okrutną
Niczym to jednak przy okrutności
słów Twoich i pocałunków płowych
miodzie zatęchłym
nie chcę weń wierzyć
nie wierzę
nie mogę wierzyć
swiaty nie umierają w tydzień
(12 X 12)
środa, 10 października 2012
wiesz
Wiesz
to są takie szpilki wbijane na przemian
z opadającymi na czoło kroplami kwasu
to drobinki szkła w oku
i gwoździe na plecach fakirskie
wiesz
to są
te dni, które chciałbym
zatrzasnąć w piwnicy
(10 X 12)
to są takie szpilki wbijane na przemian
z opadającymi na czoło kroplami kwasu
to drobinki szkła w oku
i gwoździe na plecach fakirskie
wiesz
to są
te dni, które chciałbym
zatrzasnąć w piwnicy
(10 X 12)
"Bóg mieszka w męskiej toalecie"
"Tu mieszka Bóg!"- krzyczeli
z drugiego końca męskiej toalety. spłukałem
wodę, zabarwiła się na zielono, to te
kostki tak farbują napomknąłem w myślach
to była prawda
ręką opusciłem, otworzyłem i zamknąłem
za sobą drzwi. spojrzałem
na nich z poliowaniem. Bóg przecież
nie może mieszkać w szalecie
fuk fuk odfuknęli śmiechem i oblali
mnie wodą bezczelnie kranową, tak
że suszyłem spodnie przez pół godziny,
a we włosach wciąż jeszcze mam resztki nieprzyjemnej wilgoci
nigdy nie zwątpię,
że Bóg tedy mieszka w toalecie
(10 X 12)
z drugiego końca męskiej toalety. spłukałem
wodę, zabarwiła się na zielono, to te
kostki tak farbują napomknąłem w myślach
to była prawda
ręką opusciłem, otworzyłem i zamknąłem
za sobą drzwi. spojrzałem
na nich z poliowaniem. Bóg przecież
nie może mieszkać w szalecie
fuk fuk odfuknęli śmiechem i oblali
mnie wodą bezczelnie kranową, tak
że suszyłem spodnie przez pół godziny,
a we włosach wciąż jeszcze mam resztki nieprzyjemnej wilgoci
nigdy nie zwątpię,
że Bóg tedy mieszka w toalecie
(10 X 12)
poniedziałek, 8 października 2012
CZERWONY
To nie tak, ze jestem kolorem
i niczym poza
częstotliwością drgań
wahadło przestrzeni
i dotyk niefizyczności
ograniczeń prysk bezdźwięczny
możliwość kominacji
i rozkłądu na elementy
pierwotne
to ja i mój szyk
zazdrość krwi
teomorfizm
byt transcendentny
umiejscowienie na tęczy
poznaj mnie, gdy
zapadam w sen
i nie ma mnie mnie
w odbiciu Waszych oczu
(08 X 12)
i niczym poza
częstotliwością drgań
wahadło przestrzeni
i dotyk niefizyczności
ograniczeń prysk bezdźwięczny
możliwość kominacji
i rozkłądu na elementy
pierwotne
to ja i mój szyk
zazdrość krwi
teomorfizm
byt transcendentny
umiejscowienie na tęczy
poznaj mnie, gdy
zapadam w sen
i nie ma mnie mnie
w odbiciu Waszych oczu
(08 X 12)
niedziela, 7 października 2012
wszystko
Jesteś zjawiskiem
zmiennością burzy
i tęczą ze skarbem na końcu
jesteś piorunem
hukiem i błyskiem
zachodem i wschodem
słońca
jesteś suszą i deszczem
wiosną i nieurodzajem
niezbadanym ogrodem raju
i piekłem najdzikszym
jesteś płaczem i śmiechem
cieniem i blaskiem
półcieniem
solą i miodem
wytrawna i słodka
jesteś bytem i niebytem
pustką i
całością
(07.10.12)
zmiennością burzy
i tęczą ze skarbem na końcu
jesteś piorunem
hukiem i błyskiem
zachodem i wschodem
słońca
jesteś suszą i deszczem
wiosną i nieurodzajem
niezbadanym ogrodem raju
i piekłem najdzikszym
jesteś płaczem i śmiechem
cieniem i blaskiem
półcieniem
solą i miodem
wytrawna i słodka
jesteś bytem i niebytem
pustką i
całością
(07.10.12)
czwartek, 4 października 2012
ko
To jest ta
bezgraniczność
że nie wiem kiedy jest mnie mniej
o całokształt
siedzę na głowie
oto odpowiedź,
że swiat nie jest tam
gdzie winien był być
oraz
iż
tak
jesteś
gdzie?
to jedno
a drugie
gdzie są one?
te u stóp
całe w pianie
(04.10.12)
bezgraniczność
że nie wiem kiedy jest mnie mniej
o całokształt
siedzę na głowie
oto odpowiedź,
że swiat nie jest tam
gdzie winien był być
oraz
iż
tak
jesteś
gdzie?
to jedno
a drugie
gdzie są one?
te u stóp
całe w pianie
(04.10.12)
wtorek, 2 października 2012
ćwierć kropki
Może jestem
może nie
siódma za dwie
mnie za piętnaście
Ciebie dwa po
to są rozstaje
czasoprzestrzeni
figlarnej
płynów ustrojowych zamkniętego obiegu
pułapki
przybliżeń oddaleń
transfokacji
czarno na białym
statyka ruchów
i zmiany głębi ostrości
kontrapunkt
;
(2 X 12)
może nie
siódma za dwie
mnie za piętnaście
Ciebie dwa po
to są rozstaje
czasoprzestrzeni
figlarnej
płynów ustrojowych zamkniętego obiegu
pułapki
przybliżeń oddaleń
transfokacji
czarno na białym
statyka ruchów
i zmiany głębi ostrości
kontrapunkt
;
(2 X 12)
poniedziałek, 1 października 2012
Trzy kropki
Yu ja
jestem dla Ciebie
pytaniem na odpowiedź
zapachem otwieranej książki
zmierzchem i świtem
tabletką na sen i przebudzenie
Dotknij mnie teraz koniuszkiem języka
Dyfuzja
Chcę wejść tam, gdzie mnie jeszczze
nie było
zasłoń zasłony
i zgaś nocną lampkę
będziemy układać puzzle
(29 IX 12)
jestem dla Ciebie
pytaniem na odpowiedź
zapachem otwieranej książki
zmierzchem i świtem
tabletką na sen i przebudzenie
Dotknij mnie teraz koniuszkiem języka
Dyfuzja
Chcę wejść tam, gdzie mnie jeszczze
nie było
zasłoń zasłony
i zgaś nocną lampkę
będziemy układać puzzle
(29 IX 12)
Kropka
Zastygam w niemyśli
to jest płacz urojony
i niemoc
bezsilna
namaluj raz jeszcze, Panie
świat
i to, co w nim najdoskonalszze
mnie masz w ofierze
ja i tak nie wierzę
to kino zamyka się
i w sali projekcji
nie ma nic, prócz oddechów
ciężkości
względny, ważę się
mnie weź
weź mnie
oddaję
w zamian
milczę
to są stany odarcia
z godności
(27 IX 2012)
to jest płacz urojony
i niemoc
bezsilna
namaluj raz jeszcze, Panie
świat
i to, co w nim najdoskonalszze
mnie masz w ofierze
ja i tak nie wierzę
to kino zamyka się
i w sali projekcji
nie ma nic, prócz oddechów
ciężkości
względny, ważę się
mnie weź
weź mnie
oddaję
w zamian
milczę
to są stany odarcia
z godności
(27 IX 2012)
Subskrybuj:
Posty (Atom)