niedziela, 27 maja 2012

Chodnik

Chodnik był miękki
jak Pani piersi
chodnik zlizywał ze mnie dech
i on tak patrzył
i nic nie znaczył
i ważył tonę może mniej
ceglany, twardy
mały, chory
dzielony na sektory

Patrz jak chodzę po Tobie
skaczę depczę
HA

(24 V 12)

coś

Nie potrafię już tak pięknie pisać o kobietach
chociaż one wciąż tak samo piękne
Nie potrafię już
w tak wspaniałe ubierać metafory
tak wymyślnie składać słów

Możem sam brzydszy
i coraz
mniej mam z poety
niestety
Zgoliłem ostatnio brodę
      to przez to może

Choć i z brodą nie szło jak kiedyś

Pora wyrzucić maszynki
   ze względu na walor estetyczny

(27 V 12)

Zmiany

Gdy się poznawaliśmy
                                   byłem romantykiem
pisałem o liściach, kwiatach, miłości
                                        namiętności słów
                                        marzeń, snów mistyce

Później byłem chamem
     do dziś mi trochę zostało
kwiaty, drzewa poszły się
                                         szkoda gadać...

Gdy odpoznawałaś mnie
       byłem abstraktem
                  papką
                           pseudointelektualną

Gdy zapominasz
       wracam chyba do początku

Czas jest kołem
jak to mówią Grecy

(27 V 12)

sym

Wkopałem się w nuty
po uszy
            wieży Eiffel'a
jeśli takowe posiada
   to pewnie się zapchały
           Allegro con brio
           Allegro molto
klasyczny przesyt jak w baroku
na oku
           mam Pannę w falistej spódnicy
wróćmy do muzyki

O czym to mówiłem?
Em, opus 56 Eroica

(27 V 12)

O sapiens homo erctus neandertalis

Słuchając człowieka
dowiedziałem się tylu rzeczy o zwierzętach i o bogu
a tak niewiele o człowieku
Ludzie mało wiedzą o sobie
Myśląc, że tak dobrze się znają

Grymas uśmiechu aż jawi się na mej twarzy

na pamięć tyle bajek
a wĺasnych powieści nie chcą pisać

(27 V 12)

Titanic

Oddalasz się
parostatku mój transatlantycki
Port mój był tylko
                            postojem
                            przystankiem
na drodze do
Lepszego Świata Snów
    niesie cię wiatr
    choć nie masz żagli
już tylko kilka mil
  krę łamiesz
                    jak serca
Znasz to
             dobrze
                        umiesz
                                    boleśniej

Niechaj i w twoich portach poznają
Kuszącą Twardość Twojego kadłuba
     i kojąco-kłującą zimnotę pokładu

(24 V 12)

dwa metry obok

Ciekaw
kto zginął pod tym krzyżem
wszak krzyże nie wiszą
                     by wisieć
Może ktoś spadł
Może tępą gałęzią rozdrapał sobie żyły
A może to ktoś krwi mu utoczył

Ciekaw ile leżał
i czy go ciągnięto
Może pod piaskiem tym
       wciąż znaleźć można
              szczeroczerwone ślady upływającego życia
Może ta ławka
     kiedyś była jego ławką
Może ten park
     kiedyś był jego parkiem

Patrz jak w jednej chwili bledną łysiejące drzewa
i milkną rozśpiewane ptaki

(27 V 12)

Tydzień

W poniedziałek
W zalewie całek
Spoglądałem na Twe nogi
Przyklejone do podłogi

We wtorek
Na śródmieściu był korek
Miałaś kusą bluzkę
Dziękowałaś za podwózkę

W środę
Poetycko lałem wodę
Patrzyłaś mi w oczy
Od rana do nocy

W czwartek
Nie miałaś majtek
Śliniłem się wściekle
Za to bedę płonął w piekle

W piątek
Kochana dziewczyno
Ja byłem żetonem
A ty byłaś jak kasyno

W sobotę
Wyjątkowo nic nie piłem
W dzień cię całowałem
W nocy głośno zaś gwałciłem

W niedzielę
Gdy ty w kościele
Ja łóżko ścielę
Czy doprawdy to tak wiele?
Siedem dni tygodnia?

(27 V 12)

kim

Za dwadzieścia trzecia
patrz jak zleciał
czas Fryderyku
dawno nie byłeś
                          na odwyku
i ciągniesz się za sobą
jak cień

Nie jesteś
już tą samą osobą
Geń
       -usz twój
patrz daleko
za siódmym lasem, za siódmą rzeką
Tobie zostały te ławki
                          czkawki
                          drgawki
                          pukawki

Usiądę tymczasem, zapalę
Ciebie zostawię z swym krzykiem
Wiedz, żeś nie jest już wcale
Tym samym Fryderykiem

(27 V 12)

Eroica

Do trzeciej symfonii ułożyłem walc
Rozumiesz
                  operę słów
Prostą
Na trzy kroki
                      jeden w przód
                      dwa w tył
                      i tak bez końca
tanecznym krokiem po mlecznej drodze
niepomni wiatru i piachu w oczach
               piękniej
               lepiej
               mądrzej
od Beethovena

(27 V 12)

sobota, 26 maja 2012

Lady

Wracając słuchałem księżyca
krzyczał
             coś o nas
i że jest za stary
krzyczał
              że patrzy
              i gra harmonicznie
fałszował
i szeptał
i kapał
           w rytm kroków

(data nieważna)

czwartek, 24 maja 2012

mój

Park był lasem
                        tego dnia
nie widziałem drogi
samochodów
ceglanych ścieżek
obdartych ławek
matek z dziećmi

dotykał mnie
                     ja jego
sam na sam

był tak zielony

(24 V 12)

Pytania parkowe

Co ty na to by cały dzień spędzić w parku?
Wyjść o świcie
                        i wrócić nocą
by czytać książki
                        i dmuchać na zimne
Co ty na to by wiatr wiał
szybowały na nim płatki dmuchawca

Co ty na to by pies szczekał
                        czas zwlekał
                        las raz
jeszcze zaszumiał?

(24 V 12)

Koperek

Jeśliś jest- przyjdź
i dotknij cudownie
Klęknę i zapłaczę
Złoże hołd
Zejdę z wyżyn
Opuszczę góry
I płynął będę z prądem rzeki Twojej

Bo widzisz
Czasem przezwycięża mnie wielkość
i potrzebuję
by ktoś znowu zaprowadził mnie na chwilę tam
gdzie nie muszę machać nogami

(24 V 12)

Pytania I

Czy ja to ja?
Czy Ty to Ty?

Tak naprawdę to tylko bajka

Czy świat to świat?
Czy oczy to oczy
                          te szczere?

Wiara jest niewiarą, a kwiaty więdną.

Czy cień to cień
A blask to blask?

Biel dziś czernią
Niewinność brzemieniem

(24 V 12)

środa, 23 maja 2012

Teraz

Wypłacz mi rzekę
           niebo
jest nisko
               głęboko
moje dno
               czeka
               na łzy
kły już lśnią się
               żądne krwi
szpony ostre
               jak tępy nóż
łakną dusz

Przyjdź
Zatańcz
             jak kiedyś

(23 V 12)

Mleko

Jestem szczęśliwy

***

Fakty
         nieprawdziwe impresje idei
jak struny
                naciągane
czasem malowane od nowa
      w ciemniejszych bądź jaskrawszych
                                            kolorach
gładkie i opływowe
miękkie i plastyczne
        idealne do rzeźbienia
          formy uniwersalne

BACH je
          TRACH je
             w oczy
              chłoń
               goń
                toń

(23 V 12)

wtorek, 22 maja 2012

Muzo

Namaluj mi dom z zapałek
        wypalonych
           płonnych
      plastelinowych
ogniem markotnych farb
           wodnych

         AKWARELI
mieszaj
            odcienie
                          warianty
                                        światło
w jedną maź

niezrozumiałą

(22 V 12)

Sokół

Czy to puk
           szał
blednących krawędzi
                   formacje
                   abstrakcje
niewyraźnych kształtów
                        kolor
                        i zarys
rozmyty bez szczegółów
                     bezwonny
  lotny
ulotny
          kogiel-mogiel
          rozszerzonych źrenic
bezgłośny lament

o kawałek szkła

(22 V 12)

poniedziałek, 21 maja 2012

Oda w kompocie

Gdy tańczyłaś wśród łodyg rubarberu
wszystko zdawało się mieć kolor
                                                    róży
ten kompot
uśmiechy
spojrzenia
lekko wyblakłe, wygotowane
lecz wciąż
                rumiano-
                               czerwone

Rozpadałaś się razem z włóknami
      w subtelnych ruchach
          wolno opadając wraz z
                                                grawitacją
Spijałem litrami
                          tą słodycz
owocową
mocząc usta raz po raz
w głębinach twojej namiętności
tam
gdzie poczuć można
                                nawet kwaśność

Ziemistość korzeni
     obojętna zieleń listowia
         i niepojęty brak słów
Przypominały wciąż mimo wszystko
żeś tylko

Rośliną

(20 V 12)

sobota, 19 maja 2012

Pierwszy raz

Dziś
Pierwszy raz bez wiersza
zatraceni w mistyce i hazardzie
liczb
figur
gadzich
domorosłe wróżbiarstwo
skradło
            płodność
Zegar słoneczny
                          nie tykał
co sekundę
tylko śmiech
       uśmiech
               ech

(19.05.12)

dyl

Może by
             tak
             nie
lepiej    nie
bo wstyd
bo strach
bo lęk
pewność niepewności
skraca nóżki
bardziej niźli kłamstwo

(19.05.12)

bez adresata, bez nadawcy

Pod świętym drzewem
umieszczam drobną kartkę
z listem
w zagłębieniu między resztką pnia
a ziemią
między martwymi korzeniami
odgarnąwszy porastającą trawę
i zalążki mchu

Zostawiam na noc
                        dzień
                        i noc
                        i nocy sto
Póki nie rozmyje jej
deszcz

(19.05.12)

zar

Obrastam
                nierównomiernie
                nieregularnie
                nieokreśleniowo
w drapaniu zatracam
                   drapię
             dra
                   pię
Pozwalam- rośnijcie
                   śmiało

(18.05.12)

piątek, 18 maja 2012

Kawiarenki

Kawiarenki
     w których od ręki
serwują
      gorącą czekoladę
na urokliwych parapetach
z teatrem za ścianą
      brak tylko fortepianu
      i ładniejszej Pani za kasą
                                  której nie ma

(18.05.12)

Rymowanka Realistyczna

Kopę lat
Drogi szmat
Dzieci tonę
Grubą żonę
                  To ci przyniósł świat
Fałd hektary
Puste bary
Puste szklanki
Niechętne koleżanki
                                 umrzyj, stary
                                 lub poszukaj kochanki

        głupiej, co cię zechce

(15.05.12)

Wałbrzyska

Oszukuję czasoprzestrzeń
wchodząc do
                     cukierni
Gdy lukier już stopnieje
            marmolada ścierpnie
One znowu są
            w górze
Prosząc
            bym przefrunął

(18.05.12)

środa, 16 maja 2012

dom cz.2


       Byłem wolny. Spuszczałem kajdany, zrzucałem łańcuchy trzymające mnie tak nisko przy ziemi, zwane cielesnością. Leciałem, gdzie poniosła mnie wyobraźnia. Zatapiałem się w świecie bez skazy. W świecie samego siebie. W świecie doskonałym. Dążyłem do tego od zawsze. Chciałem być Nad. Chciałem być nad tym czy mogę być. Czym chcieliście bym był. Czym bóg, kimkolwiek jest, chciał bym był. Kim jest przy mnie bóg? Jest tylko małą literą, ja wielką. On ma trzy litery, ja osiem. Ja niszczę, on siedzi bez ruchu. Ja tworzę, on siedzi bez ruchu. Ja ożywiam, zabijam, gwałcę, rozpieszczam- nawet nie drgnie. W niego wierzą miliony, we mnie jedna jedyna jednostka. Lecz czy nie w jedności jest siła i prawdziwości mojej wiary? Nigdy nie wierzyłem tak mocno. Podsuwali mi różne bajki; czytałem, śmiałem się, płakałem, z politowaniem odkładałem w piąty kąt rozsądku. Prawdę ujrzałem w lustrze,
        Uwielbiałaś mój chory egoizm. W Twoich oczach byłem Panem, Władcą. Choć nigdy nie chciałem panować. Nad Tobą. Nad Nimi, Społecznie niepoczytalny, szukający poczytalności. W szukaniu znalazłem modlitwę. Modlitwę bez ofiar. Modlitwę bez bezczelności. Wszedłem w transcendencję. A stamtąd się nie wychodzi.
        To brak szacunku. To samouwielbienie. To nieistnienie cnót. Cyniczny hedonizm stoika.

dom cz.1

        Nie przyszedłem na pożegnanie. Nie było mnie gdy machałaś przemokniętą od łez chustką i rozpaczliwymi lamentami zanosiłaś się nad moją opadającą trumną. Nie było mnie gdy klęczałaś wśród deszczu z bukietem więdnących od mrozu róż w równie mocno zmarzniętych dłoniach. Nie było mnie wtedy, tak jak nie było mnie nigdy. Nie poznałabyś mnie, szczęściem nie otwierali wieka. Minęło kilka... kilkanaście lat od naszego ostatniego spotkania. Nigdy nie byłem dobry w liczeniu czasu.
       Teraz nie muszę. Nie muszę nic. Gniję. A raczej gnije ta kupa mięsa, która niegdyś raczyła podawać się za mnie. Przynajmniej w dokumentach. Ja nigdy nie byłem pewien. Obcość moich oczu, pustość rozszerzonych źrenic, nieswoje rysy twarzy. To coś nigdy nie powinno nazywać się mną. Nigdy. Błąd systemu.
       Płynę przed siebie rzeką wspomnień niesentymentalnych. Kiedyś byłaś dla tego ciała, to ciało było dla ciebie. Marzyło o tobie, pragnęło, pożądało. Kochałaś je, kochałaś jego ciepło, kochałaś jego delikatność, kochałaś reakcje na ból. Tańczyliśmy wtedy. W kółko. Bez muzyki. Z politowaniem patrzyłem na to, co robi ta zbitka białek, którą czule nazywałaś swoim „Fryderykiem”. Nędzność ruchów tych posuwisto-zwrotnych, jęków cichych, ust złączonych pomlaskiwań żałosność. Czym był ten uśmiech? Rzadkie zjawisko. Ono robiło to za każdym razem. Mimowolnie. Gdy zasypiał obok ciebie, a ja mogłem udać się tam gdzie moje miejsce, do świata, który był mnie wart.

Gotuję ziemniaki II

Znowu kipicie
           suki
burczę
           pienicie się
wściekłe
             zwały skrobii

(16 V 12)

Gotuję ziemniaki

Gotuję ziemniaki
       trzydzieści minut
                   kipienia
                   palenia
                   przekleństw
                   wrzenia
Solonej wody
Nie biorę się nawet za kotlety
       nie chcę tak młodo
             umierać

(16 V 12)

wtorek, 15 maja 2012

Układowo

                          Trans
                  Mars
czarne taxi
podjechało
                  pod sam krater
otworzyłdrzwi
zapach krwi
                    wylewał się spod siedzeń
Czerwonych
                    jak ta
                             Planeta

(15 V 12)

Pszczbzz

Buczenie
              Bzyczenie
                              Czczenie
                                            Czeczenie
                       Igranie
                      Szerszeni
wśród traw     Zieleni
                        Bierni
obserwują
                godzące w godność
                        Gody


(15 V 12)

Nad

zbyt
chwyt
ryt
     psychiczny
byk
      na żetony
szyk
       nieregularny ekosystemów idei
byt
     konceptualny
     maniakalny
ryk
     nocnej ciszy gwiazd

(15 V 12)

Ulżyj

Ulżyj
         mi
Maniakalnie
      obsesyjnie
             fanatycznie
Zgaś ekstremum płomieni
                                          wiecznych
Zdmuchnij żar świecy
                                   gorejącej
Płonącej
              na biało

(15 V 12)

niedziela, 13 maja 2012

Pytanie

Jakie Pani lubi kwiaty?
             na przeprosiny

Lodziarnia Długa 39

Teraz robią tam
                          lody
                          w okienku
Dwie przystojne
Ten tylko język wywiesza
Nie dosięgnie
                      na drugą stronę
                        z drugiego piętra
Kiedyś parzyli herbatki i proch strzelniczy
w ostatni miesiąc roku
      Rzadko chodziłem
                                   nie dosięgałem
                                               do lady


(11.05.12)

środa, 9 maja 2012

Szkocka.


Racjonalizm. Umysł mój pracuje na poczwórnych obrotach, aby w zalewie kłamstw, znaleźć choć cząstkę prawdy. Do czego to doszło, by człowiek musiał tak wytężać swoje siły żeby dostrzec to, co winno być oczywiste? Paradoksy. A ja się pocę. Pod groźbą gorączki, zapalenia płuc, mentalnej schizofrenii. Buduję własny świat wokół tego, który z dnia na dzień jest burzony, spłycany, grabiony z resztek zdrowego rozsądku.

Nie płaczę. Choć chciałbym. Choć powinienem. Nie godzę się. Nie jestem obojętny. Nie walczę. Nic mi po walce. Formuję plastelinowe ludki. Na prawdziwych za późno. Czasem myślę, że jestem ostoją. Widzę nadzieję, widzę innych, którzy nie walczą. Walka więcej buduję, niż niszczy. Wrogowie rosną w siłę, choć pozornie słabsi. Nienawidzę ich i kocham. Widzę drzwi.

Wychodzę.

Tu jest pięknie. Tu jest prawdziwie. W świecie bez świata, który widzą oczy. Kłamliwe, jak kobiety. Jak kobiety piękne pozornie. Fuzja. Znów się miesza. Bo on jest blisko. Na otwarcie pięści.

Okna na świat, w którym jest słońce. Świeci niemiłosiernie, nie domykam powiek. Dziś patrzę. Wciągam je nosem, wstrzykuję pod skórę. Sadomasochizm. Zboczenie codzienności. Iluzoryczna wata z arszeniku. Wolno mnie truje. Jest taka słodka.

Wracam i nie wiem. Znów patrzę w sufit. Jego biel zachwyca, pustość urzeka. Drążę, drążę, drążę. Co jest piękniejsze? Która z prawd prawdziwych? Tworzona, czy stworzona? Wierzyć sobie, czy im?

Wstrząśnięta, nie mieszana.

wtorek, 8 maja 2012

Trzepanie nogą


     Kiedy znalazłaś już wszystkie czułe punkty na moich kolanach i udach, zabrałaś się za plecy. Szukając wgłębień między kręgami, zakończeń nerwów, zmarzniętych i schowanych pod swetrem fragmentów pozdzieranej skóry, dotarłaś znów tam, gdzie wcześniej. W miejsce, które odbiera mowę; w miejsce kradnące ruchom świadomość. Choć to tylko ręka. Boże. Dziwem nie ruszam nogami. Nie znałem wcześniej delikatności własnego ciała. Zakwasy. Pewnie to tylko kwas mlekowy. Matko. Żeby tak? Formuję zdania z siniaków nabytych przyjemnych łaskotek. Słowem maluję tę ławkę, mimo iż wiele słów już na niej. Z reguły wulgarnych. Lecz i Ty czasem klniesz. Niewinnie.
     Znów rzuciłem głową w tył. Teraz nie ruszałem już nogą. Błagalnym spojrzeniem żebrając o łaskę, mrugałem. Gniotłaś dalej. Uśmiechałaś się, formując kolejne walce ze zwałów nadmiaru mojej skóry. Przyjemność w bólu. Ból w przyjemności. Pieszczące ciepło ogrzanych chuchnięciem palców, pomadka czy szminka na ustach. Niemęska. Nie wiem jak odmówić. Nie ma pytań. Władniesz.
     Przepraszam rzadko. Prawie nigdy. Wraz z ostatnim metafizycznym uczuciem, odpłynęła ze mnie litość i żal. Została cielesność. Ta cielność, która teraz tak dziwnie działa na mózg. Ustało.
     Stop. Jak w telegramie. Na pamięć znam już je. Pamiętam. Cóż z tego? Pamiętam też ceny. I czasem nie zamykam w porę ust

Tań

Fokstrot
             ycznie
w walcu
o ściętym wierzchołku
Marszem kolorów zbielałych
                    Gnań
Iberfantastycznych
                    Ujmnij

(08.05.12)

poniedziałek, 7 maja 2012

nutnie

Oktawa dźwięku a
   417
istość
          nieistnienia
Interwału
              tercji
              tej
                  septymowej

(06.05.12; 00:50)

Antyrama

Bogdaj on
               w akwareli
Wyścielony, pożółkły
Znośny
           Znoszony
Dziko wybrzuszony
              oknami
W ramach
             na śmietnik

(06.05.12; 00:45)

kaT

Wierszem Cię napiszę
Namaluję pastelami
Na fortepianie
                     zagram
Odnajdę
             w encyklopedii
Zmierzę
            cyrklem
Ukr
Zm
     yję

(06.05.12; 00:40)

Gwiazdo

Ty
    Która ukradłaś tę noc
Zwróć godziny stracone
Zwróć myśli zgwałcone
Zwróć krople deszczu
                                  za oknem
                                           wypite
Zwróć światło wsiąkłe
Zwróć sny słodkie
                           sny
Marzycielne
                  Zwróć
                    wróć

(07.05.12; 00:38)

piątek, 4 maja 2012

wina leży zawsze po jednej stronie

Kiedy siedziałem sam
               muchy nie latały
Więc to Pani
                    wina
                    urok
       może zapach
Z całym szacunkiem

Nawet smutno było tak
                        bez nich

(04.05.12)

Kompas

Za pięć sekund
                       jedna po
Jeśli wierzyć sprężynom
Już za trzydzieści
                      po dwa
Trzy po
Precyzja trybików
               czerwień
Czy to rubin?
Pierwsze widzę
                dwadzieścia po trzy
                                            po
Hip
     Not
          Ycz
               Nie
Wahadłem
                Pięć po

(04.05.12)     

c

Czemu uciekają
Może ja
            nie potrafię
            ich schwycić
Może za duże mam szpary
            lub za wolno
ruszam
Może wypuszczam
           litośnie

(04.05.12)

b

Sybillo
          Idyllo
Wiedźmo myśli moich
I moich myśli antybiotyku
                    Stos ci sklecę
                              Powitalny

(04.05.12)

a

Postaci bohaterów młodości
                             banalnieją
                             bledną
W kontrastach rzeczywistości

(04.05.12)

Kloss

A co jeśli bartek nie wróci do północy?
Bierzesz podwójną
                              dawkę
Żył
     Żuł
Komicznie z niczego
Prześmiewczo na uśmiech
I błąd
         zimy
         zę
Kontrowersyjnie
    Aż po koralów szkielet
                              wapienny

(04.05.12)

pytanka

bezdeszczn burze
                             skąd
pytam się
                          i gdzie

(03.05.12)

czwartek, 3 maja 2012

000

MiniKonwenanse
                               arcykonwenanse
Formy pośrednie
                           Przejściowe
Jak odcień
     półcień
Fenomeny
     Widzialnych zjawisk fantomy
                                      dogłębne
W części
              setnej
                       niewiary

(03.05.12)

Dziobanie

Czemu dzieci gonią gołębie?
Fascynujące stworzenia
                                      Dzieci
W chustkach w różowo-fioletowe
                                      kropki
Gruch trzepotu
                        miks
Kolorowych kopulacji
Skąd latem jesienne, brązowe liście?

(03.05.12)

Pod ratuszem

Koło metal
                 nie
Uśpionych lawiracji
Niebieskich ciał bajecznych
                           ocznych
W żeliwie odbić
                porannych
Incognito
               ergo
                      sum
Dupa w troki
                     Bo robić chcą
Zdjęcia

(03.05.12)

zaznakrat

Oto dziura
do Twojego wnętrza

Zakaz wstępu
Grozi zawaleniem

Skręty
Wykręty
Gięty
Trupich koszyków wyrw
             Sss
Cały w chwastach
Lament łamanych kamieni
W deszczowych bagnach
Dziennych pustyń fug
Kołata
       cze
Rynien ryk rzecznych
Boże daj im
         spoczynek wieczny
Lub nowość życia

(03.05.12)

środa, 2 maja 2012

/nektar

Kosztowało mnie
To
Lat cofniętych w przeszłość żyć
Ilość
Wielość
Biegłość
             języka

(02.05.12)

1,47

Opluj w oko
Tu
Bez niej nie
Nadziejnie
Gdzież chowają się
Chochliki?

O żyw patrz!
Haczykowaty nos
I mierne
             mierne
Niewymierne
Jak cienki margines

(02.05.12)
Kontem     oka
Pluje         zyjnie
Na            głosu
Rodem      jącym
Nie           by
Wierni      li
Gro          by
Teskowe  najmniej
Ile            jesz
Kroć        cze
Roz          waż
Umieć      niej


(02.05.12)

Grawitacyjnie

Czy mogę?
                 Nie.
Lekko
                 Nie.
Tylko
                 Nie.
Dlaczego?
                 Bywa tak.
Że?
                 Wiedzieć nie chcesz.
Chcę.
                 Lubisz ból.
Tak
                 I tak nie.
Łaska
                 Nie znam.
Ciężko
                 Bywa tak.


(02.05.12)