wreszcie
wstecznie odczuwany
przed własną udręką i natchnieniem
pochylony
do stóp
w pokłonie
jestem płonącą goreją krzaku
i pysznością
zboczeniem
ze ścieżki ewolucji
gdzieś
gdzie?
jest moje spojrzenie
uciekło daleko za ramy lusterka
i zerka
z obrzydzeniem
lustereczko powiedz przecie
kto jest najpiękniejszy w swiecie
sięgam do uszu
są blisko głowy
po bokach
chrząstkowate
a dalej
dalej szara masa
pokrzywienie
i potoki mleka
i ten wstrętny papierek
od cukierka
(28.01.13)
poniedziałek, 28 stycznia 2013
Jezu
rozgrz
ey
esz
ysz
w czterdziestym dniu na pus
tyni
to
stanie
świadomości
gdy kwadrylionstumilondwusetne ziarnko
wyciągam z oka
ingerencja w strukturę py
chy
du szności
trła
katr
sęk
w tym tkwi
ę
my
cie
że nie znam pomiędzy
siedmioma grzechami po
łączeń
w stępowań
wy przed aż
miotu
algorytmiki
z wyschniętych korzeni roślin
czerpię coś na kształt s
atysfakcji
oki
ostatnie
i czy to nie egoizm?
składam poku
tę
uką szenie
i sam staję się bohaterem
jednej z
plag
(28.01.13)
ey
esz
ysz
w czterdziestym dniu na pus
tyni
to
stanie
świadomości
gdy kwadrylionstumilondwusetne ziarnko
wyciągam z oka
ingerencja w strukturę py
chy
du szności
trła
katr
sęk
w tym tkwi
ę
my
cie
że nie znam pomiędzy
siedmioma grzechami po
łączeń
w stępowań
wy przed aż
miotu
algorytmiki
z wyschniętych korzeni roślin
czerpię coś na kształt s
atysfakcji
oki
ostatnie
i czy to nie egoizm?
składam poku
tę
uką szenie
i sam staję się bohaterem
jednej z
plag
(28.01.13)
lokomotywa
pamiętam
jak tak to nie
jak nie to tak
to to tak
to to tak to
to tak to to tak to to tak
a gdyby
jeśli
mnie wnieśli
na krzak czereśni?
(28.01.13)
jak tak to nie
jak nie to tak
to to tak
to to tak to
to tak to to tak to to tak
a gdyby
jeśli
mnie wnieśli
na krzak czereśni?
(28.01.13)
śnięcie
Na ulicach mego miasta
mijam rozczłonkowane ciała nietakdawnych przyjaciół
zwiędłe
zgięte
przechylone osobliwie w stronę
padających
promieni telebimów
zachłyśnij się
oddechem powszednim
swobodnym
spójrz, przystanek
autobusy z czekolady
a za kierownicą dawno
zapomniany
bóg
wynikasz ze mnie
a ja spomiędzy drzew
ziarnko śniegu
wykluczam kolejne stadia
przemian
mija zima
nie budzimy się
po co?
(28.01.13)
mijam rozczłonkowane ciała nietakdawnych przyjaciół
zwiędłe
zgięte
przechylone osobliwie w stronę
padających
promieni telebimów
zachłyśnij się
oddechem powszednim
swobodnym
spójrz, przystanek
autobusy z czekolady
a za kierownicą dawno
zapomniany
bóg
wynikasz ze mnie
a ja spomiędzy drzew
ziarnko śniegu
wykluczam kolejne stadia
przemian
mija zima
nie budzimy się
po co?
(28.01.13)
środa, 23 stycznia 2013
Mirona lament przewlekły
Jadziu
kup mi buty
przewracam z boku na bok
w rogu piec
dziewiąte piętro
niespokojne palce
stukające w okno gołębie
cholera!
nie chcę, byś pisała
wiersze; może dzienniki
to dużo pracy
kupiłem zasłony
rano obudziło mnie
światło słońca
wiesz jak nienawidzę
światła
poruszenie
porysowanie
sssss
ttttttttttt
deszczyk
wiosenny
to przewlekłe
odczuwanie w kolanach
gdy się zbliża
(23.01.13)
kup mi buty
przewracam z boku na bok
w rogu piec
dziewiąte piętro
niespokojne palce
stukające w okno gołębie
cholera!
nie chcę, byś pisała
wiersze; może dzienniki
to dużo pracy
kupiłem zasłony
rano obudziło mnie
światło słońca
wiesz jak nienawidzę
światła
poruszenie
porysowanie
sssss
ttttttttttt
deszczyk
wiosenny
to przewlekłe
odczuwanie w kolanach
gdy się zbliża
(23.01.13)
społecznie
przeważnie
jesteśmy
szarym końcem
łańcucha ewolucji
w toku
dopełnień
niepełności
wybrakowań
ustawieni w kolejkach
na zwiedzanie
wieży babel
(23.01.13)
jesteśmy
szarym końcem
łańcucha ewolucji
w toku
dopełnień
niepełności
wybrakowań
ustawieni w kolejkach
na zwiedzanie
wieży babel
(23.01.13)
myśli urwane w połowie II- impotencja
Odpoczywam
przeraża stałość powszedniości
ustawicznie
w stanie półsnu skrzypiących parapetów
bliskie odrętwienia
zmysły
estetyka i asceza
krzepnącej w lustrze krwi
wstyd
na przezroczystych obwolutach
człowieka
niby nowotwór
(23.01.13)
przeraża stałość powszedniości
ustawicznie
w stanie półsnu skrzypiących parapetów
bliskie odrętwienia
zmysły
estetyka i asceza
krzepnącej w lustrze krwi
wstyd
na przezroczystych obwolutach
człowieka
niby nowotwór
(23.01.13)
myśli urwane w połowie I
Od dzisiaj wieczory będziemy
spożywać
bardziej niż we dwoje
przy świecy, latarni, pianinie
w przypływach łun północnych
listy pisać
do siebie nawzajem
zacznę od słów, bo
to
w końcu wiersz
(23.01.13)
spożywać
bardziej niż we dwoje
przy świecy, latarni, pianinie
w przypływach łun północnych
listy pisać
do siebie nawzajem
zacznę od słów, bo
to
w końcu wiersz
(23.01.13)
wtorek, 22 stycznia 2013
sobota, 19 stycznia 2013
wtorek, 8 stycznia 2013
Zbrodnia i kara
Czy mogę umrzeć w wąchaniu
Cię wiecznym, to byłoby
jak
śmierć bez zaciagania
wiesz
że otulasz w erotyce
przerzucanych stron
pornografii liter
pojedynczych
i skłaniasz by
Cię nie wypuszczać
z rąk
do ostatniej deski
(08.01.13)
Cię wiecznym, to byłoby
jak
śmierć bez zaciagania
wiesz
że otulasz w erotyce
przerzucanych stron
pornografii liter
pojedynczych
i skłaniasz by
Cię nie wypuszczać
z rąk
do ostatniej deski
(08.01.13)
IDIOTĄ
W "IDIOCIE" Dostojewski
pisał
o mnie
a jam jak wolterowski Kandyd myślał
że to mi
Herbert
dedykował
Pana Cogito
(08.01.13)
pisał
o mnie
a jam jak wolterowski Kandyd myślał
że to mi
Herbert
dedykował
Pana Cogito
(08.01.13)
poniedziałek, 7 stycznia 2013
ciarnia
Dziwne
nie mieć komu
dać
rośliny
z łodygą i płatkami
i z utęsknieniem patrzyć przez
szybę
dotykając jej
bardzo pobieżnie
(07.01.13)
nie mieć komu
dać
rośliny
z łodygą i płatkami
i z utęsknieniem patrzyć przez
szybę
dotykając jej
bardzo pobieżnie
(07.01.13)
Pan Stanisław
Gdybym miał tyle pieniędzy co
Pan Stanisław
też
wykupiłbym na raz pół
księgarni
i uśmiechy Pani
za ladą
(07.01.13)
Pan Stanisław
też
wykupiłbym na raz pół
księgarni
i uśmiechy Pani
za ladą
(07.01.13)
sobota, 5 stycznia 2013
dżoging 3
Dziś bez łabędzia
spał
a kochankowie na mrozie
rozgrzani
patrzyli spode łba
jak
kąsam kolejne
kilogramy
ciszy
(05.01.13)
spał
a kochankowie na mrozie
rozgrzani
patrzyli spode łba
jak
kąsam kolejne
kilogramy
ciszy
(05.01.13)
Most
Niedoskonałość krzywizn pogiętej stali. Przechodzę na drugą stronę, wieje lekki wiatr, ja śpię i słońce śpi od kilku godzin. Jest w tym coś mistycznego, coś na kształt rytuału, powtarzalnej sekwencji równych co do milimetra kroków bezwolnie następujących jeden po drugim, których istoty i celu nie sposób zdefiniować. Nie widać nic, prócz rąk wyciągniętych przed siebie, stóp wolno stąpających i myśli nieustannych, zaprzątających głowę. Niżej przestrzeń, kamienie obmywane wodą w stanie półstałym . Kropelki krwi, farbujące powietrze na jeden z tysiąca odcieni różu. Trzepot skrzydeł ptasich zaburza rytm uderzeń organów. Wolno przesuwam do przodu iloczyn masy swej i grawitacji. Stop.
dżoging 2
Moje małe szyby
bez wycieraczek
przyjmują kolejne uderzenia
i obelgi
kropel
dziś jestem przecinaczem
powietrza
i staję się na nowo o metr dalej
częścią okręgu
(04.01.13)
bez wycieraczek
przyjmują kolejne uderzenia
i obelgi
kropel
dziś jestem przecinaczem
powietrza
i staję się na nowo o metr dalej
częścią okręgu
(04.01.13)
czwartek, 3 stycznia 2013
dżoging
A w samochodach
same
same głowy
równoważą się z przestrzenią nieruchomo
i w zapadłych oczach szyb
odbijają promienie reflektorów
małe kremowe kuleczki
stają się na chwilę
i chowają
niepostrzeżenie
jakby zwierciadłem natury
i zwierzęcych grymasów
rumienią się i bledną
w rytm wyjących syren
byle kolejne uderzenia
zawieszenia
(03.01.13)
same
same głowy
równoważą się z przestrzenią nieruchomo
i w zapadłych oczach szyb
odbijają promienie reflektorów
małe kremowe kuleczki
stają się na chwilę
i chowają
niepostrzeżenie
jakby zwierciadłem natury
i zwierzęcych grymasów
rumienią się i bledną
w rytm wyjących syren
byle kolejne uderzenia
zawieszenia
(03.01.13)
środa, 2 stycznia 2013
PLUM
kładę się
tam gdzie nie ma
komizmu sytuacji
pijanych śpiewaków z akordeonem
raj
onomatopeiczne przedstawienie spadających kropel
spirytusu
w milczeniu owiec
ha!
w milczeniu chodników
Milton Friedman
kopie mi grób
niewidzialną ręką rynku
kładę się
tam gdzie raki
nie spróbują nawet
zmrużyć oka
(02.01.13)
tam gdzie nie ma
komizmu sytuacji
pijanych śpiewaków z akordeonem
raj
onomatopeiczne przedstawienie spadających kropel
spirytusu
w milczeniu owiec
ha!
w milczeniu chodników
Milton Friedman
kopie mi grób
niewidzialną ręką rynku
kładę się
tam gdzie raki
nie spróbują nawet
zmrużyć oka
(02.01.13)
Generalnie
Ulałem się
mlekiem w krainę
niemych filmów
i całkiem
zupełnie już
zapomniawszy o bożym świecie
tak kładłem kwiaty pod pomnikami
umarłych mistrzów
raz jeszcze
sceny z pociagiem
i ta urokliwa powtarzalność
motywów
komizm zamknięty w skrawku taśmy
dłoń kobieca ciążąca na oparciu
czerwonych foteli
przestrzeni pomiędzy
i śmiech dobyty spod spódnicy
starej kochanki
to jest
trzęsienie powietrza
przeżycia dawno przeżute
znów świeże
jednak jakby przedwczorajsze
lekko gumowate
(02.01.13)
mlekiem w krainę
niemych filmów
i całkiem
zupełnie już
zapomniawszy o bożym świecie
tak kładłem kwiaty pod pomnikami
umarłych mistrzów
raz jeszcze
sceny z pociagiem
i ta urokliwa powtarzalność
motywów
komizm zamknięty w skrawku taśmy
dłoń kobieca ciążąca na oparciu
czerwonych foteli
przestrzeni pomiędzy
i śmiech dobyty spod spódnicy
starej kochanki
to jest
trzęsienie powietrza
przeżycia dawno przeżute
znów świeże
jednak jakby przedwczorajsze
lekko gumowate
(02.01.13)
wtorek, 1 stycznia 2013
Do Chopina tylko francuskie wytrawne
Obejmując czule Twoje przeraźliwie obce
ciało
w głowie miałem Chopina
i teczówek zielonych wspomnienie
te
przystanki na wyznania
i wymianę
niedopowiedzeń
nie znam Cię
somatyczna kradzież kształtów
to prymitywny rodzaj konsumpcji
jem Cię
od trzech godzin
dalej głodny
(01.01.12)
ciało
w głowie miałem Chopina
i teczówek zielonych wspomnienie
te
przystanki na wyznania
i wymianę
niedopowiedzeń
nie znam Cię
somatyczna kradzież kształtów
to prymitywny rodzaj konsumpcji
jem Cię
od trzech godzin
dalej głodny
(01.01.12)
renarracja piersi cudzych, tak bardzo własnych
Piersi to element powtarzalny
ciał kobiecych
obco tak identyczne
w śmiertelności palpitacji
są
dopełnieniem stanów lustrzanie niewidzialnych
urwanej stałości posiedzeń
oprzytomnienie
z głową pomiędzy
najrozkoszniejszym sposobem
wyrwania ze snu
(01.01.12)
ciał kobiecych
obco tak identyczne
w śmiertelności palpitacji
są
dopełnieniem stanów lustrzanie niewidzialnych
urwanej stałości posiedzeń
oprzytomnienie
z głową pomiędzy
najrozkoszniejszym sposobem
wyrwania ze snu
(01.01.12)
Subskrybuj:
Posty (Atom)