w kieliszku
mołdawia
zastanawia
się po ciszku
jakby tu wydrzeć
mu z ręki
udręki
(29.01.14)
środa, 29 stycznia 2014
wtorek, 21 stycznia 2014
Za wiszeniem jest ścieżka papierośnicza
idę
miasto zamglało
jakby mu nie zależało
na mnie
całe zeźlone
obrasta w biel
hotel trzy gwiazdki
zapada w ziemię
styczniowość senna
żydowski cmentarz
był chyba
kiedyś
dziura w płocie
latarnie w złocie
(21.01.14)
miasto zamglało
jakby mu nie zależało
na mnie
całe zeźlone
obrasta w biel
hotel trzy gwiazdki
zapada w ziemię
styczniowość senna
żydowski cmentarz
był chyba
kiedyś
dziura w płocie
latarnie w złocie
(21.01.14)
poniedziałek, 20 stycznia 2014
Reberth
zgasła ziemia
oczy poety zaszły mgłą
poeta jest przytwierdzony do ziemi
jak kotwica
czasem
rzadko wbija się wkręca
głebiej
przez morza szarych diamentów
aż po jądro
jądro jest więzieniem
wiecznym sparzeniem
nieprzerwanym topieniem się odrastaniem
powolnym skóry
płacz poety jest próbą
porwaniem się
z kroplą wody na
ocean lawy
nad poetą nic nie ma
krzyk ptaków, na które
być może nie działa
grawitacja
kolisty ruch świateł zawieszonych
na krawędzi sufitu
zgasła ziemia
oczy poety zaszły mgłą
poeta nie ma nic więcej prócz ziemi
poeta jest dzieckiem ziemi
znienawidzonym
zrzuconym ze skały
niedookreśleniem
ziemia parzy na poetę z pobłażaniem
to znaczy
nie mówi wprost
czeka aż przemówi
jeśli nie przemówi
zakręca koło
zgasła ziemia
oczy poety zaszły mgłą
ostatni raz rzuca mętne spojrzenie w paszczę diabła
rozpada się
(20.01.14)
oczy poety zaszły mgłą
poeta jest przytwierdzony do ziemi
jak kotwica
czasem
rzadko wbija się wkręca
głebiej
przez morza szarych diamentów
aż po jądro
jądro jest więzieniem
wiecznym sparzeniem
nieprzerwanym topieniem się odrastaniem
powolnym skóry
płacz poety jest próbą
porwaniem się
z kroplą wody na
ocean lawy
nad poetą nic nie ma
krzyk ptaków, na które
być może nie działa
grawitacja
kolisty ruch świateł zawieszonych
na krawędzi sufitu
zgasła ziemia
oczy poety zaszły mgłą
poeta nie ma nic więcej prócz ziemi
poeta jest dzieckiem ziemi
znienawidzonym
zrzuconym ze skały
niedookreśleniem
ziemia parzy na poetę z pobłażaniem
to znaczy
nie mówi wprost
czeka aż przemówi
jeśli nie przemówi
zakręca koło
zgasła ziemia
oczy poety zaszły mgłą
ostatni raz rzuca mętne spojrzenie w paszczę diabła
rozpada się
(20.01.14)
wtorek, 14 stycznia 2014
Analiza polonistyczna żywota
egzegeza
na czynniki pierwsze
rozłożone
nogi
tu może trochę nazbyt
może niezbyt
wyzbyt
odbyt
axis mundi
anus mundi
(14.01.14)
na czynniki pierwsze
rozłożone
nogi
tu może trochę nazbyt
może niezbyt
wyzbyt
odbyt
axis mundi
anus mundi
(14.01.14)
Moje wcielenia dziewiętnastowieczne
konradem
kordianem
henrykiem
będę
jestem
byłem
na raz
pojedynczo
po kolei
ironia czy
fatum
fatum ironii?
(d.n.)
kordianem
henrykiem
będę
jestem
byłem
na raz
pojedynczo
po kolei
ironia czy
fatum
fatum ironii?
(d.n.)
impoflekcja
jutro
gdy poezji nie ma od wczoraj
na ścianach wiszą wyblakłe portrety
o rety
na portretach twarze bez nosów
kilo wrzosów
zapomnij o bladych Rosjankach
blond włosów spalonych płomieniach
wyniknij sam z szumu świecy
pozmieniaj
i zerwij z murów obrazy
mistrzów i mistrzyń
osmalonych
rozedrzyj płótna witraży
wejdź w Zonę
napromieniuj czaszkę
aż wypadną
po kolei
oczy
(14.01.14; 01:13; FZZ)
gdy poezji nie ma od wczoraj
na ścianach wiszą wyblakłe portrety
o rety
na portretach twarze bez nosów
kilo wrzosów
zapomnij o bladych Rosjankach
blond włosów spalonych płomieniach
wyniknij sam z szumu świecy
pozmieniaj
i zerwij z murów obrazy
mistrzów i mistrzyń
osmalonych
rozedrzyj płótna witraży
wejdź w Zonę
napromieniuj czaszkę
aż wypadną
po kolei
oczy
(14.01.14; 01:13; FZZ)
czwartek, 9 stycznia 2014
dzisiejszo-biblioteczne
przeroletujmy się
okiennie
w płynności natchnień
i przetchnień
w odcięciach powietrznych
zanurzeń
burzę
zastany ład
przed i
popokojów
w nich grają
piszczałki
nieorganiczne
(09.01.14)
okiennie
w płynności natchnień
i przetchnień
w odcięciach powietrznych
zanurzeń
burzę
zastany ład
przed i
popokojów
w nich grają
piszczałki
nieorganiczne
(09.01.14)
niedziela, 5 stycznia 2014
EROTYK IV
Nowy świat. Paroksyzm ostatni uczuciowy obrzydził mi zupełnie smak tytoniu. Nowe smaki, smaki ust, smaki skóry. Delikatność smaków subtelna dziewiczość coś nieprzeniknionego. Wpatrzenie oczne gdzieś pomiędzy szarością, a zielenią niebieską, w zależności od kątów odległości światła, węższe, znów szersze, ciągłe, trwające. Wpatrzenie po stukroć.
Poznanie po kolei, epistemologia kobieca, wędrowanie dłonne w dół w górę, badanie powierzchni: gładko-chropowate faktury, falbanistość ciepła przenikająca gdzieś spomiędzy żylnych połączeń, przyłączeń tętnic rozżarzonych, powietrza nadmierne wypływanie osadzające się na zmarzniętej powierzchni okularu.
Ledwo, są takie ledwe, wymuskane, ot prześlizgnięcia się po sobie wzajem. Raz czerwone, porozrywane, rozdziurowane kaniony przez swoją wyschłość przewlekłą. I jest marznięcie. W tym wszystkim najgorsze - świadomość wistości rzeczy potęgowana rozleniwieniem fatalnym temperatury. I kanapy, przekrzywienie i na nowo w odmiennej pozycji powtórzenie, rytualne prawie, choć za krótko by mówić.
Co do smaków jeszcze szczegół pewien herbaciany, wychwycony- goździk w sosie z wody, chyba imbir, w każdym razie do wrzenia filiżanki z dwoma uchami (uszami).
Oprócz smaków czas nowy, zmiana liczb, pewnej konfiguracji, ot synkretyzm (syntetyzm) między trwaniem i nietrwaniem. Silbezność. Namuzuj mnie, ja chcę się wytchniusić w końcu po tym przeniezwykłowaniu.
(01.01.13)
Poznanie po kolei, epistemologia kobieca, wędrowanie dłonne w dół w górę, badanie powierzchni: gładko-chropowate faktury, falbanistość ciepła przenikająca gdzieś spomiędzy żylnych połączeń, przyłączeń tętnic rozżarzonych, powietrza nadmierne wypływanie osadzające się na zmarzniętej powierzchni okularu.
Ledwo, są takie ledwe, wymuskane, ot prześlizgnięcia się po sobie wzajem. Raz czerwone, porozrywane, rozdziurowane kaniony przez swoją wyschłość przewlekłą. I jest marznięcie. W tym wszystkim najgorsze - świadomość wistości rzeczy potęgowana rozleniwieniem fatalnym temperatury. I kanapy, przekrzywienie i na nowo w odmiennej pozycji powtórzenie, rytualne prawie, choć za krótko by mówić.
Co do smaków jeszcze szczegół pewien herbaciany, wychwycony- goździk w sosie z wody, chyba imbir, w każdym razie do wrzenia filiżanki z dwoma uchami (uszami).
Oprócz smaków czas nowy, zmiana liczb, pewnej konfiguracji, ot synkretyzm (syntetyzm) między trwaniem i nietrwaniem. Silbezność. Namuzuj mnie, ja chcę się wytchniusić w końcu po tym przeniezwykłowaniu.
(01.01.13)
czwartek, 2 stycznia 2014
Mocz krów bengalskich karmionych liśćmi mango.
przylgnęło coś do mnie
ot
namitowienie śmiechu warte
jak koc
a w to wszystko pot
taki tam kot
Bartek pozbieraj!
wyścieraj się
rozbielaj
(pu
enta)
__ __ __ __ __
muzo
bluzo
tak Ci nabluzgam
z swej niemyśleniowości
czy bardziej uzo
za dużo
bez MU
(01.01.13)
ot
namitowienie śmiechu warte
jak koc
a w to wszystko pot
taki tam kot
Bartek pozbieraj!
wyścieraj się
rozbielaj
(pu
enta)
__ __ __ __ __
muzo
bluzo
tak Ci nabluzgam
z swej niemyśleniowości
czy bardziej uzo
za dużo
bez MU
(01.01.13)
wiersz pierwszy od końca
rejestruję
oko kamery
zmienną głębią nastrojów
w przerwach pomiędzy
Tobą
zamilknienia grobowe
obok tej starej chińskiej chaty
Pamiętasz?
przechodząc gaszę latarnie
zapamiętuję na krzyż
w przerwach pomiędzy
okiem a dłonią
Czy składamy się z czegoś więcej
niż
gwałtowne poruszenia powietrza?
(02.01.14)
oko kamery
zmienną głębią nastrojów
w przerwach pomiędzy
Tobą
zamilknienia grobowe
obok tej starej chińskiej chaty
Pamiętasz?
przechodząc gaszę latarnie
zapamiętuję na krzyż
w przerwach pomiędzy
okiem a dłonią
Czy składamy się z czegoś więcej
niż
gwałtowne poruszenia powietrza?
(02.01.14)
Subskrybuj:
Posty (Atom)