niedziela, 5 stycznia 2014

EROTYK IV

     Nowy świat. Paroksyzm ostatni uczuciowy obrzydził mi zupełnie smak tytoniu. Nowe smaki, smaki ust, smaki skóry. Delikatność smaków subtelna dziewiczość coś nieprzeniknionego. Wpatrzenie oczne gdzieś pomiędzy szarością, a zielenią niebieską, w zależności od kątów odległości światła, węższe, znów szersze, ciągłe, trwające. Wpatrzenie po stukroć.
     Poznanie po kolei, epistemologia kobieca, wędrowanie dłonne w dół w górę, badanie powierzchni: gładko-chropowate faktury, falbanistość ciepła przenikająca gdzieś spomiędzy żylnych połączeń, przyłączeń tętnic rozżarzonych, powietrza nadmierne wypływanie osadzające się na zmarzniętej powierzchni okularu.
     Ledwo, są takie ledwe, wymuskane, ot prześlizgnięcia się po sobie wzajem. Raz czerwone, porozrywane, rozdziurowane kaniony przez swoją wyschłość przewlekłą. I jest marznięcie. W tym wszystkim najgorsze - świadomość wistości rzeczy potęgowana rozleniwieniem fatalnym temperatury. I kanapy, przekrzywienie i na nowo w odmiennej pozycji powtórzenie, rytualne prawie, choć za krótko by mówić.
     Co do smaków jeszcze szczegół pewien herbaciany, wychwycony- goździk w sosie z wody, chyba imbir, w każdym razie do wrzenia filiżanki z dwoma uchami (uszami).
     Oprócz smaków czas nowy, zmiana liczb, pewnej konfiguracji, ot synkretyzm (syntetyzm) między trwaniem i nietrwaniem. Silbezność. Namuzuj mnie, ja chcę się wytchniusić w końcu po tym przeniezwykłowaniu.

(01.01.13)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz