Najpiękniejsze w zachodzącym słońcu są cienie
i myśli z nimi związane
myśli wyjątkowo niecieniste
Potem jest harmonia
barw
przechodzących od bezlitosnej czerni
po letnie pomarańcze i cytrynową żółć
Szept fontann i symetria drzew
dotyk wiatru pieszczący
we wrzącym piekle czerwcowego skwaru
wybawiciel
Schodek dla mrówki jest jak Mount Everest
Słońce nas pali to samo
(30.06.12)
sobota, 30 czerwca 2012
życie
Bal
nie znasz kroków tego tańca
więc kręcisz się w kółko
czym jest rytm?
czym jest powtarzalność schematów?
wirujesz namiętnie
jakby to świat, a nie ty zataczał obroty
spod stóp krzeszesz iskry
i rozpalasz, choć winnaś raczej budzić uśmiech
Pędzisz zbyt szybko
bym dogonił Cię oczami
więc też się kręcę
jak by nie było nic więcej
prócz spojrzeń klatek uchwyconych
(30.06.12)
nie znasz kroków tego tańca
więc kręcisz się w kółko
czym jest rytm?
czym jest powtarzalność schematów?
wirujesz namiętnie
jakby to świat, a nie ty zataczał obroty
spod stóp krzeszesz iskry
i rozpalasz, choć winnaś raczej budzić uśmiech
Pędzisz zbyt szybko
bym dogonił Cię oczami
więc też się kręcę
jak by nie było nic więcej
prócz spojrzeń klatek uchwyconych
(30.06.12)
Pani w turkusowej sukience
Nie znałem nawet Twojego nazwiska
ale tak pięknie się uśmiechałaś,
że i o tym zapomniałem na chwilę
zresztą na współ z resztą świata
Tu mam rękę, patrz
Tu masz biodra, patrz
Teraz zapomnę i siebie,
ale tak pięknie się uśmiechałaś
Falujesz mi przed oczami, takaś lekka i wiotka!
że nawet oddech mój Cię porusza
Odłóż na chwilę te strony zaległe
Odłóż na chwilę wzrok subiekcji
Ja nie chcę życia
Ja nie chcę dnia nawet
Ja nie chcę godziny
Bledniesz,
gdy ja chcę tylko
Twoich bioder
(29.06.12)
ale tak pięknie się uśmiechałaś,
że i o tym zapomniałem na chwilę
zresztą na współ z resztą świata
Tu mam rękę, patrz
Tu masz biodra, patrz
Teraz zapomnę i siebie,
ale tak pięknie się uśmiechałaś
Falujesz mi przed oczami, takaś lekka i wiotka!
że nawet oddech mój Cię porusza
Odłóż na chwilę te strony zaległe
Odłóż na chwilę wzrok subiekcji
Ja nie chcę życia
Ja nie chcę dnia nawet
Ja nie chcę godziny
Bledniesz,
gdy ja chcę tylko
Twoich bioder
(29.06.12)
niewdzięczność
Kiść liści wyrwałem kwiatom
i rzuciłem Ci pod nogi
Ty mówisz, że chciałaś płatków
Masz ogon syreny i język żmii
tak delikatne masz łuski...
że śnię
nawet o gadach
(29.06.12)
i rzuciłem Ci pod nogi
Ty mówisz, że chciałaś płatków
Masz ogon syreny i język żmii
tak delikatne masz łuski...
że śnię
nawet o gadach
(29.06.12)
posiadanie II
Tik
tak
tok
tik
tak
tok
Farby mają papierowe wąsy
Jowisz ma Europę
A ja zegar
(29.06.12)
tak
tok
tik
tak
tok
Farby mają papierowe wąsy
Jowisz ma Europę
A ja zegar
(29.06.12)
posiadanie
Tak
zamiast oczu mam półtora zdania
i blade pojęcie
ja się nazywam Widzącym Szerzej?
klapki ma świat na oczach, jeśli w to wierzy
mam tylko ją
i trzy stany skupienia
(29.06.12)
zamiast oczu mam półtora zdania
i blade pojęcie
ja się nazywam Widzącym Szerzej?
klapki ma świat na oczach, jeśli w to wierzy
mam tylko ją
i trzy stany skupienia
(29.06.12)
składowe
Torby słowików puchu
szybują tak szybują
nie zatrzymują się w pół drogi
choć przecież w niewoli
ogarniają mnie w pół ramieniem
i fruwam wraz z nimi
To tylko pióra!
Ale kiedyś to były ptaki
(29.06.12)
szybują tak szybują
nie zatrzymują się w pół drogi
choć przecież w niewoli
ogarniają mnie w pół ramieniem
i fruwam wraz z nimi
To tylko pióra!
Ale kiedyś to były ptaki
(29.06.12)
fakt
Nie muszę mieć
Śmieszy mnie brak cierpienia
teraz jest jasno
i może dlatego mam uśmiech na twarzy
to jest ironia
to jest nadzieja
na przespaną noc
(29.06.12)
Śmieszy mnie brak cierpienia
teraz jest jasno
i może dlatego mam uśmiech na twarzy
to jest ironia
to jest nadzieja
na przespaną noc
(29.06.12)
piątek, 29 czerwca 2012
inferno
Jam jest Panem świata
i jam jest jego zgubą
Jam jest Panem świata
i jam jest jego zgubą
Jam jest Panem świata
i jam jest jego zgubą
malowanym królikiem o wyuzdanych ustach
aktorki francuskiego spektaklu dla dorosłych
i jam jest rozdartą Ofelią
Jam jest tancerzem i choreografem
teatru marionetek
nikt nie ma tylu sznurków
nikt nie ma takiej sceny
nikt takich nie ma świateł
kręcą o mnie film
porno
(29 VI 12)
i jam jest jego zgubą
Jam jest Panem świata
i jam jest jego zgubą
Jam jest Panem świata
i jam jest jego zgubą
malowanym królikiem o wyuzdanych ustach
aktorki francuskiego spektaklu dla dorosłych
i jam jest rozdartą Ofelią
Jam jest tancerzem i choreografem
teatru marionetek
nikt nie ma tylu sznurków
nikt nie ma takiej sceny
nikt takich nie ma świateł
kręcą o mnie film
porno
(29 VI 12)
harfa
Ile masz strun
i za które ciagnąć
by Cię wprawić w drgania
Ile masz strun
i za które ciągnąć
by wydobyć dźwięk
Jak grasz mi tak czasami
to myślę, że Cię znam
lecz nie można ufać
harfom nienastrojonym
Dzieli nas dysonans
(29.06.12)
i za które ciagnąć
by Cię wprawić w drgania
Ile masz strun
i za które ciągnąć
by wydobyć dźwięk
Jak grasz mi tak czasami
to myślę, że Cię znam
lecz nie można ufać
harfom nienastrojonym
Dzieli nas dysonans
(29.06.12)
magazyn wyrobów gotowych
W dwóch wymiarach
łatwiej przychodzą słowa
i pocałunki
rzeczy nie mają głębi
nie ma zagrożeń
można ślizgać się i pływać
po sobie nawzajem
Są tylko dwa kierunki
dół i góra
można poruszać naprzemiennie
lub raz i nie wrócić
Pomalowane ściany
w tęcze
tyle jest dylematów
z jednym rozwiązaniem
ile odcieni miedzy fioletem, a czerwienią
mienią się mienią
w podłodze kamienie
na scenie
aktorzy bez twarzy
(29 VI 12)
łatwiej przychodzą słowa
i pocałunki
rzeczy nie mają głębi
nie ma zagrożeń
można ślizgać się i pływać
po sobie nawzajem
Są tylko dwa kierunki
dół i góra
można poruszać naprzemiennie
lub raz i nie wrócić
Pomalowane ściany
w tęcze
tyle jest dylematów
z jednym rozwiązaniem
ile odcieni miedzy fioletem, a czerwienią
mienią się mienią
w podłodze kamienie
na scenie
aktorzy bez twarzy
(29 VI 12)
jezioro
Jak gdzieś tracić mam głowę
to w poezji
między wierszami
między rymem płaczącym, a tanecznym
w głębi metafor śpiewnych
w dali nocnych epitetów
pośród kolejnych uogólnień obrazowych
Tu można się gubić
i szukać
Tu można być
i znikać
Tu można kochać
i nienawidzić
bez krzywych zwierciadeł
Kartki nie pamiętają czasu
przygody
chwile to tylko znaki
kropki linie koła
i łza atramentu
Tam gubić się można
kochać i nienawidzić
(28-29 VI 12)
to w poezji
między wierszami
między rymem płaczącym, a tanecznym
w głębi metafor śpiewnych
w dali nocnych epitetów
pośród kolejnych uogólnień obrazowych
Tu można się gubić
i szukać
Tu można być
i znikać
Tu można kochać
i nienawidzić
bez krzywych zwierciadeł
Kartki nie pamiętają czasu
przygody
chwile to tylko znaki
kropki linie koła
i łza atramentu
Tam gubić się można
kochać i nienawidzić
(28-29 VI 12)
poniedziałek, 25 czerwca 2012
śniadanie z ołówkiem
Kolorów nie ma na rysunkach
wszystkie jakby czarno-białe
i niedbale
wyrzeźbione
gdzie w nich harmonie te uległe?
z
-a-
mazane
ilekroć się staram poskładać je w nuty
rozdzierają niewdzięcznie
na ćwiartki
lekarstw już brak duszy pełzającej
od lewa do prawa
od dołu do góry
siwieją włosy od burz
przenikanie
tak luźnych konceptów
nabitych na magnes
układa się jak płatki na mleku
owsiane
(25.06.12) FzZ
wszystkie jakby czarno-białe
i niedbale
wyrzeźbione
gdzie w nich harmonie te uległe?
z
-a-
mazane
ilekroć się staram poskładać je w nuty
rozdzierają niewdzięcznie
na ćwiartki
lekarstw już brak duszy pełzającej
od lewa do prawa
od dołu do góry
siwieją włosy od burz
przenikanie
tak luźnych konceptów
nabitych na magnes
układa się jak płatki na mleku
owsiane
(25.06.12) FzZ
hipertransekspedycje
Pytanie, czy dalej tak latać chcę?
Na razie się spalam w papierowym zawiniątku
W towarzystwie leniwych cząsteczek tlenu miarowym
Żegluję po naczyń krwionośnych potokach
i tak się rozpływam
zamaszyście
od dal
od dal
od dal
z erytrocytu na erytrocyt
powoli zmieniam zamieszkania miejsce
tyle zakamarków tu, kolistych dróg prostych
i rond kwadratowych
zakochuję się co chwila w białku jakimś
czy komórce szarej
i tak zjadam ją z tej
miłości
folwark ciała mojego bledszego coraz
z minuty na minutę
zdaję się płynąc
innym statkiem
w przeciwnym kierunku
bez zatrzymywania
bez zaciagania
bez biegu wstecznego
bez gór lodowych
w pierwszym rejsie
w niepoznany kontynent
(24-25 VI 12) FzZ
Na razie się spalam w papierowym zawiniątku
W towarzystwie leniwych cząsteczek tlenu miarowym
Żegluję po naczyń krwionośnych potokach
i tak się rozpływam
zamaszyście
od dal
od dal
od dal
z erytrocytu na erytrocyt
powoli zmieniam zamieszkania miejsce
tyle zakamarków tu, kolistych dróg prostych
i rond kwadratowych
zakochuję się co chwila w białku jakimś
czy komórce szarej
i tak zjadam ją z tej
miłości
folwark ciała mojego bledszego coraz
z minuty na minutę
zdaję się płynąc
innym statkiem
w przeciwnym kierunku
bez zatrzymywania
bez zaciagania
bez biegu wstecznego
bez gór lodowych
w pierwszym rejsie
w niepoznany kontynent
(24-25 VI 12) FzZ
niedziela, 24 czerwca 2012
pod muchy
Czymże jest powietrze
że tak się go pragnie nieświadomie?
Namiętnością?
Może grzechem?
Nie spotkał nikt jeszcze człowieka, co by nie pożądał powietrza
To tak jak ziemia, co żąda deszczu
Jak kwiaty, co łakną słońca
Jak serce, co pragnie uczucia
I dłonie, co żyć nie mogą bez dotyku
Tyle jest rzeczy niezrozumiałych
połączeń siatek ścieżek wielopasmowych
Wiatr tylko wieje bez celu
by tak przerzucać
mącić
mieszać
w ciałach, co się zdają
stałe
(24.06.12)
że tak się go pragnie nieświadomie?
Namiętnością?
Może grzechem?
Nie spotkał nikt jeszcze człowieka, co by nie pożądał powietrza
To tak jak ziemia, co żąda deszczu
Jak kwiaty, co łakną słońca
Jak serce, co pragnie uczucia
I dłonie, co żyć nie mogą bez dotyku
Tyle jest rzeczy niezrozumiałych
połączeń siatek ścieżek wielopasmowych
Wiatr tylko wieje bez celu
by tak przerzucać
mącić
mieszać
w ciałach, co się zdają
stałe
(24.06.12)
sobota, 23 czerwca 2012
tak naturalnie
pierdolę
pierdolę
szczerze
pierdolę
co więcej?
pierdolę szczerze
i co?
pierdolę
to bo to
rzecz do pierdolenia
(23.06.12)
pierdolę
szczerze
pierdolę
co więcej?
pierdolę szczerze
i co?
pierdolę
to bo to
rzecz do pierdolenia
(23.06.12)
środa, 20 czerwca 2012
Insomnia, czyli historie nocnej herbaty
Czasem się kręcę tak szybko, tak
wkoło, że ściany zdają się nie mieć oczu. Skłonny pomyśleć
byłbym, że to martwe płyty betonu, ale w porę, gdy zwalniam ruch
swój obrotowy, odzyskują fałszywość twarzy. Wieszam na nich
pejzaże, zasłaniam spękany tynk organów, przyduszam oddychające
otwory piszczałek nocnych. Partytura po zmierzchu nie świeci
nutami, w ciemni tej arytmicznej dysharmonii ujęte szaleńcze jęki
księżyca.
Ulało się. Filiżankę przewróciłem
gwałtownym napięciem prawego pośladka. Tak się dzieje, gdy
prostuję nogę na pedale. W tym wszystkim najlepszy jest brak cukru
i bliskość wschodu słońca. Niedługo wyschnie wszystko, a i kleić
się chociaż nie będzie niemiłosiernie. Niewidoczne wgniecenia w
porcelanie; tak nierównomiernie rozchodzi się w nich powietrze:
rozproszenie, dyfrakcja, interferencja. Nieznośne vibrato.
Obok filiżanki śpi twoja kredka do
ust, rozgnieciona ciężarem przedwczorajszych niskich tonów. Jest
wszędzie, na spodniach, kanapie, ścianie, niedoprana. Jest czerwona
jak nic tutaj, z niczym nie kontrastuje, z niczym nie współgra.
Jest, by być, by razić, gdy otwieram drzwi. Jest wszędzie, lecz
nie tam, gdzie być powinna. Usta nadal blade mam i spierzchnięte.
Gram te pięć dźwięków na krzyż.
W trzeciej oktawie samotności. Rozciągam palce, o stół strzelam-
leżę. Pod sufitem. Nienawidzę niespodziewanych zmian grawitacji.
Myślę wtedy stopami, a chodzę na głowie. Na palcach liczyć mogę
jedynie do dziesięciu, a rytmy bardziej coraz skomplikowane,
uciekają spod opuszków stwardniałych bezlitośnie.
Wyobrażam sobie te świetlne tancerki
za oknem, które tak się zazdrośnie odbijają w szybie. Uderzają
chaotycznie, niczym pioruny w sercu burzy, jak zamroczony w ringu
bokser, jak zdesperowane muchy o maskę samochodu. Patrzę kątem
połowy jednego oka na abstrakcję tej bijatyki, tak adekwatną do
sytuacji, majestatycznie tak nierealną.
Po tylu łykach niebo zdaje się być
obrazem van Gogha- rozmazanym i nie do taktu. Deszczu krople zmywają
tylko zbędne warstwy farby, usuwają zgrubienie niepotrzebnych
nawarstwień, osunięć dłoni mistrza. Ulatuję tam teraz, jako mnie
ciągnie ku górze. Zapominam o półtonach i w prostocie kolejnych
gam opowiadam swoją historię.
Wystygłaś do reszty i zgorzkniałaś.
Ściągnięta z podgrzewacza zmieniłaś nawet kolor- rumieńce
zalotne zastąpił szkarłat obojętności. Gdzie się podziała
nasza namiętność? Przedłużam jak mogę tylko tę rozmowę,
naciskam po kolei, co popadnie. Nie zważam już na klasyków,
rozumiesz? Dźwięki nie muszą trwać wieczność. Niechaj giną
kolejno, nakładając się na siebie, niech żyją choć ćwierćnutę.
Pauza. Wokół tyle topielców. To nie
romantyzm. Bulgotanie ostatnich tchów wśród lasów wodnej
roślinności szmeru. Lubisz ich słuchać. Stajesz się słodsza i
przystępniejsza. Nie za tyloma rzekami kryje się już zamek twojej
rozkoszy. Jakbym budował statki kolejne, przeciekające i się
przesiadał raz po raz z uczucia na uczucie, z miłości na
nienawiść.
W tej ciszy jest wiele tajemnic i
ukrytych znaczeń. Jak w próżni arystotelesowskiej, nie może
istnieć nic prócz tajemnic. Tu mieszkają wyobrażenia, tu
wyostrzają się zmysły. Mieszam w braku czegokolwiek, niczym w
diablej zupie. Licząc na cud, akord, dwudźwięk choćby najlichszy.
Budzi się po szóstej symfonii
słońce. Ściany nie mają oczu, tancerki wdzięku, wcale nie
zgorzkniałaś, a ja nie stoję na głowie. Topielce żyją w rurach
grzewczych.
(20.06.12)
wtorek, 19 czerwca 2012
pet
Umrę niedługo w Pani głowie
nie mam nic ponad
ani przedpod
pewnie się stanę kartką
lub wypalonym
papierosem
i będę się tylko
tlił
tlił
do pierwszego deszczu
(19.06.12)
nie mam nic ponad
ani przedpod
pewnie się stanę kartką
lub wypalonym
papierosem
i będę się tylko
tlił
tlił
do pierwszego deszczu
(19.06.12)
co?
Co dalej?
Może utopię się w morzu utopijnych wizji
szczęścia
Może rozłożę
jak puzzle
Może położę się i zalęgnę
w polu piasków wolno ruchomych
Może liczyć będę na
palcach
umyki
jak biegną za horyzont
i rozmywają wraz z wadą wzroku
(19.06.12)
Może utopię się w morzu utopijnych wizji
szczęścia
Może rozłożę
jak puzzle
Może położę się i zalęgnę
w polu piasków wolno ruchomych
Może liczyć będę na
palcach
umyki
jak biegną za horyzont
i rozmywają wraz z wadą wzroku
(19.06.12)
poniedziałek, 18 czerwca 2012
raszmor
Gołą ręką w marmurze
rzeźbię pomnik byłych przywódców szpetoty
gdy się tak chodzi kanałem nosowym
poznać można człowieka
od głębi
i przyczynę chrapania
Fuzja
Iluzja
Gruz
jak kichnięcie wypluwany
wygładzony zostaje
na wieki
(18 VI 12)
rzeźbię pomnik byłych przywódców szpetoty
gdy się tak chodzi kanałem nosowym
poznać można człowieka
od głębi
i przyczynę chrapania
Fuzja
Iluzja
Gruz
jak kichnięcie wypluwany
wygładzony zostaje
na wieki
(18 VI 12)
bilety do kontroli
W jedna stronę zapłacę
ciałem
W drugą
drugą stroną ciała
I będę przewracał się z boku na bok
Z brzucha na plecy
Z nogi na głowę
Za dużo o połowę
tych członków
koronek w spódnicach
i oczek rozpękanych
Pitu
Pitu
Drzewom będę opowiadał bajki
zza siódmego wzgórza
(18 VI 12)
ciałem
W drugą
drugą stroną ciała
I będę przewracał się z boku na bok
Z brzucha na plecy
Z nogi na głowę
Za dużo o połowę
tych członków
koronek w spódnicach
i oczek rozpękanych
Pitu
Pitu
Drzewom będę opowiadał bajki
zza siódmego wzgórza
(18 VI 12)
śledź
Formuła stuczterdziestusiedmiu liczb
w samowarze
prześladowcza para kipi
Lewo
Prawo
Oko
Stosześćdziesiąt stopni w koło
Macieja
Gdzie nie spojrzy podświadomość
cyfry
cyfrunie
cyferki
Popękane czaszki
Ciemienie
Przeciążenie
jak to podzielę
na trzy
to co?
(18.06.12)
w samowarze
prześladowcza para kipi
Lewo
Prawo
Oko
Stosześćdziesiąt stopni w koło
Macieja
Gdzie nie spojrzy podświadomość
cyfry
cyfrunie
cyferki
Popękane czaszki
Ciemienie
Przeciążenie
jak to podzielę
na trzy
to co?
(18.06.12)
niedziela, 17 czerwca 2012
*****************
Moja mała dziewczynko
piszę ten list
do Ciebie
gdyż
wyznać chcę ci miłość moją niewłaściwą
miłość nielogiczną
opryskliwą
miłość niemego w walce
z głosami
zza ścian
miłość nietaneczną
miłość, której nie potrafię kochać
miłość, która się śni
drwi
miłość, na którą
zbyt małe mam usta
(17.06.12) KT i FP
piszę ten list
do Ciebie
gdyż
wyznać chcę ci miłość moją niewłaściwą
miłość nielogiczną
opryskliwą
miłość niemego w walce
z głosami
zza ścian
miłość nietaneczną
miłość, której nie potrafię kochać
miłość, która się śni
drwi
miłość, na którą
zbyt małe mam usta
(17.06.12) KT i FP
zaczesywanie
Co się kryje w twarzy oszusta
co dzień innej
płynnej
przebiegłej
twarzy kłamstw przemyślanych
zatraconych pragnień próżności codziennej
Co się kryje pod okularami
w różnych kształtach i kolorach
malowanym przygnębieniu oczu strapionych
Kim jest wędrowiec
co stoi wciąż
pod tą samą witryną
(17.06.12)
co dzień innej
płynnej
przebiegłej
twarzy kłamstw przemyślanych
zatraconych pragnień próżności codziennej
Co się kryje pod okularami
w różnych kształtach i kolorach
malowanym przygnębieniu oczu strapionych
Kim jest wędrowiec
co stoi wciąż
pod tą samą witryną
(17.06.12)
znaki przykluczowe
Czarne
grały całą noc
choć winno się zaczynać od
białych
wszystko wyżej o pół tonu
nawet sny
wczorajsze
(17.06.12)
grały całą noc
choć winno się zaczynać od
białych
wszystko wyżej o pół tonu
nawet sny
wczorajsze
(17.06.12)
czwartek, 14 czerwca 2012
stearynowa
Patrzyłem znad płomienia
jak płynnie się zmienia
w powietrza rozrzedzonych cząstkach
rozmyty grymas ust
Ciepło ci sprzyja
bo pogodniej wyglądasz
gdy lód Twój stopnieje
i śmieje
się duch na sam widok
tych uśmiechów
Zamknąć oczy, gdy zgasną świece
(13.06.12)
jak płynnie się zmienia
w powietrza rozrzedzonych cząstkach
rozmyty grymas ust
Ciepło ci sprzyja
bo pogodniej wyglądasz
gdy lód Twój stopnieje
i śmieje
się duch na sam widok
tych uśmiechów
Zamknąć oczy, gdy zgasną świece
(13.06.12)
Sen o miejscach, których nie ma
Tu za rogiem był dom
niczyj
żółty jak słonecznik
pachniał, stał, wyglądał
jak jeden ze stu
milionów żółtych domów
zniknął, zbyt szybko by w nim zamieszkać
zbyt szybko, by przypatrzeć
się szczegółom
Z reguły domy nie znikają,
chyba że są
z waty
(14.06.12)
niczyj
żółty jak słonecznik
pachniał, stał, wyglądał
jak jeden ze stu
milionów żółtych domów
zniknął, zbyt szybko by w nim zamieszkać
zbyt szybko, by przypatrzeć
się szczegółom
Z reguły domy nie znikają,
chyba że są
z waty
(14.06.12)
wtorek, 12 czerwca 2012
res cogitans
W centrum milczenia
jest morze krwi przejrzystej
i parkiet tańców anielskich
Kwadratura koła
wolno spływa śnięta ryba życia
Wodospady i fale potoków
wypłukują ostanie pokusy
nerwy
mięśnie
kości
Res cogitans
w niej alfa i omega
(12.06.12)
jest morze krwi przejrzystej
i parkiet tańców anielskich
Kwadratura koła
wolno spływa śnięta ryba życia
Wodospady i fale potoków
wypłukują ostanie pokusy
nerwy
mięśnie
kości
Res cogitans
w niej alfa i omega
(12.06.12)
niedziela, 10 czerwca 2012
Historie sowieckie
Para malowanych matrioszek rozbiła się
majestatycznie o kant. Co to z nich wypadło? Jaszczurka? W
matrioszce przecież winna być druga matrioszka, mniejsza od
poprzedniej i większa od następnej, nie gad parszywy. Jak się
rozbijać to na częśći, nie w materię organiczną, do tego w
łuski całą i zmiennocieplną. To diabeł. Diabły żyją w ruskiej
porcelanie, nikt inny. Diabeł wyskoczył jak filip z konopi, choć
nie było tam żadnych roślin, tym bardziej odurzających i tańczyć
począł po moim stole, co to o kant jego łupnął spowity
folklorem. Tańce iście diabelne. Tańce połamane jak ta babcina
porcelana, a on skacze w niebo. Głosy zdawały się słyszeć spod
jego kopyt, co mu wyrosły jak mi cały ocet wypił z butli, gdy
obaczył procenty. Głupi diabeł. Spadł ze stołu i roztrzaskał
sobie główkę, wino wyczuł piwniczne. Tu się nie przechodzi przez
podłogi. Nawet z rozpędu.
stan codziennej rutynocholii
Zbyt długo miałem za Pana
rzeczywistość. Trzy miesiące trzeźwości bez odlotów,
niedomówień, zaników dykcji i wyobrażeń niewymuszanych. Martwię
się o swoje tętno. Biegam wolniej, wolniej łączę słowa i często
zapominam co znaczą, nim jeszcze nawet pojawią się, mrugną.
Smutna konieczność spowodowana niczym. Nie ma powodów. Skutki
zagubione lęgną w sferze wspomnień. Wypalone te dziury tylko przy
większym wietrze dają się we znaki. Gdy przefruwają tak kolejne
myśli, pieszcząc nieosłonięte fragmenty mięsa, łaskotanie
opanowuje od żuchwy po włosy. Szemranie swego rodzaju szepty
maniakalnie zauszne. To jest najgorsze w byciu rzeczywistym,
rozumiesz? Że dotykają cię rzeczy które nie mają rąk. Wolałbym
coś co mnie chociaż zabija. Nudno jest tak w bezpiecznej rutynie
nienarkotycznych półświatków
sobota, 9 czerwca 2012
o szarej emanacji kolejnych hipostaz martwych pragnień
Wsiąkam
w gąszcz uczuć jednozdaniowych
Czy rzeczywiście coś więcej w nich jest
niż te kilka słów?
wargi Twoje tańczą na stole
Przeżuty
Połknięty
Zamknięty w talii bezimiennych kart
(9 VI 12)
w gąszcz uczuć jednozdaniowych
Czy rzeczywiście coś więcej w nich jest
niż te kilka słów?
wargi Twoje tańczą na stole
Przeżuty
Połknięty
Zamknięty w talii bezimiennych kart
(9 VI 12)
wtorek, 5 czerwca 2012
***
Tartak
Zdrewniałych palców
Wejdę wprost między ostrza
Dam się
zmielić
Zawsze marzyłem, by zostać trociną
(5 VI 12)
Zdrewniałych palców
Wejdę wprost między ostrza
Dam się
zmielić
Zawsze marzyłem, by zostać trociną
(5 VI 12)
jednolitość
Drzewo 1
Drzewo 2
Drzewo 3
Trzy drzewa
Pedał gazu- drzewa
Pedał gazu- plama
Kilometr- co?
(4 VI 12)
Drzewo 2
Drzewo 3
Trzy drzewa
Pedał gazu- drzewa
Pedał gazu- plama
Kilometr- co?
(4 VI 12)
oddaję się
potnij mnie w kratkę
lub w linię
potnij mnie na skos
lub prosto
potnij
rozrzuć
złóż
sklej
potnij
rozrzuć
złóż
sklej
potnij
rozrzuć
złóż
sklej
(6 VI 12)
lub w linię
potnij mnie na skos
lub prosto
potnij
rozrzuć
złóż
sklej
potnij
rozrzuć
złóż
sklej
potnij
rozrzuć
złóż
sklej
(6 VI 12)
Wie Pani
Wie Pani co?
Jestem rozszczepieńcem
I nie stać mnie na więcej
Niż wciąż dzielić
na pół
Wie Pani co?
Ja trzęsę się
i wiercę
jak gdybym pędził co najmniej
nie ruszywszy się z miejsca
Wie Pani co?
Plączę mnie supeł pragnień
i rzeczy
których nie mogę pomyśleć
Wie Pani co?
Ja tak naprawdę
Nie ufam prawdzie
i bez wdzięku
jak zwykle na półdźwięku
Zatrzymuję rękę na palec od mety
(05.06.12)
Jestem rozszczepieńcem
I nie stać mnie na więcej
Niż wciąż dzielić
na pół
Wie Pani co?
Ja trzęsę się
i wiercę
jak gdybym pędził co najmniej
nie ruszywszy się z miejsca
Wie Pani co?
Plączę mnie supeł pragnień
i rzeczy
których nie mogę pomyśleć
Wie Pani co?
Ja tak naprawdę
Nie ufam prawdzie
i bez wdzięku
jak zwykle na półdźwięku
Zatrzymuję rękę na palec od mety
(05.06.12)
niedziela, 3 czerwca 2012
3D
Pobudka
przespałem kolejny rejs
seans
Spocone klatki po czarnych taśmach
błysk po błysku
dwadzieściacztery razy na sekundę
Chuch
Chuch
Chuch
Śpię
Słodko
Leć życie, leć!
Wcale nie
CHRRRRRR....
(3 VI 12)
przespałem kolejny rejs
seans
Spocone klatki po czarnych taśmach
błysk po błysku
dwadzieściacztery razy na sekundę
Chuch
Chuch
Chuch
Śpię
Słodko
Leć życie, leć!
Wcale nie
CHRRRRRR....
(3 VI 12)
cIACHO
Vivaldi
i huk tłukących się szyb
bukiet przekleństw
i gniecionej trzask blachy
FORTE DUR
maczana w wysokooktanowej benzynie
pięciolinia
Wiosna
Lato
Zima
Jesień
wszystko to gdzieś między rurą wydechową
a chłodnicą
(02 V 12)
i huk tłukących się szyb
bukiet przekleństw
i gniecionej trzask blachy
FORTE DUR
maczana w wysokooktanowej benzynie
pięciolinia
Wiosna
Lato
Zima
Jesień
wszystko to gdzieś między rurą wydechową
a chłodnicą
(02 V 12)
to
Patrz A. że jak
je m
-nie
-litośnie
To
do szpiku
wygryza zazdrośnie
skomlący pies mego uczucia
(28 V 12)
je m
-nie
-litośnie
To
do szpiku
wygryza zazdrośnie
skomlący pies mego uczucia
(28 V 12)
Subskrybuj:
Posty (Atom)