Mierzwię włosy Twoje
Podmuchem
Wyschniętych ust
Świecę gaszę nad łożem
Ostatnią
Śpiewam Ci kołysankę
Ostatnie
Do ucha szepcę słowa
Modlitw niewypowiedzianych
Wyznań
Zażółkłych od milczenia
Patrz
Na księżyce i gwiazdy
Patrz w oczy
Słońcu nocnego swego blasku
Łzaw
Oślepnij
Rano
Zbudzę Cię
Milczeniem
(28.03.12)
środa, 28 marca 2012
wtorek, 27 marca 2012
***
Ja i Ty, Droga Pani
Ja i Ty- najmilsza z kochanek
Bawidamek- Ja
I Pani- wzór cnót najwyższych
Przyszłych mężów wiktoria i upadek
Mężów przyszłych szczęście i płacz
Dal serc i bliskość dłoni
Trwoni życie, kto posiąść Panią chce
Acz hojnie nagradzany
Powierzchownością choćby chwilową
Fizyką uśmiechu lustrzanego
Gwiazdy najjaśniejszej
Wyżej skakać chcę przy Pani
...
...
Sufit
(27.03.12)
Ja i Ty- najmilsza z kochanek
Bawidamek- Ja
I Pani- wzór cnót najwyższych
Przyszłych mężów wiktoria i upadek
Mężów przyszłych szczęście i płacz
Dal serc i bliskość dłoni
Trwoni życie, kto posiąść Panią chce
Acz hojnie nagradzany
Powierzchownością choćby chwilową
Fizyką uśmiechu lustrzanego
Gwiazdy najjaśniejszej
Wyżej skakać chcę przy Pani
...
...
Sufit
(27.03.12)
Czekać będę
Z reguły nie przepraszam
Nie zwykłem litością żywić czynów własnych
Jakom dumny z nich zwykle
możem rozumu niespełna
Z reguły nie przepraszam
Nie w smak mi wstyd
głupcom przeznaczony
Żony nie szukam
Przeto kochankiem zostać wolę
Znienawidzonym
Niźli topić mam się w
przebaczenia płytkich głębinach
Po szynach nie sunie mój pociąg
Korkociąg w korku zatopiony od wina
Wpadniesz, bądź nie
Nie ma odstępstw od reguły
(27.03.12)
Nie zwykłem litością żywić czynów własnych
Jakom dumny z nich zwykle
możem rozumu niespełna
Z reguły nie przepraszam
Nie w smak mi wstyd
głupcom przeznaczony
Żony nie szukam
Przeto kochankiem zostać wolę
Znienawidzonym
Niźli topić mam się w
przebaczenia płytkich głębinach
Po szynach nie sunie mój pociąg
Korkociąg w korku zatopiony od wina
Wpadniesz, bądź nie
Nie ma odstępstw od reguły
(27.03.12)
Łazienka
Patrzę na miejsca brak
Wszak miejsca tyle
I bram
I słońc
Księżyców
Wszak tyle kołder i poduszek
Skarbów i urojeń
Tyle wszak skalpów
Poroży
Gnących się sprężyn
I ogrodowych węży
Tyle wszak krasnali z porcelany
Makaron ciągnie się rozgotowany
Stałą melodię pralka rżnie
Żarówka jedna przepalona
Niewidzialny na lustrze szminki ślad
Ust odbitych
Woda spływa zgodnie
Z ruchem wskazówek zegara
(27.03.12)
Wszak miejsca tyle
I bram
I słońc
Księżyców
Wszak tyle kołder i poduszek
Skarbów i urojeń
Tyle wszak skalpów
Poroży
Gnących się sprężyn
I ogrodowych węży
Tyle wszak krasnali z porcelany
Makaron ciągnie się rozgotowany
Stałą melodię pralka rżnie
Żarówka jedna przepalona
Niewidzialny na lustrze szminki ślad
Ust odbitych
Woda spływa zgodnie
Z ruchem wskazówek zegara
(27.03.12)
poniedziałek, 26 marca 2012
Chłostać!
Zwykły konformistyczny chłam
Sam wstydzę się występku swego
I wstyd mnie pali!
I wstyd mnie zżera!
Żem konformistyczną świnią zostać był
I popełnić jąłem zbrodnię straszliwą
Popełniając tekst konformistyczny
Torturuje mnie sumienie
Na pręgierz rzuconego
Chlast!
Chlast!
Krew na boki tryska
Panie przebacz, żem konformista!
Toż były to tylko żarty
Nie warty czyn mój tortury
Chlast!
Chlast!
Bij! możem i zasłużył
Większy weź bat
I bij!
Chlast!
Chlast!
Smierci godny mój występek
Nie, śmierć to za mało!
Jakom na kawałki już rozdrobniony
Spal mnie, bym okropnością nie kalał świata!
Niechaj zginie Konformista!
Cham i szarlatan!
(26.04.12)
Sam wstydzę się występku swego
I wstyd mnie pali!
I wstyd mnie zżera!
Żem konformistyczną świnią zostać był
I popełnić jąłem zbrodnię straszliwą
Popełniając tekst konformistyczny
Torturuje mnie sumienie
Na pręgierz rzuconego
Chlast!
Chlast!
Krew na boki tryska
Panie przebacz, żem konformista!
Toż były to tylko żarty
Nie warty czyn mój tortury
Chlast!
Chlast!
Bij! możem i zasłużył
Większy weź bat
I bij!
Chlast!
Chlast!
Smierci godny mój występek
Nie, śmierć to za mało!
Jakom na kawałki już rozdrobniony
Spal mnie, bym okropnością nie kalał świata!
Niechaj zginie Konformista!
Cham i szarlatan!
(26.04.12)
środa, 21 marca 2012
Gdy brak już metafor
O Pani pięknie
Ciężko pisać w metaforach
Ciężko ubrać w zmyślne słowa
Ciężko choć skłamać
Iż się go nie dostrzega
(mimo że kłamstwo nie zawsze kłamstwem podobno)
Ciężko pisać o Pani pięknie
Miejsca za mało na papieru kartkach
W głowie brak już epitetów
Określeń kolejnych
Zbędnych przecież
Niewymowny dość liter urok
Blask słów
Zdań szyk wybujały
Wersów kolejnych nieludzki wdzięk
I powab zwrotek pieśni pochwalnych
Brak w piórach atramentu
Brak w głowie myśli trzeźwych
O Pani pięknie
Ciężko pisać w metaforach
(21.03.12)
Ciężko pisać w metaforach
Ciężko ubrać w zmyślne słowa
Ciężko choć skłamać
Iż się go nie dostrzega
(mimo że kłamstwo nie zawsze kłamstwem podobno)
Ciężko pisać o Pani pięknie
Miejsca za mało na papieru kartkach
W głowie brak już epitetów
Określeń kolejnych
Zbędnych przecież
Niewymowny dość liter urok
Blask słów
Zdań szyk wybujały
Wersów kolejnych nieludzki wdzięk
I powab zwrotek pieśni pochwalnych
Brak w piórach atramentu
Brak w głowie myśli trzeźwych
O Pani pięknie
Ciężko pisać w metaforach
(21.03.12)
poniedziałek, 19 marca 2012
Cnoty Wielkich
Dopiero Wielkim będąc
Dojrzeć można marność czynów swoich
Mizerę uśmiechów
I pustość słów wypowiedzianych
Dopiero z Góry
Zaśpiewać można Pieśń prawdziwą
Wolną od ziemskich wiatrów
Zimnoty deszczu
I słońca ciepła
Wolną od rytmu bicia serc strapionych
Dopiero Wielkim będąc
Ukochać można rzeczy Małe
Czerń ubrać w kolory
Zrozumieć śpiew ptaków
Robaków rzężenie
I trawy szum nikły
Dopiero Wielkim będąc
Śmiać się można z Wielkości
I samego Bytu
Bo cnotą Wielkiego, umiejętność bycia Małym
(18.03.12)
Dojrzeć można marność czynów swoich
Mizerę uśmiechów
I pustość słów wypowiedzianych
Dopiero z Góry
Zaśpiewać można Pieśń prawdziwą
Wolną od ziemskich wiatrów
Zimnoty deszczu
I słońca ciepła
Wolną od rytmu bicia serc strapionych
Dopiero Wielkim będąc
Ukochać można rzeczy Małe
Czerń ubrać w kolory
Zrozumieć śpiew ptaków
Robaków rzężenie
I trawy szum nikły
Dopiero Wielkim będąc
Śmiać się można z Wielkości
I samego Bytu
Bo cnotą Wielkiego, umiejętność bycia Małym
(18.03.12)
Niepasujący
Nieznajomemi są dla mnie ludzkie cnoty
Możem wszak nie jest człowiekiem
Nieczułym ja na płaczę i jęki
Możem wszak urodzony kamieniem
Albom w kamień zamieniony przez życie
Niwiele warty dla mnie żywot własny
Możem wszak martwy
Martwy Nieludzki Kamień
Ja
I suchość łez moich
Krzyk ust zamkniętych
(17.02.12)
Możem wszak nie jest człowiekiem
Nieczułym ja na płaczę i jęki
Możem wszak urodzony kamieniem
Albom w kamień zamieniony przez życie
Niwiele warty dla mnie żywot własny
Możem wszak martwy
Martwy Nieludzki Kamień
Ja
I suchość łez moich
Krzyk ust zamkniętych
(17.02.12)
Litościwy
Ruszony Świata o litość błaganiem
I płaczem niewiast utkwionem w rozpaczy
Jąłem, jakom miłosierdzia pełen
Szansę darować jedną im jeszcze
W akcie współczucia
Zesłałem więc, jako gołębia białego
Czy lodu okład na czoła rozpalone
Potomka miłości Swojej i miłość tego Potomka
Na wolność waszą i szczęście
Zrodzony, by umrzeć
Zmarły, by odrodzić
Zamknięty bez wyjścia w życiu swojem
Przeznaczony Światu
I Świata będący przeznaczeniem
Przewodnikiem będący głupców
Co sami prowadzić się nie potrafią
Ku zagładzie
(15.03.12)
I płaczem niewiast utkwionem w rozpaczy
Jąłem, jakom miłosierdzia pełen
Szansę darować jedną im jeszcze
W akcie współczucia
Zesłałem więc, jako gołębia białego
Czy lodu okład na czoła rozpalone
Potomka miłości Swojej i miłość tego Potomka
Na wolność waszą i szczęście
Zrodzony, by umrzeć
Zmarły, by odrodzić
Zamknięty bez wyjścia w życiu swojem
Przeznaczony Światu
I Świata będący przeznaczeniem
Przewodnikiem będący głupców
Co sami prowadzić się nie potrafią
Ku zagładzie
(15.03.12)
czwartek, 15 marca 2012
Bajki o ostrosłupach
I nadział się na Wielki Różowy Gumowy Ostrosłup
I krzyknął
Wniebogłosy
Wstał z bólem
Nie powiedziawszy ni słowa
Cienkim głosem obdzieranego ze skóry dziecka
Ryknął dziko
Parsknął śmiechem z niebotycznego cierpienia wymiaru
Niby z piekła wyrwany Dyabeł
Jęknął rozpaczliwie
I mimowolnie
Zapłakał
Równocześnie na twarzy jego jawił się
Delikatny uśmiech zadowolenia
Bo lubił Wielkie Różowe Ostrosłupy ten chłopiec
(03.01.12)
I krzyknął
Wniebogłosy
Wstał z bólem
Nie powiedziawszy ni słowa
Cienkim głosem obdzieranego ze skóry dziecka
Ryknął dziko
Parsknął śmiechem z niebotycznego cierpienia wymiaru
Niby z piekła wyrwany Dyabeł
Jęknął rozpaczliwie
I mimowolnie
Zapłakał
Równocześnie na twarzy jego jawił się
Delikatny uśmiech zadowolenia
Bo lubił Wielkie Różowe Ostrosłupy ten chłopiec
(03.01.12)
Dziwka
Panie Janie
Zjem dziś Pana na śniadanie
Bo Pan taki dobry, słodki
I w ogóle
Taki święty
Panie Janie
Pana krew dzisiaj w cenie
Pięć złotych! Dziesięć!
Kto da więcej
By świętą moc posiąść?
Panie Janie!
Jak Wojciecha podzielili na kości
Za marne grosze
W kilogramach świętość sprzedają
Panie Janie
Bo Pan dziwka zwykła
Nie święty
(kiedyś dawno)
Zjem dziś Pana na śniadanie
Bo Pan taki dobry, słodki
I w ogóle
Taki święty
Panie Janie
Pana krew dzisiaj w cenie
Pięć złotych! Dziesięć!
Kto da więcej
By świętą moc posiąść?
Panie Janie!
Jak Wojciecha podzielili na kości
Za marne grosze
W kilogramach świętość sprzedają
Panie Janie
Bo Pan dziwka zwykła
Nie święty
(kiedyś dawno)
Hazard
Już po wszystkim
Tajemnice stały się oczywiste
Nie ma nic do ukrycia
Do stracenia tylko
Życie
Ale to akurat pewne z góry
Nieodwołalne
Odkryte wszystkie karty
Wysypane asy z rękawa
Jokery zużyte
Talia przetasowana
Gotowa do kolejnego rozdania
Karty znaczone
Usprawiedliwione jednak czasem oszustwo
Brydżowe cukru kostki
Rozpuszczone już
W gorącej herbacie
(03.02.12)
Tajemnice stały się oczywiste
Nie ma nic do ukrycia
Do stracenia tylko
Życie
Ale to akurat pewne z góry
Nieodwołalne
Odkryte wszystkie karty
Wysypane asy z rękawa
Jokery zużyte
Talia przetasowana
Gotowa do kolejnego rozdania
Karty znaczone
Usprawiedliwione jednak czasem oszustwo
Brydżowe cukru kostki
Rozpuszczone już
W gorącej herbacie
(03.02.12)
Ja i Drzewo moje
Po cóż mi bóg?
Kiedy mam słońce, co świeci
Wiatr, co nasiona rozsiewa
Wodę, co sadzonki poi
I ziemię,
Gdzie rosnąć może sad mój owocowy
Po cóż mi bóg?
Gdy błysk mam w oku
Głos, by krzyczeć
Mądrość, by milczeć
Łzy, by płakać
Usta, by uśmiechać
Serce, by kochać
Rozum, by nienawidzić
Wszystko mam
Po cóż mi bóg?
Jakże poza tym znieść bym mógł
Iż boga mam nad sobą?
Korony drzewa mego
Same pną się do nieba
(14.03.12r.)
Kiedy mam słońce, co świeci
Wiatr, co nasiona rozsiewa
Wodę, co sadzonki poi
I ziemię,
Gdzie rosnąć może sad mój owocowy
Po cóż mi bóg?
Gdy błysk mam w oku
Głos, by krzyczeć
Mądrość, by milczeć
Łzy, by płakać
Usta, by uśmiechać
Serce, by kochać
Rozum, by nienawidzić
Wszystko mam
Po cóż mi bóg?
Jakże poza tym znieść bym mógł
Iż boga mam nad sobą?
Korony drzewa mego
Same pną się do nieba
(14.03.12r.)
sobota, 10 marca 2012
Ęlow
Romantyzm jest dla głupców
Lecz wolę być głupim, niźli mądrym
Jeśli być mam kamieniem
Twardym i ciężkim
Nie uniosę go sam
Brak mi siły
Brak odwagi
Brak chęci
Bo dobrze mi się ginie
Co dzień krwawiąc za życia
Krwią słodką jak miód
Krwią delikatną jak aksamit
(18 IV 2011r.)
Lecz wolę być głupim, niźli mądrym
Jeśli być mam kamieniem
Twardym i ciężkim
Nie uniosę go sam
Brak mi siły
Brak odwagi
Brak chęci
Bo dobrze mi się ginie
Co dzień krwawiąc za życia
Krwią słodką jak miód
Krwią delikatną jak aksamit
(18 IV 2011r.)
Tanie rymy, rzygi, morały
Jeśli los spełniałby moje marzenia
Byłbym milionerem
Nieludzkim bogaczem
A tak jestem zerem
I szczerze mówiąc
To chwała mu za to
Że mnie nie słucha
Bo może i uśmiechałbym się od ucha do ucha
Lecz czy warto
Bo po consensusie
Pewnie wyszłoby i tak
Że jestem na minusie
(16 IV 2011r.)
Byłbym milionerem
Nieludzkim bogaczem
A tak jestem zerem
I szczerze mówiąc
To chwała mu za to
Że mnie nie słucha
Bo może i uśmiechałbym się od ucha do ucha
Lecz czy warto
Bo po consensusie
Pewnie wyszłoby i tak
Że jestem na minusie
(16 IV 2011r.)
Yskodarap
W wyidealizowanym świecie ideałów
Brakuje rzeczy idealnych
W brakującym świecie braków
Brak rzeczy, których mogłoby brakować
W świecie pełnym niespełnionych obietnic
Pełno jeszcze rzeczy, których można by naobiecywać
W świecie, któremu brak już słów
Jest jeszcze tyle do powiedzenia
W świecie, któremu brak już czasu
Brak czasu na chwilkę wytchnienia
(11 IV 2011r)
Brakuje rzeczy idealnych
W brakującym świecie braków
Brak rzeczy, których mogłoby brakować
W świecie pełnym niespełnionych obietnic
Pełno jeszcze rzeczy, których można by naobiecywać
W świecie, któremu brak już słów
Jest jeszcze tyle do powiedzenia
W świecie, któremu brak już czasu
Brak czasu na chwilkę wytchnienia
(11 IV 2011r)
Gogle
Szukałem siebie
I nigdy nie znalazłem
Choć byłem gdzie wzrok sięgnie
I gdzie bledną kolory
Gdzie słońca nie ma, ani księżyca
Gdzie nie ma wiatru, ani burzy
Szukałem na kresie świata
Bliski upadku
Szukam siebie
Pewien że nigdy nie znajdę
(18 IV 2011r.)
I nigdy nie znalazłem
Choć byłem gdzie wzrok sięgnie
I gdzie bledną kolory
Gdzie słońca nie ma, ani księżyca
Gdzie nie ma wiatru, ani burzy
Szukałem na kresie świata
Bliski upadku
Szukam siebie
Pewien że nigdy nie znajdę
(18 IV 2011r.)
wtorek, 6 marca 2012
Na imię mi...
Daj się dotknąć, Młoda Damo
Daj się dotknąć czule
Daj mi się tu i teraz
Cała
Bez wyjątku
Nad rzeką
Czy na stole
Od przodu
Czy od tyłu
Jam jest Świat
Anioł jego i Diabeł
Daj się dotknąć czule
Daj mi się tu i teraz
Cała
Bez wyjątku
Nad rzeką
Czy na stole
Od przodu
Czy od tyłu
Jam jest Świat
Anioł jego i Diabeł
sobota, 3 marca 2012
Magia tajemna
Alkohol leczy rany
I w tany
bierze Pany
I te co z nieba szukały manny
Póki się nie napiły
Teraz jeno ryż je zadowoli
I chromoli
Je szczerze
Czy paraboliczny czy świeży
Wszystko teraz
Niezależnie od przekoru siły
Wezmą do gęby
"Nie tędy
Droga!", krzykną niewiasty szlachetne
I sławetne
Swe wdzięki czym prędzej
Schowają dla przykładu
"Śladu
ni ma po przyzwoitości, co więcej
Ładu
I szacunku własnego w nich
Coraz mniej!"
Wiej tymczasem wietrze młody
Głody życia nagródź szczodrze
Tak, by niezależnie od pogody
Wódka smakowała dobrze
I w tany
bierze Pany
I te co z nieba szukały manny
Póki się nie napiły
Teraz jeno ryż je zadowoli
I chromoli
Je szczerze
Czy paraboliczny czy świeży
Wszystko teraz
Niezależnie od przekoru siły
Wezmą do gęby
"Nie tędy
Droga!", krzykną niewiasty szlachetne
I sławetne
Swe wdzięki czym prędzej
Schowają dla przykładu
"Śladu
ni ma po przyzwoitości, co więcej
Ładu
I szacunku własnego w nich
Coraz mniej!"
Wiej tymczasem wietrze młody
Głody życia nagródź szczodrze
Tak, by niezależnie od pogody
Wódka smakowała dobrze
Dźentelmen
Dzisiaj
Zapłacę za Panią
Bo widzi Pani
Stać mnie na takie kaprysy!
Cóż dla Pani?
Wina?
Może wódki kieliszek?
Że niby sok pomarańczowy?
Proszę Pani, toż nie wypada
Żeby czarnoskórym kraść cytrusy
Że nieletnia?
Któż, Proszę Pani
W dzisiejszym świecie na wiek zważa?
Czas nie goni
Noc mamy całą i popołudnie
Pachnie Pani cudnie
A ja zapach ten pragnę
Poznać
Z bliższej perspektywy
Że Pani się wstydzi?
Brzydzi
Mnie szczerze takie zachowanie
Na głupoty, Droga Pani
Nie mam ochoty
Proszę ściągać sukienkę
Nie ma nic do ukrycia
Zapłacę za Panią
Bo widzi Pani
Stać mnie na takie kaprysy!
Cóż dla Pani?
Wina?
Może wódki kieliszek?
Że niby sok pomarańczowy?
Proszę Pani, toż nie wypada
Żeby czarnoskórym kraść cytrusy
Że nieletnia?
Któż, Proszę Pani
W dzisiejszym świecie na wiek zważa?
Czas nie goni
Noc mamy całą i popołudnie
Pachnie Pani cudnie
A ja zapach ten pragnę
Poznać
Z bliższej perspektywy
Że Pani się wstydzi?
Brzydzi
Mnie szczerze takie zachowanie
Na głupoty, Droga Pani
Nie mam ochoty
Proszę ściągać sukienkę
Nie ma nic do ukrycia
Poniżej pasa
Kocham
Twe nogi
Niczym rozłogi
Rzeki płynące
Żyjące dla siebie samych
Igrające z powietrzem
Tańczące
Zwiewne jak kraju wolnego
Flaga
Plaga
Egipska
Mych oczu
Twe nogi
Niczym rozłogi
Rzeki płynące
Żyjące dla siebie samych
Igrające z powietrzem
Tańczące
Zwiewne jak kraju wolnego
Flaga
Plaga
Egipska
Mych oczu
Subskrybuj:
Posty (Atom)