K.T.
niemość
natenczas jest
najwymowniejszym z rozwiązań; ja już
nic nie mam, to
czwarta pora roku- zrozumiałe,
że opada
się bezwolnie
szarówka, spaceruję z nią po parku
latarką
rozbija
rozwija mi ścieżki za
i przed
mgłą
jest tu
w ziarnach skroplonej wody
bardziej niż w głowie
siedemdziesiąt cztery poziomy nasilenia
przykładam ją do ust
wyglądam wtedy nadzwyczaj
zabawnie
kruki nawet
śmieją się
czarne
będąc tu tak
dosłownie
krążę po pozorności metafor
i zdaję się
odnajdywać
brak dna
Dłonie nieczyste od
samogwałtów
teraz w powietrzu wisząca
woń cyrografów
otacza krzyż zapadłych kamienic
powybijane
z rytmu
bębny
żołnierzyków z ołowiu
(19.12.12)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz