wtorek, 30 września 2014

Mój Królewiec

jestem błotem ścieżek kasztanowych
naocznie świadczę
wszak
depczą po mnie
lekkie stopy filozofów
ich zatłuszczone wątroby i liście
rozumów
              iście
teoretyczno-praktycznych

śmierdzą

(27.09.14)

wiersz złosny

czasem się w Tobie gubię
ni
   to
      tak
rozmarzenie
w ciepło cielesne rytmicznych niedoskonałości
mam cię zła
               na
               przytul
ność
       czasem dość bezkształtnie
czasem
na wylot

ale mam

(25.09.14)

fru

     Mieszam się z powietrzem opalonym grymasem skrzywienia zębów. To, czego szukałem, w nieregularnych kłębach, w odparowaniach doczesnych, w tym ostatecznym przegmatwaniu najmniej rzeczywistej z rzeczywistości - rzeczywistości słowa, rozmywa się teraz bezbrzeżnie w niezrozumiały mętlik zrezygnowania, przeironienia, przepatosienia, wypatroszenia. Mielę własny ogon - coraz dalej od realności, gryzę, w głębsze coraz nierozeznanie i bezprawie. Bo czyż istnieje jeszcze coś, co jest w stanie nadać mi kształt? Brak mi, brak, wszak wbić się po szyję, tak na wylot krwawy, ale jak?
      Wszystko już zostało niewypowiedziane.

fin

jest to
nasłuchiwanie
nowego rozpoczęcia

rozwikłania
bezustannego wirowania
kształtów

próba
ostatnia
wymierzenia policzka

(20.09.14)

piątek, 12 września 2014

pociąganie

w bezsnach
bezciebnych
na niebach pobladłych
od kałuż jałowej namiętności
kropel

rozpływam się ekscentrycznie
w kolistość gorzką
kształtów
nierytmicznych

(00:23; 02.09.14)

bokość

schodząc miarowo
w przestrzeń bez przestrzeni
w ciszę bez ciszy
w przedwieczny niepokój
          
          bezdechów


zmieniam barwę




krzyku

(10.09.14)