wtorek, 10 grudnia 2013

05.12.13

     Wiatr zrywa z ulic przemarznięty asfalt. Miasto zamienia się w rodzaj choinki, ludzie jak bombki, tłuści, okrągli, opatuleni w kilkanaście warstw (na wszelki wypadek), w ciągłym kiwaniu boczno-torbowym; na ścianach światła gwiazd plastikowych. Wszystko z plastiku.
     Asfalt unosi się mniej więcej na wysokości oczu, wszechrozprzestrzenianie się czerni, jak choroba, wstępująca może z wolna ślepota. Czuć zapach. Powietrze pierwszy raz od dawna ma zapach. Zapach powietrza.
     Puste biblioteki. Kawy w promocjach. Czekają.
     Wieża jest
                     martwym elementem nieba.
     O 17 chleb jeszcze miękki.

(05.12.13)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz